Miller wyjaśniał dziennikarzom w kuluarach Sejmu, że w czasie odsłuchiwania w Polsce kopii zapisu rejestratora dźwięku okazało się, że wystąpiła tam drobna usterka techniczna. - Ten rejestrator to stara technologia, taśma magnetofonu szpulowego. Gdy zapis doszedł do końca szpuli i miał nastąpić revers, przez moment taśma zaczęła biec w nieco innym tempie i nie byliśmy pewni, czy nagranie jest dokładne - powiedział. Jak poinformował, wczoraj w Moskwie spotkał się z szefową Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) Tatianą Anodiną i rozmawiał z nią właśnie o technicznych szczegółach współpracy. - Ponownie komisyjnie otworzyliśmy sejf z oryginałem "czarnej skrzynki" i dokonaliśmy ponownej kopii. Po odsłuchaniu upewniliśmy się, że nagranie jest prawidłowe - dodał. Wyjaśnił, że usterka techniczna zaistniała w środkowej części około 30-minutowego nagrania. Analiza zapisu to kwestia miesięcy Kilka tygodni potrzeba na odczytanie zapisu czarnej skrzynki tupolewa rozbitego pod Smoleńskiem, która rejestrowała parametry lotu, wyniki jej analizy to kwestia miesięcy - ocenił Jerzy Miller, który powrócił z Moskwy. - To naprawdę nie jest łatwa praca - a pracują bardzo dobre laboratoria. Dołożymy wszelkich starań, żeby to doprowadziło jak najszybciej do uzyskania efektu zrozumiałego dla członków komisji. Ale to musi jeszcze potrwać - dodał Miller. Dziennikarze pytali go, czy dowiedział się w MAK w Moskwie, na jakiej podstawie ekspertom rosyjskim udało się zidentyfikować na nagraniu głos dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusza Kazany - skoro polscy eksperci nie byli w stanie tego potwierdzić. - Dokument z transkrypcją jest z 2 maja - co nie oznacza, że MAK przestał analizować ten zapis. Z tego, co wiem, przeszli od etapu rozmów z ludźmi, którzy znali głosy pasażerów, do analiz czysto technicznych - czyli porównanie spektrum głosu. Teraz identyfikację będą prowadzili z użyciem komputerów - wyjaśnił i przyznał, że celem tego typu badań jest przypisanie odpowiednim osobom głosów uznawanych dotąd za anonimowe. 6 tomów rosyjskiego śledztwa Przekazanie polskiej prokuraturze sześciu tomów (ponad 1000 stron) akt śledztwa smoleńskiego, powinno nastąpić w "najbliższych dniach" - jak ustalono w Moskwie - powiedział rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa. Według niego, dokumenty te mają być przesłane pocztą dyplomatyczną. Nie mogło się to odbyć wcześniej z formalnego powodu braku podpisu osoby, która była przez pewien czas nieobecna. Już w końcu maja Prokuratura Generalna informowała, iż "przedmiotowe materiały obejmują m.in. protokoły przesłuchania świadków, protokoły oględzin przedmiotów zabezpieczonych na miejscu katastrofy i protokoły z identyfikacji ciał ofiar katastrofy". - Oczekujemy, że zostaną wysłane jeszcze w tym tygodniu - powiedział rzecznik PG Mateusz Martyniuk. Podczas wizyty w Moskwie, którą odbył wczoraj wspólnie z szefem MSWIA Jerzym Millerem, naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski rozmawiał też na temat rozpatrzenia i realizacji pozostałych polskich wniosków o pomoc prawną. Do tej pory strona polska wystosowała pięć takich wniosków. Rzepa powiedział, że ostatni z tych wniosków został wczoraj formalnie wysłany i jeszcze nie dotarł do rosyjskiej prokuratury. Parulski informował we wtorek w Senacie, że w przygotowanym piątym wniosku o pomoc prawną polska prokuratura prosi o "czasowe wydanie czarnych skrzynek jako niezbędnych dowodów w postępowaniu karnym".