Tak postanowił w poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie. Sąd nie uwzględnił wniosku pełnomocnika górników z "Wujka" oraz prokuratury o powołanie nowego zespołu biegłych do zbadania 87-letniego Kiszczaka. W październiku sąd przesłuchał troje lekarzy, którzy wcześniej uznali, że Kiszczak jest bezterminowo niezdolny do udziału w piątym procesie w sprawie "Wujka". Po tych zeznaniach prok. Zbigniew Zięba wniósł o nowych biegłych, by określili, na jakich warunkach Kiszczak mógłby brać udział w sprawie. Biegli nie wydali wiążącej opinii - mówili pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych, którzy wnieśli o nowych biegłych. Obrońca nieobecnego Kiszczaka mec. Grzegorz Majewski sprzeciwił się tym wnioskom. Wniósł o zawieszenie procesu z powodu złego zdrowia swego klienta. W poniedziałek sąd uznał, że nowy zespół biegłych nie jest potrzebny, bo dotychczasowi biegli "wyjaśnili na rozprawie powstałe wątpliwości". Zarazem sąd uznał za konieczne przebadanie Kiszczaka pod względem psychiatrycznym i psychologicznym. "Nie wie, co się dzieje na sali" Sędzia Anna Wielgolewska powiedziała, że wobec choroby Alzheimera sąd uznał za niezbędne zbadanie podsądnego przez specjalistę od neuropsychologii, czemu muszą też towarzyszyć badania psychiatryczne. W czerwcu br. do sądu wpłynęły wyniki badań Kiszczaka, który skarży się na liczne dolegliwości. Zespół lekarzy warszawskiego Zakładu Medycyny Sądowej różnych specjalności uznał, że zdrowie nie pozwala, by był on sądzony. W lutym br. Majewski mówił, że od 20 lat badania pokazują zawansowanie chorób Kiszczaka. Według obrony nasiliły się objawy neurologiczne wraz z utratą słuchu; jest też podejrzenie choroby Alzheimera. Sam Kiszczak mówił wtedy sądowi, że "nie wie, co się dzieje na sali". Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka, że umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając jako szef MSW 13 grudnia 1981 r. szyfrogram do jednostek milicji mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom oddziałów MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały - co miało być podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek". Z powodu złego stanu zdrowia Kiszczaka jego sprawę wyłączono w 1993 r. z katowickiego procesu zomowców, w którym po kilku procesach zapadły ostateczne wyroki skazujące ich na kary od 3,5 roku do 6 lat więzienia. Kiszczak, któremu grozi do 8 lat więzienia, nie przyznaje się do zarzutu. Jego pierwszy proces ruszył w 1994 r. W 1996 r. SO uniewinnił go. W 2004 r. skazał na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie go uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie.