Zawsze przygotowuje się lotniska zapasowe - Chciałbym państwu powiedzieć, że lotniska zapasowe zostały jak w każdym przypadku lotu VIP-owskiego określone przez załogę i zostały wskazane dwa lotniska: Mińsk białoruski oraz docelowo także Witebsk - mówił w Sejmie szef resortu obrony. Poinformował, że zamówienie z Kancelarii Prezydenta, na podstawie którego rozpoczęto wstępne planowanie i przygotowywanie lotu do Smoleńska 10 kwietnia, wpłynęło do 36. pułku lotniczego 3 marca. - Potem po odpowiednich korektach, które się bardzo często zdarzają i po otrzymaniu 30 marca kolejnej korekty zamówienia, te dwa lotniska zostały wytypowane. Załoga w dniach 8 i 9 kwietnia, a zatem w przeddzień i dwa dni przed lotem, dopracowywała szczegóły, planowała lądowanie, także na lotniskach zapasowych - mówił Klich. Powiedział, że w myśl porozumienia między czterema kancelariami: prezydenta, premiera, Sejmu i Senatu z 2004 r., organizatorem konkretnego lotu jest właśnie jedna z tych kancelarii. Tłumaczył, że zgodnie z procedurą organizator lotu kontaktuje się bezpośrednio z wojskiem za pośrednictwem dowództwa sił powietrznych. - W każdym takim locie to kancelarie są dysponentami i organizatorami, natomiast wojsko, 36. pułk realizuje takie zamówienie. Odbywa się to poza ministrem obrony narodowej i poza urzędem ministra - mówił Klich. Zaznaczył, że do tej pory nie było praktyki, by o konkretnych lotach byli informowani szefowie resortu. Potwierdził, że Kancelaria Prezydenta poinformowała go, że głowa państwa zamierza zaprosić do wzięcia udziału w uroczystościach 10 kwietnia w Katyniu dowódców sił zbrojnych. Podkreślił, że informacja o locie tych dowódców na pokładzie jednego samolotu nie została mu dostarczona, ale - jak zaznaczył - nie musiała być mu przekazana. Przyznał jednak, że wiedział o tym, że szef sztabu generalnego gen. Franciszek Gągor udaje się wspólnie z prezydentem do Katynia, ale dowiedział się o tym bezpośrednio od niego. Klich zaznaczył również, że nie ma procedur dotyczących przelotów VIP-ów obowiązujących wszystkie kraje należące do NATO. Podkreślił jednak, że zwyczajem jest to, że na pokładzie jednego samolotu nie lecą najważniejsze osobistości. Klich mówił też, że piloci latający m.in. samolotami TU-154 - po katastrofie wojskowej CASY, do której doszło w 2008 r. - przechodzą specjalne szkolenia także z zakresu lądowania w minimalnych warunkach atmosferycznych. Podkreślił, że po katastrofie z 2008 r. wdrożone zostały wszystkie zalecenia dotyczące poprawy procedur. Siły zbrojne działają prawidłowo - Polskie siły zbrojne funkcjonują prawidłowo i nieprzerwanie; bezpieczeństwo państwa polskiego i jego obywateli jest niezagrożone, a system obronny państwa funkcjonuje według dotychczasowych zasad - powiedział szef MON Bogdan Klich. Podczas posiedzenia sejmowej komisji obrony narodowej Klich poinformował posłów, że od dnia katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem nie zanotowano żadnych niepokojących symptomów, które mogłyby zakłócić funkcjonowanie polskich sił zbrojnych w kraju czy w misjach zagranicznych. W katastrofie 10 kwietnia zginęli dowódcy wszystkich rodzajów polskich sił zbrojnych. Szef MON podkreślił, że kierownictwo tego resortu i dowództwo sił zbrojnych zaraz po otrzymaniu informacji o wypadku przystąpiły do działań mających zapewnić ciągłość funkcjonowania systemu obronnego kraju. Jak dodał, 12 kwietnia w godzinach południowych odbyło się cotygodniowe posiedzenie kierownictwa resortu obrony, a w kolejnych dniach przeprowadził telekonferencję z dowódcami polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie. - Ta rozmowa (...) upewniła mnie co do tego, że choć sytuacja bezpieczeństwa w Afganistanie pogorszyła się z końcem zimy, czego się spodziewaliśmy, to zadania są realizowane w sposób nieprzerwany - powiedział.