Mateusz Kijowski w rozmowie z dziennikarzem "Rzeczpospolitej" Jackiem Nizinkiewiczem odniósł się do doniesień o podziałach wewnątrz Komitetu Obrony Demokracji. "Słyszałem, że KOD dzieli się na murarzy i grabarzy. Murarze to ci, którzy stoją za mną murem. Mówi się też o filomatach i filaretach" - wylicza. Jednocześnie zaznacza, że jest przeciwny tym podziałom, bo szkodzą one nie tylko samemu KOD-owi, ale także wspólnej sprawie i Polsce. "Zebraliśmy się, żeby chronić Polskę przed antydemokratycznymi zakusami. Im bardziej KOD się dzieli, na tym więcej może sobie pozwolić PiS" - podkreśla. W kontekście pytania o swoje dalsze przewodzenie ruchowi Kijowski argumentuje, że wielu członków komitetu oczekuje od niego, żeby kontynuował misję aż do wyborów krajowych. "To już tylko kilka tygodni. Decyzja wyborców to najlepsza weryfikacja w demokratycznej organizacji" - precyzuje. Jednocześnie powtarza, że "jako przewodniczący KOD nie pobierał żadnego wynagrodzenia". "Firma, dla której pracowałem, wykonywała niektóre usługi informatyczne. Koszty z tego tytułu były nieporównanie mniejsze niż wydatki na przykład partii politycznych na usługi informatyczne. Usługi świadczyłem od początku KOD-u - od listopada 2015 roku. W marcu 2016 zarząd KOD-u razem z Komitetem Społecznym podjęli decyzję, że część mojego zaangażowania - tę informatyczną - będą opłacać. Zostało wystawionych sześć faktur i na tym koniec" - wyjaśnia. Kijowski potwierdził, że ma w strukturach KOD wrogów. "Na pewno są w KOD osoby, które utopiłyby mnie w łyżce wody. Ale nie po to się zebraliśmy, żeby się zwalczać. Teraz musimy usprawnić działania KOD i razem walczyć o demokrację w Polsce" - tłumaczy w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Wskazuje również na tych, którym zależy na skłóceniu członków ruchu. Powtarza też swoją wcześniejszą tezę wskazującą na to, że KOD od dawna znajduje się w polu zainteresowania służb specjalnych. "Próbowano mi podrzucać treści pedofilskie, ale to się nie powiodło, próbowano mnie wmontować w jakieś afery korupcyjne - też bezskutecznie. No to wyskoczyły faktury. A że niektórym - również kolegom z KOD - nie udało się utrzymać emocji na wodzy, udało się sztucznie stworzyć konflikt. Do tego uderza się we mnie sprawami prywatnymi - jeśli nie masz argumentów, to się przyczep alimentów. A sprawa moich alimentów nie jest tajemnicą ani sensacją" - zaznacza. Pytany o dalsze plany i perspektywy dla Komitetu Obrony Demokracji podkreśla, że z pewnością "nie przekształci się on w partię polityczną". "Po moim trupie lub po usunięciu mnie z KOD. Póki tu jestem, KOD będzie obywatelskim ruchem społecznym, całkowicie apartyjnym. Jak długo utrzyma tę formułę będę w nim działał - również jeśli nie będę jego szefem" - precyzuje. Więcej w "Rzeczpospolitej".