Według resortu spraw zagranicznych decyzja ta wywołuje zaniepokojenie wśród rodziców i środowisk Polaków na Białorusi. "MSZ wyraża nadzieję, że odpowiednie władze Białorusi znajdą właściwe rozwiązanie tej sytuacji, wychodzące naprzeciw oczekiwaniom dzieci i ich rodziców i zostanie ono zrealizowane w duchu pozytywnego dialogu politycznego, którego celem jest poszukiwanie nowych form dobrosąsiedzkiej współpracy leżącej w interesie obu państw" - napisano w komunikacie biura rzecznika prasowego MSZ zamieszczonym na Twitterze. W szkołach polskich w Grodnie i Wołkowysku na Białorusi odbyły się w sobotę uroczystości z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Do placówki w Grodnie przyjęto w tym roku wszystkich chętnych - 87 dzieci. W Wołkowysku, pomimo działań i apeli rodziców i ZPB, nie udało się przekonać lokalnych władz i kuratorium do przyjęcia wszystkich chętnych i do pierwszej klasy poszło w tym roku tylko 18 dzieci. Odmówiono przyjęcia do szkoły 13 uczniów. "Z informacji przekazanych nam przez ministerstwo edukacji wynika, że zgłoszeń było 31, a więc 13 dzieci nie przyjęto" - powiedziała PAP Andżelika Orechwo, szefowa Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi (ZPB), a prywatnie - mama pierwszoklasisty i trzecioklasistki. "Cieszymy się, że dzięki naszym wspólnym staraniom w Grodnie mamy dzisiaj trzy pierwsze klasy. Niestety, sytuacja w Wołkowysku jest bardzo przykra i nie powinna mieć miejsca" - powiedziała Orechwo. Według działaczy ZPB "sztuczne ograniczanie" liczby dzieci przyjmowanych do państwowych szkół polskich jest ograniczeniem konstytucyjnych praw mniejszości. Orechwo przypomniała, że przyjęcie wszystkich chętnych dzieci zapowiadał w lipcu gubernator obwodu grodzieńskiego w rozmowie z marszałkiem Senatu Stanisławem Karczewskim. W piątek Zarząd Główny ZPB wystosował apel do prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki, domagając się interwencji i zaprzestania dyskryminacji polskich dzieci.