Jeśli Senat wykorzysta 30-dniowy termin na zajęcie się ustawą, to dopiero w połowie czerwca dowiemy się, kiedy wybierzemy głowę państwa. Oznacza to, że jeśli PiS będzie chciało I tury wyborów prezydenckich 28 czerwca, a tak twierdzą źródła dziennikarza RMF FM, Patryka Michalskiego, to może się okazać, że od ogłoszenia wyborów do głosowania będziemy mieli około dwóch tygodni. Opisany w kodeksie wyborczym kalendarz wyborczy liczy około 60 dni. Obejmuje m.in. rejestrację komitetów, zbiórkę podpisów przez kandydatów, skompletowanie komisji wyborczych, przygotowanie pakietów, wydanie rekomendacji przez PKW i przede wszystkim kampanię wyborczą. Przeprowadzenie tego procesu w dwa tygodnie wydaje się nierealne, a z pewnością uniemożliwiłoby przygotowanie pakietów wyborczych dla tych, którzy będą chcieli głosować korespondencyjnie. Taki scenariusz właściwie uniemożliwi start nowym kandydatom. Jeśli jednak Elżbieta Witek zdecyduje się na ogłoszenie wyborów później - 5 lub 12 lipca, to przed ogłoszeniem wyniku wyborów może skończyć się kadencja Andrzeja Dudy. W takim przypadku kompetencje głowy państwa przejęłaby marszałek Sejmu. Marszałek Senatu - jak twierdzi - chce rozmawiać o możliwym kompromisie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Patryk Michalski Opracowanie: Magdalena PartyłaCzytaj też na stronie RMF24.pl.