"Gazeta Wyborcza" napisała w poniedziałek, że Centralne Biuro Antykorupcyjne od miesięcy ukrywa informacje o gigantycznych nadużyciach w kasie funduszu operacyjnego. Mówi się - według "GW" - o kwotach od 6,5 do nawet 15 mln zł. Pierwsze doniesienia na temat nieprawidłowości w Biurze pojawiły się w mediach w ubiegłym tygodniu. "Puls Biznesu" napisał na swych stronach internetowych, że w związku z nadużyciami w CBA dymisję miał złożyć jego szef Ernest Bejda, jednak po rozmowie z koordynatorem służb specjalnych Mariuszem Kamińskim pozostał na stanowisku. Informacje o możliwej kradzieży pieniędzy z CBA oburzyły posłów Koalicji Obywatelskiej, którzy zapowiedzieli złożenie w Sejmie wniosku o informację rządu w tej sprawie. "W służbie antykorupcyjnej, w służbie, która ma walczyć z nadużyciami, giną pieniądze. W służbie antykorupcyjnej marnotrawione są środki publiczne. Od miesięcy w tej sprawie panuje zmowa milczenia - nie ma żadnego komunikatu szefa CBA, ministra koordynatora służb specjalnych, ani premiera polskiego rządu" - mówił Kierwiński na poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie. Według niego fakt zniknięcia pieniędzy z CBA jest bulwersujący. "To trochę tak, jakby policjantom skradziono pieniądze. To trochę tak, jakby wykwalifikowana służba antykorupcyjna dopuściła do wielkiego złodziejstwa u siebie" - ocenił Kierwiński. Pytał też, czy w tej sprawie panuje zmowa milczenia, a cała sprawa jest przez kierownictwo Biura i rząd "zamiatana pod dywan". "Żądamy informacji na najbliższym posiedzeniu Sejmu - złożymy takie pismo do pani marszałek Elżbiety Witek o informację Prezesa Rady Ministrów o sytuacji w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym" - zapowiedział Kierwiński. "Chcielibyśmy dowiedzieć się, czy mamy do czynienia z tym wielkim skandalem, czy mamy do czynienia ze zmową milczenia w sprawie CBA, czy wreszcie prawdą są doniesienia prasowe, które mówią, że szef CBA podał się do dymisji, a ta dymisja nie została przyjęta przez ministra koordynatora, bo jeżeli tak by było, mielibyśmy do czynienia z niewiarygodnym skandalem" - zaznaczył poseł KO. "Centralne Biuro Antykorupcyjne zamieniło się w policję polityczną" Tomczyk nawiązał m.in. do niedawnego apelu CBA o to, by osoby, "które dały się uwikłać w korupcyjny proceder i wręczyły korzyść majątkową" zgłaszały się do szczecińskiej delegatury Biura. Chodzi o śledztwo dotyczące korupcji w szczecińskim szpitalu. Według mediów, to szukanie osób, które mają wiedzę na temat ewentualnej korupcji, której miałby dopuścić się w przeszłości, jako lekarz, marszałek Senatu Tomasz Grodzki. "Dzisiaj Centralne Biuro Antykorupcyjne zamieniło się w policję polityczną, wiemy jak ogromna operacja została przeprowadzona przeciwko trzeciej osobie w państwie, panu marszałkowi Grodzkiemu, jak każdego dnia CBA próbuje wmówić Polakom, że pan marszałek ma coś na sumieniu" - powiedział poseł KO. Jak dodał, z CBA "prawdopodobnie zniknęło 15 milionów złotych". "W sprawie marszałka Grodzkiego pojawiają się oskarżenia dotyczące 40 groszy, CBA nawet dało ogłoszenie do gazety. Szanowni państwo - zwracam się teraz do Centralnego Biura Antykorupcyjnego - jeżeli szukacie złodziei, szukajcie u siebie" - podkreślił poseł Koalicji Obywatelskiej. Witek: Nie mam potwierdzenia takich faktów Do sprawy odniosła się marszałek Sejmu Elżbieta Witek. "O tym słyszałam tylko z mediów. Nie mam potwierdzenia takich faktów. Jest ułożony wstępny projekt kolejnego posiedzenia Sejmu, które rozpoczyna się w środę i będzie trwało do czwartku, proszę zatem nie oczekiwać ode mnie takiej decyzji dzisiaj" - powiedziała, pytana przez dziennikarzy w Sejmie.Jak podkreśliła, nie potrafi ocenić, czy sprawa jest poważna, bo, jak mówiła, "to są informacje medialne". "Ja nigdy nie opieram się na informacjach medialnych, tylko na sprawdzonych, potwierdzonych faktach" - zaznaczyła. Pytana, czy nadal ma zaufanie do służb, przytaknęła.W czwartek TVN24 podał, że szef CBA nagle odwołał i wysłał na emerytury dwóch kluczowych dyrektorów - szefa pionu finansów i szefa pionu bezpieczeństwa wewnętrznego. Zrobił to na miesiąc przed końcem swojej kadencji. Obaj dyrektorzy byli zaufanymi ludźmi Ernesta Bejdy, a także ministrów koordynatorów: Mariusza Kamińskiego i jego zastępcy Macieja Wąsika.