Pierwszy raz usłyszeliśmy o nich, gdy w lipcu 2007 r. tornado nawiedziło Częstochowę. Media ogólnopolskie milczały o zagrożeniu, ponieważ Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej je przegapił. Nikt nie zginął, bo niebezpieczeństwo w porę dostrzegli łowcy burz i poinformowali komercyjne media. Także w tym roku łowcy kilka razy byli szybsi niż IMGW, ostrzegając przed nawałnicami na swojej stronie internetowej (www.lowcyburz.pl). - Analizujemy dostępne w Internecie mapy synoptyczne. Gdy w naszej okolicy ma wystąpić jakieś groźne zjawisko meteorologiczne, ruszamy w teren, robimy zdjęcia, kręcimy filmy i opisujemy wszystko, co uda nam się zaobserwować. Jeżeli sytuacja jest szczególnie groźna, informujemy media, żeby ostrzegły okolicznych mieszkańców - mówi Jarosław Turała, prezes stowarzyszenia Polscy Łowcy Burz. Podobne stowarzyszenia działają też na Zachodzie. Najliczniejsze jest w USA, gdzie polowaniem na burze zajmuje się prawie 280 tys. wolontariuszy.