W czwartek Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. Nocne protesty i zajście przed domem Kaczyńskiego W piątek rano policja poinformowała, że po nocnych protestach przeciwko decyzji TK, m.in. przed domem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na warszawskim Żoliborzu, zatrzymano 15 osób, jedna została już zwolniona, wystawiono 35 mandatów karnych, sporządzono 89 wniosków do sądu o ukaranie manifestujących i złożono ponad 200 informacji do inspekcji sanitarnej. Policja przyznała, że użyto gazu łzawiącego, gdy w stronę policjantów poleciały kamienie. Szczerba: Nieproporcjonalność i brutalność policji Podczas konferencji prasowej Szczerba poinformował, że monitorował te wydarzenia razem z innymi politykami KO i Lewicy, "mając doświadczenie, że policja, wtedy kiedy jest polityczne przyzwolenie, potrafi nadużywać swoich uprawnień". - Muszę niestety potwierdzić, że wczoraj znowu tak się stało. Mieliśmy do czynienia z nieproporcjonalnością, ale również brutalnością - oświadczył. Według Szczerby wśród kilku tysięcy protestujących w czwartek osób były przede wszystkim kobiety, a także młodzi ludzie, i dla wielu z nich "było to pierwsze doświadczenie i pierwsze spotkanie z policją". - Zostali potraktowani gazem łzawiącym, mimo tego że według mnie nie było ku temu żadnych przesłanek. Według moich informacji na miejscu było kilkuset policjantów. Ta skala zabezpieczenia miejsca odpoczynku byłego premiera jest porażająca. W sytuacji, kiedy mamy pandemię, polscy policjanci powinni pomagać szpitalom, ratownictwu medycznemu, diagnostom laboratoryjnym, zabezpieczać te miejsca, gdzie ratuje się życie i zdrowie. A nie zabezpieczać spokojny sen prezesa Kaczyńskiego - przekonywał. Poseł KO ocenił także, że "mieliśmy do czynienia z pokazem siły władzy". - Była przemoc, użycie siły fizycznej, było użycie gazu. Dobrze, że nie użyto pałki oraz broni gładkolufowej, która była widziana przez jednego z reporterów - powiedział Szczerba. Gasiuk-Pihowicz: Będziemy protestować jak Białorusini W ocenie Gasiuk-Pihowicz "brutalność policji wynikała z oczekiwania obecnej władzy", a "nakaz rodzenia śmiertelnie chorych dzieci został narzucony przez Trybunał całkowicie pozbawiony autorytetu" i - jak dodała - "to właściwie nie jest decyzja jakiegoś tam Trybunału Konstytucyjnego, tylko to jest decyzja Jarosława Kaczyńskiego". - To jest tchórzliwa decyzja podjęta w samym środku epidemii i chowanie się za sukienką pani Przyłębskiej nic a nic Kaczyńskiemu nie pomoże. To on jest za tę decyzję odpowiedzialny. To jest spełnienie dokładnie jego planów, o których on mówił wielokrotnie w różnych wywiadach - powiedziała. Posłanka przekonywała, że "to jest podeptanie elementarnych praw człowieka" i wszystkich obywateli. - PiS, tak jak prezydent Alaksandr Łukaszenka na Białorusi, każe bić bezbronne kobiety, używać wobec nich gazu łzawiącego. I tak, jak Białorusini, my będziemy w dalszym ciągu protestować - zapowiedziała. Jak podkreśliła, "to muszą być pokojowe demonstracje, bo tylko takie pokażą, jak ogromna większość sprzeciwia się torturowaniu kobiet, zafundowanemu przez Kaczyńskiego". - Kaczyński będzie chciał przedstawić protestujących jako taką garstkę radykałów, jako osoby agresywne, jako osoby może jeszcze skłócone ze sobą. Nie wpadnijmy w tę pułapkę - apelowała. Według niej "wicepremier ds. bezpieki, czyli pan Jarosław Kaczyński, prowadzi ten kraj naprawdę na najbardziej niebezpieczne tory". Kidawa-Błońska: Chciałabym, żeby Kaczyński miał przed oczami te obrazy Wcześniej w piątek, w kontekście orzeczenia TK, dziennikarze pytali wicemarszałek Sejmu Małgorzatę Kidawę-Błońską (KO), dlaczego PiS zdecydowało się "odpalić granat w pandemii". - Nie wiem dlaczego to zrobili, ale wiem na pewno, że rozwścieczyli Polaków, rozwścieczyli kobiety i - co bardzo ważne - młodzi ludzie zobaczyli, że ta władza nie ma żadnych skrupułów - odpowiedziała Kidawa-Błońska. - Ja nikomu niczego złego nie życzę, ale chciałabym, żeby każdego dnia wieczorem prezes Kaczyński miał przed oczami obrazy tych zdeformowanych płodów i żeby widział, o jakim losie kobiet zadecydował. Bardzo łatwo się mówi o czyimś życiu, ale trzeba wiedzieć, jakie dramaty przechodzą te rodziny, kobiety. To było nieludzkie i mam nadzieję, że za to kiedyś PiS zapłaci bardzo wysoką cenę - dodała. Według wicemarszałek Sejmu doszło w Polsce do buntu, którego nie powstrzyma pandemia. - To piekło kobiet, ten bunt ludzi, który się pojawia na ulicach, to się tak prędko nie skończy. I jeżeli prezes Kaczyński myślał, że pandemia spowoduje, że ludzie nie wyjdą na ulicę, że nie będą się upominali o swoje prawa, to się głęboko przeliczył. Ludzie są odważni i będą swojej wolności i swoich, takich przekonań bronić - powiedziała. Wyrok TK w sprawie aborcji TK badał wniosek grupy posłów PiS, PSL-Kukiz'15 oraz Konfederacji, złożony rok temu. We wniosku zaskarżono m.in. przepis, który stanowi, że aborcja jest dopuszczalna, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Obowiązująca od 1993 r. Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zezwala na dokonanie aborcji w trzech przypadkach. Jednym z nich było właśnie duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu; pozostałe to sytuacja, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.