Podobne praktyki stosowano w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej. Rok temu w wybuchu metanu zginęły tam 23 osoby. Po tej katastrofie związkowcy z Sierpnia '80 w Szczygłowicach wypowiedzieli wojnę dyrekcji swojej kopalni i powiadomili prokuraturę. W sprawę włączyła się ABW. - Sprawa jest obiecująca, ale na razie nikomu nie przedstawiono zarzutu, mówi Michał Szułczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. W sierpniu górnicy pracowali w chodniku, gdzie stężenie metanu było przekroczone siedmiokrotnie. To cud, że jeszcze nikt nie zginął, mówi Marcin Płaczek, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego "Sierpień '80" w kop. Szczygłowice. Związkowcy odkryli, że pracownicy dozoru nakłaniali górników, by składali fałszywe zeznania o lewych odczytach stężenia metanu. Dlatego Płaczek przyszedł w poniedziałek do ABW z dyktafonem. Przyniósł zapis 12-minutowej rozmowy, którą nadsztygar Leszek P., inspektor działu bhp w kopalni, odbył w lipcu z jednym z górników. Nadsztygar namawia górnika, by oświadczył w prokuraturze, że w kopalni nie ma żadnej afery, a przy czujnikach manipulowano na polecenie Sierpnia '80, który na siłę szukał dowodów przestępstwa. Na pytanie górnika czy ma kłamać, jego zwierzchnik tak oto odpowiada: "Czemu kłamać? K... mać! Jest mi potrzebne stwierdzenie, że to Sierpień kazał te czujniki dać niżej (...)., a nie, że te czujniki, k..., od iks czasu u nas tak wiszą. (...) W tym momencie jest to dowód przeciwko pewnym panom - mówi nadsztygar P. i sugeruje górnikowi, że jeśli zmieni zeznania i obciąży związkowców, nie zostanie przeniesiony na gorszy oddział i spokojnie doczeka emerytury".