PAP: Będzie pan na posiedzeniu Rady Naczelnej PSL? Eugeniusz Kłopotek: - Niestety, akurat na tym posiedzeniu nie mogę być. Ale może nawet dobrze. Dlaczego?- Wszyscy znają moje poglądy. A teraz w kierunku PSL ze wszystkich stron płyną sygnały i naciski, żeby tylko pójść do wyborów parlamentarnych w koalicji. Mówi się, że jak nie pójdziemy do wyborów razem, to będzie po PSL. Ale nikt do tej pory nie chciał zauważyć, że naszych 16 kandydatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego uzyskało około 620 tys. głosów, co dało 4,5 procent poparcia. A co by było, gdyby startowało 130 kandydatów? Nie przekroczylibyśmy progu? Przecież do przekroczenia progu potrzeba było w granicach 750 tys. głosów. Jeżeli 16 osób zrobiło 620 tys., to pozostali nie zrobiliby setki? Dzisiaj opowiadanie, że wyborcy Platformy głosowali na PSL jest śmiechu warte. A tak niektórzy próbują to komentować. Tymczasem gdybyśmy startowali samodzielnie, mielibyśmy czystą kartę, nie musielibyśmy się tłumaczyć za wyskoki różnych LGBT-owców czy Jażdżewskich. Jest pan zdecydowanie za tym, żeby PSL startował samodzielnie? - Popełniliśmy błąd, idąc do wyborów w Koalicji Europejskiej. Część naszych stałych wyborców straciliśmy. Ale jeśli mamy zachować jeszcze naszą tożsamość, nie ma innego wyjścia, jak pójść samodzielnie. Przecież nawet nie wiadomo, jaka będzie ta koalicja. Słyszę, że Nowoczesna zaraz przestaje istnieć. Nie wiadomo, co się stanie z Wiosną. Jeśli mamy iść w takiej księżycowej koalicji, to jest początek końca Polskiego Stronnictwa Ludowego. To może powinien pan jednak być na tej Radzie, aby przekonywać do tego poglądu? - Przekonywałem na Radzie Naczelnej w lutym, ale wynik był druzgocący - 86 do 8 za koalicją. Dziś ewentualnie mógłbym dopuścić koalicję PO-PSL, w ramach której rządziliśmy przez 8 lat i nadal rządzimy w 8 sejmikach. Ale bez żadnych dodatków. Z SLD już nie? - Nie, wtedy już za bardzo się rozmywamy. Włodzimierz Czarzasty teraz zresztą triumfuje, pięciu starych zawodników wzięło mandaty. Niech wystartuje sam, zobaczy jak to będzie. Jakiego stanowiska Rady Naczelnej pan się spodziewa? Jaki jest rozkład sił? - Na pewno wahadło będzie się przesuwać w drugą stronę, w kierunku pójścia samodzielnego. Ale czy na tyle, aby ten pogląd przeważył, nie wiem. Mogę przypuszczać, że większość opowie się jednak za koalicją. Tym niemniej mój pogląd jest wyraźny: księżycowej koalicji - nie. Dopuszczam jedynie z samą Platformą. Wiem, że jest ryzyko pójścia samodzielnego, bo pieniędzy nie mamy. Ale jeśli wszyscy ci członkowie PSL, którzy są weryfikowani w różnych wyborach - posłowie, radni, do tego wójtowie, burmistrzowie, prezydenci - wszyscy dadzą swoje nazwiska, ze swoim potencjałem wyborczym spokojnie zrobimy w wyborach parlamentarnych 7-8 procent. W tę sobotę jeszcze Rada Naczelna PSL nie podejmie ostatecznej decyzji? - Będzie tylko dyskusja, każdy będzie mógł się wypowiedzieć, ale decyzja będzie podjęta na następnej Radzie, choć jeszcze w czerwcu. Ale już będzie można wyczuć, w jakim kierunku to idzie. Rozumiem, że prezes Władysław Kosiniak-Kamysz jest w trudnej sytuacji. Niech jednak ręka boska broni tych, którzy go będą chcieli teraz rozliczać za to, co się stało 26 maja. Pierwszy go będę bronił, choć byłem przeciwko wejściu do tej koalicji. Dostał zdecydowane poparcie i poszedł w tym kierunku. Niestety przegraliśmy. Bo tym, że mamy trzech eurodeputowanych nie powinniśmy się chwalić. Potraciliśmy część naszych wyborców i części już nie odzyskamy, bo poszli do PiS. Ale przy wystawieniu najlepszej drużyny jesteśmy w stanie 7-8 procent wziąć. Rozmawiał Piotr Śmiłowicz (PAP)