Pewnej zimowej nocy na moście kolejowym niedaleko Sztokholmu maszynista zauważa przy torach broczącego krwią człowieka. Ranny trafia do szpitala z rzadkim w tych okolicach ciężkim zakażeniem bakteryjnym, tak zwaną chorobą legionistów. Zaskoczenie jest jeszcze większe, kiedy okazuje się, że tajemniczy chory od siedmiu lat widnieje w rejestrze zmarłych. Wszystko wskazuje na to, że jest jedną z wielu nieodnalezionych dotąd ofiar seryjnego mordercy Jurka Waltera. Ale jakim cudem odnalazł się po tylu latach, skoro jego niedoszły zabójca od dawna odsiaduje wyrok? I kim jest tajemniczy Piaskun? Fragmenty: Jest środek nocy, śnieg zawiewa znad morza. Młody mężczyzna idzie przez wysoki most kolejowy w kierunku Sztokholmu. Twarz ma bladą jak zaparowane szkło. Dżinsy zesztywniały od zakrzepłej krwi. Idzie pomiędzy szynami, przekraczając podkłady. Pięćdziesiąt metrów pod nim majaczy lód pokrywający wody zatoki jak wąskie, białe prześcieradło. Białe drzewa i stojące w porcie cysterny z ropą są prawie niewidoczne. Śnieg, wirując, przecina światła dźwigu załadunkowego gdzieś daleko w dole. Ciepła krew spływa po prawym przedramieniu mężczyzny na dłoń, a potem skapuje z koniuszków palców. Słychać szum i brzęczenie, gdy nocny pociąg zbliża się po torach dwukilometrowego mostu. Młody mężczyzna zatacza się, siada na szynie, ale zaraz wstaje i rusza dalej. Pociąg przecina powietrze, widoczność pogarsza śnieżna kurzawa. Lokomotywa TRAXX jest już pośrodku mostu, kiedy maszynista dostrzega postać na torach. Trąbi i widzi, że człowiek się potyka, odskakuje w lewo, na sąsiedni tor, i chwyta się barierki. Ubranie mężczyzny łopocze na wietrze. Most trzęsie się pod jego stopami. Człowiek stoi nieruchomo, z szeroko otwartymi oczami, nie puszczając barierki. Nic, tylko wirujący śnieg i pochłaniająca wszystko czerń. Zakrwawiona dłoń zaczyna przymarzać, mężczyzna odrywa ją i idzie dalej. Nazywa się Mikael Kohler-Frost. Zaginął trzynaście lat temu, a przed siedmiu laty uznano go za zmarłego. ----- Szpital Löwenströmska, oddział psychiatrii sądowej o wzmocnionym zabezpieczeniu Stalowa brama zamyka się z głuchym łoskotem za nowym lekarzem. Metaliczne echo goni go w dół spiralnych schodów. Anders Rönn czuje na plecach zimny dreszcz, kiedy nagle zapada martwa cisza. Dziś zaczyna pracę w zamkniętym zakładzie detencyjnym dysponującym warunkami maksymalnego zabezpieczenia. W ściśle odizolowanym bunkrze od trzynastu lat przebywa podstarzały Jurek Walter. Został skazany na internację psychiatryczną ze specjalnymi warunkami wypisu. Młody lekarz niewiele wie o swoim pacjencie oprócz samej diagnozy: "Schizofrenia niezróżnicowana. Myślenie chaotyczne. Ostre stany psychotyczne powracające gwałtownymi napadami". Anders Rönn legitymuje się na poziomie zero, zostawia komórkę, zawiesza klucz na kracie w szafce i dopiero wtedy strażniczka otwiera mu pierwsze drzwi do śluzy. Lekarz wchodzi, czeka, aż drzwi się zamkną i podchodzi do następnych. Kiedy słychać sygnał, strażniczka otwiera także i te. Anders odwraca się i macha jej, a potem rusza korytarzem w stronę pokoju socjalnego na oddziale zamkniętym. Główny specjalista na oddziale Roland Brolin jest mężczyzną około pięćdziesiątki o opadających ramionach i krótko obciętych włosach. Stoi, paląc papierosa, w części kuchennej pod wentylatorem i przegląda artykuł w magazynie Związku Zawodowego Pracowników Średniego Szczebla Służby Zdrowia. Tekst dotyczy przepaści dzielącej poziom wynagrodzenia kobiet i mężczyzn. - Jurek Walter nigdy nie może zostać sam bez nikogo z personelu - mówi starszy lekarz. - Nie wolno mu spotykać innych pacjentów, nie wolno mu przyjmować odwiedzających, nie wolno mu wychodzić na podwórze. Nie wolno... - Nigdy? - pyta Anders. - To raczej nie jest dozwolone, takie zamykanie... - Nie, nie jest - ucina ostro Brolin. - Co on właściwie zrobił? - Same przyjemne rzeczy - odpowiada Roland i rusza korytarzem. Chociaż Jurek Walter jest najgroźniejszym seryjnym mordercą w historii Szwecji, nie jest znany ogółowi. Obrady w ratuszu i w pałacu Wrangla odbywały się za zamkniętymi drzwiami i są ściśle tajne. Kiedy Anders Rönn i główny specjalista Roland Brolin przechodzą przez kolejne drzwi antywłamaniowe, młoda kobieta o wytatuowanych ramionach i z kolczykami w policzkach mruga do nich. - Wróćcie żywi - mówi krótko. - Nie masz się co niepokoić - mówi Roland do Andersa, zniżając głos. - Jurek Walter jest spokojnym, starszym panem. Nie bije się i nie podnosi głosu. Naszą główną zasadą jest nigdy do niego nie wchodzić. Ale Leffe z nocnej zmiany widział, jak chował nóż pod materacem, więc oczywiście musimy go skonfiskować. - W jaki sposób? - pyta Anders. - Złamiemy zasady. - Wejdziemy do Jurka? - Ty wejdziesz... i grzecznie poprosisz o nóż. - Mam wejść...? Roland Brolin wybucha śmiechem, a po chwili wyjaśnia, że zamiast jak zwykle podać pacjentowi zastrzyk z Risperdalu, przedawkują Zypadherę. Brolin przeciąga kartę przez kolejny czytnik i wbija kod. Słychać wysoki sygnał i szum zamka. - Czekaj - mówi Roland i podaje Andersowi pudełeczko z żółtymi zatyczkami do uszu. - Powiedziałeś, że nie krzyczy. Roland rozciąga usta w smętnym uśmiechu i przygląda się koledze zmęczonym wzrokiem, a potem wyjaśnia: - Jurek Walter będzie mówił do ciebie spokojnie, na pewno sympatycznie - opowiada z powagą. - Ale potem wieczorem, w drodze do domu, skręcisz na przeciwległy pas i zderzysz się czołowo z ciężarówką... albo wpadniesz do sklepu z narzędziami i kupisz siekierę, zanim odbierzesz dzieciaki z przedszkola. - Mam się teraz zacząć bać? - Anders uśmiecha się. - Nie, ale zachować, mam nadzieję, ostrożność - mówi Roland. Anders nie jest typem farciarza, ale kiedy znalazł w "Gazecie Lekarskiej" ogłoszenie o długoterminowym zastępstwie na zamkniętym oddziale psychiatrii sądowej, serce mocniej mu zabiło...