Bartłomiej Knapik: Skąd się wziął Święty Mikołaj i tradycja z nim związana? Dorota Jasnowska: - Na przełomie III i IV wieku był biskupem miasta Myra, leżącego w Azji Mniejszej, dziś Demra w Turcji. Był znany z wielkiej dobroci. - Opiekował się dziećmi? Niestety, nie zachowały się dokładne informacje o jego życiu i działalności. Najwięcej o nim samym można dowiedzieć się z legend. Według jednej z nich miał być patronem panien bez posagu. Uratował trzy siostry, których ojciec nie miał pieniędzy na posag, przed domem publicznym, wrzucając przez okno trzy złote kule. Miał się też opiekować marynarzami, bo kiedyś, gdy wypłynął z nimi w rejs i rozpętała się straszliwa burza, modlitwami wybłagał poprawę pogody. - A obchodzimy jego święto 6 grudnia, bo to jego imieniny? W kalendarzu 6 grudnia to, owszem, imieniny Mikołaja, tego dnia biskup Myry zmarł. W kalendarzu liturgicznym 6 grudnia wspominamy św. Mikołaja, a w obrzędowości dorocznej 6 grudnia nieodłącznie kojarzony jest z dniem, w którym św. Mikołaj rozdaje prezenty. - Skoro pochodził z Turcji, to skąd się wzięła jego czapka, płaszcz i renifery? W ikonografii chrześcijańskiej przedstawiany był z pastorałem i ubrany w szaty biskupie. Potem jego legenda wędrowała przez różne strony świata. Aż w latach 30. specjaliści od marketingu Coca-Coli wymyślili znanego nam z popkultury Mikołaja. I ta marketingowa kreacja zdominowała dziś wszystkie starsze opowieści. Jest już adwent, a Mikołaje w sklepach namawiają nas na zakupy. I to nie tylko czerwone, pojawiły się przecież także zielone ... i żółte. Żółte? Naprawdę? Nie widziałam. A przecież chodziło o coś innego. Zwyczaj wręczania prezentów dzieciom rozpowszechnił się w Polsce w XVIII wieku, a prezenty tego dobrotliwego świętego były bardzo skromne: jabłka, orzechy, piernikowe figurki, święte obrazki, a jako przestroga dla tych mniej posłusznych pozłacana rózga. - Czyli z pierwotnych zwyczajów zostało nam niewiele. A co jest z choinką i prezentami dawanymi pod nią? Choinka to nie jest polski zwyczaj. Przyszła do nas z Niemiec. My mieliśmy podłaźniczkę. Ścięty czubek drzewka wieszany pod sufitem, do góry nogami. Też był ozdabiany i przystrajany, ale nie bombkami, tylko orzechami, piernikami, jabłkami czy ozdobami z opłatka. - Miałem właśnie spytać, kto przynosi prezenty pod choinkę? U mnie w domu robił to Gwiazdor. - A u mnie Gwiazdka. Jeszcze gdzie indziej ten sam Mikołaj. To są po prostu regionalne różnice. - Pamięta Pani, czy w dzieciństwie wierzyła w Mikołaja? Nie pamiętam. Ale mój syn, który dziś ma już ponad 20 lat, wysyłał do niego list z prośbą o prezenty pod choinkę. Więc pewnie wierzył. Ale pisał już według nowych zwyczajów: do Laponii, a nie do Turcji. Bartłomiej Knapik