Chodzi o serię artykułów, w których "Fakt" informował, że Edyta M., była już naczelnik w Departamencie Polityki Lekowej i Farmacji w Ministerstwie Zdrowia, odkryła, że defraudowane są państwowe pieniądze. W grę wchodzić miały interesy koncernów farmaceutycznych. Ministerstwo miało ustalić urzędowe ceny leków - m.in. Gilenya i Pradaxa - na wyższym poziomie niż przewiduje ustawa refundacyjna. Gdy Edyta M. poinformowała przełożoną o łamaniu prawa przy wydawaniu decyzji refundacyjnych, zaczęła być przez nią, jak twierdzi, prześladowana, a w końcu zwolniona. Stanowisko Ministerstwa Zdrowia "Nieprawdziwe są informacje o tym, że w Ministerstwie Zdrowia decyzje były wydawane w sposób nieprawidłowy. (...) Niezwłocznie po otrzymaniu informacji o rzekomych nieprawidłowościach, przedmiotowe decyzje zostały poddane weryfikacji, w wyniku której nie stwierdzono, aby były obarczone wadami. Wewnętrzne ustalenia z jednej strony nie dały powodów do tego, aby uznać, że wydane decyzje były niezgodne z prawem, a z drugiej strony - potwierdzają, że przy ich podejmowaniu kierowano się przede wszystkim dobrem pacjentów" - informuje resort z zdrowia w oficjalnym komunikacie. Zarzuty, że ministerstwo przedkłada interes koncernów farmaceutycznych ponad dobro pacjentów nazwano "kłamliwymi". "Gdyby nie wydano pozytywnych decyzji w omawianych przypadkach, pacjenci zostaliby pozbawieni refundowanego leku i tym samym groziłoby im przerwanie leczenia. (...) Jednocześnie podkreślamy, że wszystkie przedmiotowe decyzje były korzystne także z punktu widzenia finansów publicznych" - czytamy. W komunikacie poinformowano również, że minister zdrowia Łukasz Szumowski po otrzymaniu informacji o rzekomych nieprawidłowościach, "chcąc wykluczyć jakiekolwiek wątpliwości", zwrócił się do CBA o zbadanie sprawy. Sprawa mobbingu "W odniesieniu do opisywanej przez dziennik "Fakt" sprawy rozwiązania stosunku pracy z jedną z urzędniczek, informujemy, że w Departamencie Polityki Lekowej i Farmacji zaistniał konflikt personalny, który negatywnie wpływał na funkcjonowanie tego departamentu. Jego skutkiem było wszczęcie w Ministerstwie Zdrowia dwóch procedur antymobbingowych. Niezależne komisje, które działały z należytą starannością i w oparciu o przepisy prawa, stwierdziły, że działania podejmowane przez obie strony nie wyczerpują znamion kodeksowej definicji mobbingu. Nie jest także prawdą, jak podaje dziennik "Fakt", że jedna ze stron tego sporu nie miała możliwości skorzystania z prawa do przedstawienia swojego stanowiska, bowiem w ramach obowiązujących procedur mogła i aktywnie korzystała z przysługujących jej w tym zakresie praw" - głosi komunikat. Ministerstwo potwierdziło, że obie urzędniczki nie pracują już w resorcie, jednocześnie zapewniając, że zwolnienie "nie wiązało się z rzekomymi nieprawidłowościami przy wydawaniu decyzji refundacyjnych".