Dzieci nie są winne rozstania rodziców, ale doświadczają jego skutków, gdyż to o nie zaczyna się toczyć gra w trakcie i po rozwodzie. Powszechne staje się nastawianie dzieci przeciwko byłemu małżonkowi. - Rzadko jest tak, że ludzie się rozwodzą i oboje są na to zdecydowani, mają to przemyślane, ustalili warunki rozstania, są w tej samej fazie pogodzenia się z sytuacją. Często występuje nierównowaga, np. jedna ze stron ma już nowego partnera, druga zostaje sama. Jedna czuje się pokrzywdzona i wcale nie chce tego rozwodu, a druga jest jego inicjatorem, ma już nowe plany na życie - zwraca uwagę Alicja Krata, mediator rodzinny z Ośrodka Mediacji i Dialogu Kancelarii Prawniczej "Patrimonium" w Warszawie. - Te walki i rozgrywki dziećmi to wołanie o swoje, często nieuświadomione, potrzeby: sprawiedliwości, uczciwości, szacunku. W mediacji chodzi o uwrażliwienie na potrzeby dzieci, na to, że kończy się relacja małżeńska, ale nie rodzicielska, bo dziecko ma jednego tatę i jedną mamę. Tata z Disneylandu W związkach, gdzie jeden z partnerów nie chce pogodzić się z rozstaniem, a drugi odszedł już daleko w nowe życie, potrzebna może się okazać pomoc psychoterapeuty, tak by swoich problemów nie przenosić na relacje z dziećmi. - Świat oferuje metody walki - pokaż w sądzie dowody, argumenty, nagrania, esemesy, mejle. I po rozwodzie mężczyzna przychodzi, by spotkać się z dzieckiem, ale spóźnia się kwadrans i kobieta, w ramach odwetu, już go nie wpuszcza. A wystarczyłoby pomyśleć, że syn czy córka czeka tego dnia o tej stałej porze i jak przeżyje to, gdy z tatą się nie spotka - podkreśla Alicja Krata. Chęć odegrania się na byłym mężu czy byłej żonie przejawia się w próbach odcięcia ich od dzieci. Np. kobieta wchodzi szybko w drugi związek i komunikuje byłemu mężowi, że jej nowy partner będzie lepiej spełniał rolę ojca. Tyle że ów nowy partner może być przyjacielem dziecka, ale nie zastąpi ojca biologicznego. Potrzeby ojców spychane są w Polsce na margines. Na ogół sądy rodzinne, w których orzekają przeważnie kobiety, ustalają, że dzieci zamieszkają z matką. Nawet wtedy, gdy to ona weszła w nowy związek i dążyła za wszelką cenę do rozwodu. - Zauważam w praktyce zawodowej, a potwierdzają to też badania, że coraz częściej inicjatorkami rozstań są kobiety. Ich mężowie cierpią podwójnie, bo nie dość, że to kobieta zdecydowała o rozstaniu, to dzieci zostają przy niej. Są podwójnie skrzywdzeni, tracą i żony, i dzieci. I chciał, nie chciał, tacy ojcowie stają się "tatusiami z Disneylandu" - próbują zdobywać miłość, zapewniając wyszukane rozrywki. Spotykają się z dziećmi w weekendy, bo w tygodniu brakuje im czasu, a dzieci mają lekcje i dodatkowe zajęcia. Mężczyzna, który wielokrotnie nie jest w stanie spotkać się z synem czy córką, traci w końcu motywację. A gdy już zaangażuje się w inne życie, urodzą mu się dzieci z nowego związku, to o kontakty z dziećmi z poprzedniego zabiega mniej. A one cierpią na tym najbardziej.