Konrad Piasecki: Szefowa sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego. Dzień dobry, witam. Joanna Kluzik-Rostkowska: - Dzień dobry,witam. Pani poseł, kiedy prezes zdecydował się na kandydowanie? - Ja tego dokładnie nie wiem. To znaczy, ta decyzja dojrzewała... A pani pierwszy sygnał o tym, że jednak tak, odebrała kiedy? - Prezes Jarosław Kaczyński zadzwonił do mnie w ubiegły piątek, poprosił mnie na spotkanie w sobotę, spotkaliśmy się w sobotę, wtedy poprosił mnie o to, żebym została szefem, szefową jego sztabu. Powiedziałam tak, bez zastanowienia. Przez weekend nie mówiono o tym głośno, bo... - Przez weekend nie mówiono o tym głośno, dlatego, że... ... stopniowano napięcie i podgrzewano zainteresowanie? - Nie, nie, nie. Niestety powody były znacznie bardziej smutne. W niedzielę pogrzeb Grażyny Gęsickiej, w poniedziałek pogrzeb Oli Natalii- Świat i uznaliśmy, że wyjdziemy z tą informacją po jej pogrzebie. Zadzwonił w piątek, zaprosił na sobotę i zapytała pani, co przeważyło, że się zdecydował? - Nie, nie pytałam, co przeważyło natomiast powiedziałam, że rozumiem... A jak pani myśli, co przeważyło? - Wie pan, to jest tak, że gdyby nie to, że Jarosław Kaczyński to brat bliźniak Lecha Kaczyńskiego, to sądzę, że w ogóle nie byłoby żadnych wątpliwości, że Jarosław Kaczyński powinien być kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Myślę, że tutaj bardzo duże znaczenie miało to, co się wydarzyło tuż po katastrofie. Te tłumy ludzie, które przychodziły oddawać hołd Lechowi Kaczyńskiemu i za tym szły takie głosy wsparcia i poparcia Jarosława Kaczyńskiego. Duże oczekiwanie społeczne. Mówi pani, nie byłoby w tym nic dziwnego, a jednocześnie słyszeliśmy, że Jarosław Kaczyński mówił, po cichu oczywiście, w stanie najwyższego emocjonalnego napięcia, że polityka się dla niego skończyła, że to koniec. - Ale proszę państwa, to jakby w takim sensie ludzkim, to jest zupełnie zrozumiałe. Ja bardzo prosiłabym o to, żeby tych słów, które padały tuż po katastrofie, jak również tych słów, które padały w czasie mów pogrzebowych, nie traktować jako słów polityka, słów kampanii wyborczej. Nie myśli pani, tak jak Marek Migalski, że jeśli w boju ginie król, to jego brat powinien dalej nieść sztandar? Czy taki sposób myślenia, czy takie sformułowania się w ogóle pojawiały w pani głowie, albo w rozmowie z prezesem? - Nie, to znaczy Jarosław Kaczyński mówi wprost m.in. w oświadczeniu, które wczoraj wydał, że chciałby kontynuować dzieło Lecha Kaczyńskiego. Ale proszę zwrócić uwagę, również w tym oświadczeniu jest odwołanie do wszystkich ofiar, które były na pokładzie tego samolotu, więc to jest kwestia znacznie szersza niż tylko dzieło Lecha Kaczyńskiego. A kim są ci prawi Polacy, o których pisze prezes, albo jak odróżnić prawych od "nie-prawych"? - Chciałabym, żebyśmy się tu dobrze zrozumieli. To nie jest tak, że Jarosław Kaczyński miał na myśli Polaków "prawych" w przeciwieństwie do tych "lewych" , czy zwolenników Prawa i Sprawiedliwości w przeciwieństwie do zwolenników Platformy Obywatelskiej. Miał na myśli prawych Polaków w takim rozumieniu ogólnym słowa "prawy" , czyli człowieka, który szanuje poglądy innych ludzi, ale również szanuje swoje państwo... Czyli każdy Polak jest prawy, albo może być prawy, albo powinien mieć aspiracje do bycia prawym. - Tak, każdy Polak, myślę, chce być prawym Polakiem, tak. Absolutnie proszę tego nie odczytywać jako intencję podziału, tylko jako intencję jedności. A zapytała pani: panie prezesie ma pan siłę na tę kampanię? - Powiedziałam: panie prezesie rozumiem, że ma pan siłę na tę kampanie. Powiedział: tak. Bo wygląda raczej na straszliwie zmęczonego, załamanego, oczywiste. - Myślę, że w takim osobistym sensie, to jest po prostu człowiek w pancerzu bólu, ale człowiek, który jest twardym człowiekiem, znam go 21 lat, więc jeżeli mówi: dam radę, to da. A dlaczego ma w takim razie zniknąć, bo