Jak informuje dziennik, 31 lipca 1961 r., o godz. 21.57. Dorotkę Gawin odwiedzali z prezentami najwyżsi przedstawiciele władz. Życzyli jej szczęścia. Zainteresowanie trwało krótko. Dziś pani Dorota żyje w nędzy. Mieszka w ruderze, w Czeladzi. Z mężem i dwiema córkami żyje w jednej izbie. Bez łazienki, gazu, kanalizacji. Czteroosobowa rodzina musi przeżyć za 900 zł miesięcznie. Jak się okazuje, jedna z dwóch córek pani Doroty cierpi na porażenie mózgowe. Prawie nie widzi, nie mówi. Burmistrz Czeladzi o tym, że 30-milionowa obywatelka mieszka w jego mieście, dowiaduje się dopiero od dziennikarzy i od razu deklaruje pomoc - czytamy w "SE".