- Nie mogło być poważnych rozmów z Kuroniem i Michnikiem, kiedy ich koledzy siedzą w więzieniu. Była to trudna sprawa z uwagi na uwarunkowania. Więzienia były pełne. Rozmowy czołowych więźniów w willi USW w Chylicach zostały zerwane przez Michnika. Inne próby nie powiodły się - powiedział. - Do początku lat osiemdziesiątych byłem zwolennikiem tamtego ustroju. Miałem do niego wiele zastrzeżeń, ale uważałem, że jest to ustrój, który w trudnym okresie dla Polski zrobił wiele; mieliśmy granice na Odrze i Nysie, odbudowano kraj, zlikwidowaliśmy analfabetyzm, wprowadziliśmy bezpłatne świadczenia społeczne - powiedział Kiszczak. Pierwszym krokiem - jak powiedział - w drodze do zmian było uwolnienie więźniów politycznych. - W 1986 roku ukazała się amnestia, która objęła więźniów politycznych, z tym, że była ona tak skonstruowana, że nie obejmowała czołówki Solidarności, czołówki KPN - 220 więźniów - powiedział. Zaznaczył, że skierował w tej sprawie pismo do Prokuratora Generalnego i wówczas zostali zwolnieni wszyscy więźniowie polityczni. Jednocześnie - jak podkreślił - na jego polecenie 11 września przeprowadzono 3,5 tys. rozmów z potencjalnymi więźniami politycznymi. - Zrobiłem duży gest wobec opozycji; ogłosiłem, że za przestępstwa natury politycznej nikt w Polsce nie będzie pociągany do odpowiedzialności karnej, że nikt w Polsce nie będzie skazany za przestępstwa związane z działalnością polityczną - zaznaczył Kiszczak. - I słowa dotrzymałem - podkreślił. Zdaniem Kiszczaka "w tym czasie do 1988 roku nic Solidarności nie wychodziło, żaden strajk im się nie udawał". "Próby zorganizowania strajku w skali całego kraju na wzór tych z lat osiemdziesiątych, a także wyprowadzenia ludzi na ulice - w maju 88 roku i w sierpniu 1988 roku". - Obie próby się nie powiodły - powiedział. - Zastrajkowała część stoczni Lenina, zastrajkowała część huty Katowice, Kraków, parę kopalń na Śląsku i to wszystko. Podobna historia była w 88 roku, w sierpniu - dodał. Rozmowy z opozycją - jak powiedział - rozpoczęły się od spotkania Kiszczaka z Wałęsą przy ul. Zawrat w Warszawie 31 sierpnia 1988 roku. - Był też biskup Jerzy Dąbrowski; ja w ostatniej do towarzystwa dobrałem (Stanisława) Cioska - powiedział. Kiszczak zaznaczył, że w trakcie pierwszej rozmowy zaproponował rozmowy z opozycją w formie Okrągłego Stołu. - Powiedziałem: panowie, proponuję wam rozmowy w formie Okrągłego Stołu, nie robimy żadnych wstępnych ustaleń; proponujemy wam wybory kontraktowe: 35 proc. posłów na Sejm, czyli 161 posłów - podkreślił. Podkreślił, że "wtedy nie było jeszcze mowy o wolnych wyborach do Senatu". - Powiedziałem: będziemy wspólnie rządzili do wyborów w 1993 roku, następne wybory będą całkowicie wolne. Będzie rządził ten, kto je wygra - zaznaczył. - Zauważyłem, że oni przypuszczali, że ja ich chcę wprowadzić w maliny - że proponuję rozmowy, które ich skompromitują, nic nie załatwią - powiedział. Wałęsa - jak mówił Kiszczak - upierał się, by "w komunikacie poszła nota, że władza rozmawia z nim, jako przewodniczącym Solidarności, której nie było". - I był drugi warunek - że Solidarność zostanie reaktywowana, odbudowana, odtworzona - powiedział. - Potrzeba kilka tygodni lub miesięcy, żeby powoli aparat władzy partyjnej przyzwyczaić do tego, że będą rozmowy z Solidarnością, trzeba przyzwyczaić kadrę oficerską, trzeba przyzwyczaić wojsko - powiedział. - Przyzwyczaić ponad 7 mln członków OPZZ - dodał. W grudniu 1988 roku i w styczniu 1989 odbyło się Plenum KC PZPR, na którym pojawiła się sprawa rozmów z Solidarnością. - Na pierwszej części Plenum otrzymałem sygnały, że na drugiej części plenum będzie zmowa członków KC, która przegłosuje przerwanie rozmów z Solidarnością, unieważnienie rozmów o Okrągłym Stole i zerwanie kontaktów z Solidarnością - mówi Kiszczak. Wówczas - jak powiedział - generał Jaruzelski poprosił ministra obrony narodowej generała Floriana Siwickiego i w trójkę ustalili, że podają się do dymisji. - Uzgodniliśmy, że generał Jaruzelski w imieniu nas trzech wystąpi na Plenum i w imieniu nas trzech złoży dymisję - powiedział. W ostatnim momencie na wniosek Jaruzelskiego dołączono jeszcze premiera Mieczysława Rakowskiego. - Demonstracyjnie wyszliśmy z sali - do nas dołączyło jeszcze paru członków biura politycznego - dodał. Obradami pokierował profesor Henryk Jabłoński, były przewodniczący Rady Państwa. - Nad ranem doszło do głosowania. I w wyniku głosowania zdecydowana większość opowiedziała się za rozmowami z Solidarnością, za legalizacją Solidarności i nowymi wyborami w czerwcu do parlamentu - powiedział Kiszczak. Na spotkaniu w Magdalence 21 stycznia 1989 roku ustalono - jak powiedział - podział 56 miejsc przy Okrągłym Stole. - Mniej więcej strony solidarnościowa i rządowa były równorzędne przy Okrągłym Stol - powiedział. W trakcie rozmów warunkiem - jak podkreślił Kiszczak - było to, że wybory miały być niekonfrontacyjne. - Chcieliśmy, żeby wybory odbyły się spokojnie, żeby spokojnie Solidarność wzięła 161 mandatów, a władza resztę i żeby wspólnie uczciwie rządzić przez te cztery lata, do następnych wyborów, które miały się odbyć w 1993 roku i które miały być zupełnie wolne - powiedział. Podkreślił, że "miał rządzić Polską po 1993 roku ten, kto te wybory wygra". Według Kiszczaka "Solidarności" udało się "przekonać społeczeństwo polskie, że nowa władza, która po komunistach przejmie władzę w Polsce utrzyma wszystkie przywileje, które miało od komunistów, a więc darmowe mieszkania, darmowe leki, wczasy i uczelnie, a oprócz tego doda wolny rynek, wolność słowa, wolność zgromadzeń". - Wybory były całkowicie wolne i tego jako szef MSW dopilnowałem - powiedział. - Dostaliśmy te 65 proc., mogliśmy utworzyć rząd w oparciu o starą koalicję, ale styl, w jakim te wybory przegraliśmy, był dla nas kompromitujący - powiedział. Odnosząc się natomiast do pierwszego rządu powiedział: "Mazowiecki to był to mądry, rozsądny pan, spokojny, zrównoważony pan. To samo profesor Geremek, człowiek mądry i rozsądny. Cała ta ekipa, która przejęła władzę to byli ludzie dojrzali politycznie". - Co by nie mówić o rządzie Mazowieckiego, Kuronia, Geremka - to był rząd złożony z mądrych i rozsądnych ludzi, którzy tę Polskę mogli rozsądnie budować - ocenił.