wiemy, że ma? - Nie ma zniknąć. Oczywiście, będzie się pojawiał w kampanii, bo przecież jest naszym kandydatem. Ale słyszę, że na razie będzie na czymś w rodzaju urlopu, będzie odpoczywał, będzie zajmował się mamą, będzie skupiał się na innych rzeczach niż kampania. - Póki co, kwestia mamy nie jest oczywiście bez znaczenia. Nie chcę rozmawiać w tej chwili o szczegółach tej kampanii, bo przede mną zorganizowanie sztabu i przygotowanie tej kampanii, tak że trochę jest za wcześnie na te pytania. Rozumiem ciekawość. Kiedy by pani chciała, żeby ona rozpoczęła się na serio? Kiedy by pani chciała, żeby Jarosław Kaczyński wkroczył na sto procent w tę kampanię. - Proszę mnie zaprosić tutaj w przyszłym tygodniu, to powiem więcej. Teraz jest trochę za wcześnie. A stanie do debat? Będą debaty? Chciałaby pani debat z Bronisławem Komorowskim albo innymi kontrkandydatami? - Porozmawiajmy w przyszłym tygodniu. Naprawdę, jeszcze jest trochę za wcześnie. To zapytam o to, co już. W oświadczeniu Jarosław Kaczyński pisze: mam wsparcie rodziny. Rodziny, czyli? - Czyli córki Lecha Kaczyńskiego, jej męża i całej bliskiej rodziny. Mamy? - Mamy, w oczywisty sposób, jak zawsze w życiu. Chociaż mama cały czas nie wie? - Mama nie wie co się stało z Lechem, tak. A chciałaby pani, żeby Marta Kaczyńska brała aktywny udział w tej kampanii, żeby się włączyła, żeby pokazywała się razem z Jarosławem Kaczyńskim? - To jest pytanie do Marty Kaczyńskiej - czy będzie chciała i czy będzie mogła wziąć w tej kampanii udział. A ja pytam, czy pani by tego chciała? - Powiem szczerze, jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. To jest przede wszystkim pytanie do córki Lecha i Marii Kaczyńskich. A będziecie mówili w kampanii: Lech Kaczyński chciałby prezydenta Jarosława, albo przypominali, że chciał? - To jest oczywiste, że Lech Kaczyński chciał prezydenta Jarosława Kaczyńskiego. Nawet kiedyś, bardzo dawno temu mówił, że jego zdaniem Jarosław Kaczyński byłby lepszym prezydentem niż on. To jest taka oczywista rzecz. Myślę, że nawet nie trzeba tego przypominać ani o tym mówić. Bo nasuwa się pytanie: jaka ta kampania będzie? Rozumiem, że jakoś ją pani w głowie projektuje? Na ile imię Lecha Kaczyńskiego będzie w niej przywoływane? - Po pierwsze, ja bym nie chciała mówić, co zrobimy w kampanii - tylko chciałabym, żebyście państwo widzieli, co w tej kampanii robimy. Ja mam wielką nadzieję, że po tym wszystkim, co się wydarzyło, będziemy prowadzić my wszyscy - wszystkie sztaby wyborcze - solidną, rzeczową, retoryczną kampanię bez negatywnych wielkich emocji, bo one nie są tutaj potrzebne. Myślę, że są wręcz niewskazane. Wchodzimy w tę kampanię z sondażami: Komorowski - 47 proc., Kaczyński: 27 proc.. To nie najlepiej. - Wie pan, ale to jest sondaż przeprowadzony w chwilę po ogłoszeniu Jarosława Kaczyńskiego kandydatem. Więc jeśli został ogłoszony kilka minut po godzinie 15, to jest to bardzo dobry start. Proszę zajrzeć do dzisiejszych gazet. One pokazują, że może wydarzyć się wszystko. Jarosławowi Kaczyńskiemu dają bardzo duże szanse - mnie to bardzo cieszy. Już druga tura będzie sukcesem, czy tylko zwycięstwo będzie triumfem tej kampanii? - My walczymy o wszystko. Walczymy o zwycięstwo w drugiej turze. A jeśli się uda i prezes zostanie prezydentem. Porzuci partię, czy pozostanie szefem PiS-u? - Jeżeli Jarosław Kaczyński zostanie prezydentem, to szefem partii będzie kto inny, to oczywiste. Mówiło się przy Donaldzie Tusku, że to nie jest takie oczywiste. To była oczywiście inna rzeczywistość. - Jesteśmy w innej rzeczywistości. Jeszcze na koniec zapytam. Dlaczego pani? - Myślę, że jestem postrzegana jako centrowe skrzydło Prawa i Sprawiedliwości, poza tym, jako człowiek, który szuka zgody a nie waśni. A nie miała być pani szefową kampanii Lecha Kaczyńskiego? - Nie, nie miałam być szefową kampanii Lecha Kaczyńskiego. Weźmiesz udział w wyborach prezydenckich?