Po co ojcom w ogóle urlop? Przecież matki radzą sobie doskonale!Niezupełnie...Są dwa główne powody, dla których włączenie się ojców w opiekę nad niemowlęciem ma kluczowe znaczenie. Po pierwsze, argument dla rodziców - do prawidłowego, wszechstronnego rozwoju dziecko potrzebuje i mamy, i taty. Niby banał, ale rzeczywistość pokazuje, że wcale nie taki prosty do zrealizowania. Po drugie, argument dla polityków - z uwagi na coraz gorszą sytuację demograficzną na rynku pracy jest coraz mniej siły roboczej. Dlatego pracować muszą nie tylko mężczyźni, ale także kobiety. A matce dużo łatwiej wrócić do obowiązków zawodowych, gdy wie, że w domu może liczyć na pomoc partnera. Tata w domu: jak długo i za ile Jeśli chodzi o sytuację modelową, czyli zapisaną w prawie, źle nie jest. Możliwości (płatnych!) przebywania z nowonarodzonym dzieckiem ojcowie mają pod dostatkiem. Przede wszystkim zarezerwowany tylko dla nich urlop ojcowski, czyli dwa tygodnie płatne 100 proc. wynagrodzenia. Jeśli mężczyzna chciałby z dzieckiem pobyć dłużej, musi negocjować z jego matką. W najlepszym wypadku może dostać część urlopu macierzyńskiego (6 tygodni płatne 100 proc.) i cały dodatkowy urlop macierzyński (6 tygodni płatne 100 proc.), o ile - oczywiście - zrezygnuje z niego partnerka. Dodatkowo od zeszłego roku rodzice mają jeszcze do podziału urlop rodzicielski, czyli 26 tygodni płatne 60 proc. Jeśli jednak wraz z narodzinami dziecka zadeklarują chęć wykorzystania całego przysługującego im urlopu, przez cały czas będą otrzymywać 80 proc. wynagrodzenia. Dużym plusem urlopu rodzicielskiego jest fakt, że rodzice mogą z niego korzystać równocześnie (jest on wówczas krótszy). Jak widać zatem, dla rodziców, także ojców, chcących spędzić z dziećmi więcej czasu, Polska oferuje dość długie i w miarę dobrze płatne urlopy. Jak to jednak zazwyczaj w naszym kraju bywa, sytuacji daleko do idealnej. Problemy są przynajmniej dwa - po pierwsze, urlopy dostępne są tylko dla wybranych, po drugie, nie wymuszają krytycznych z punktu widzenia demografii zmian w świadomości społecznej. Dlaczego taty nie ma w domu? Poważną przeszkodą w dostępie mężczyzn do urlopów "na dziecko" jest przede wszystkim wymóg odprowadzania składek na ubezpieczenie chorobowe. O ile w przypadku osób zatrudnionych na umowę o pracę, czy przedsiębiorców, którzy sami opłacają sobie składki, problemu nie ma, o tyle w odniesieniu do pracowników na tzw. "umowach śmieciowych" nie jest to już takie oczywiste, o bezrobotnych nie wspominając. Co więcej wymóg ten musi spełniać nie tylko ojciec, ale przede wszystkim matka dziecka, ponieważ polskie prawo uzależnia prawo mężczyzny od prawa kobiety. Czyli jeśli matka nie pracuje (nie odprowadza składki chorobowej), ojciec nie może skorzystać z urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego. Przysługują mu jedynie dwa tygodnie z racji urlopu ojcowskiego. Zupełnie inną kwestią, bo wymykającą się prawniczym terminom, jest świadomość społeczna i to, jak wpływa ona na kształtowanie i realizowanie polityki rodzinnej w Polsce. Jak przekonują eksperci, zwiększać dzietność można poprzez promocję różnych modeli rodziny. Wygląda na to, że nasi ustawodawcy wciąż przywiązani są do wersji bardzo tradycyjnej, czyli kobieta - spełniająca się w domu matka i żona oraz mężczyzna - robiący karierę zawodową żywiciel rodziny. - Obecnie polski rząd wydaje się realizować taką strategię, by kobiety zostały w domu, rodziły dzieci i opiekowały się nimi - ocenia Aleksandra Niżyńska, kierowniczka Obserwatorium Równości Płci w Instytucie Spraw Publicznych. - Jednak założenie, że ten model się sprawdzi jest bardzo wątpliwe. Kobiety są na rynku pracy i to się już nie zmieni, choćby ze względu na to, że polskie rodziny często nie są w stanie utrzymać się z jednej pensji. Kiedy kobiety wracają na rynek pracy pojawia się problem, co zrobić z dzieckiem. Odpowiedzią polskiego rządu jest druga kobieta, czyli babcia... - dodaje. W tym modelu mężczyzna jako ojciec jest miłym dodatkiem, ale niekoniecznym. Dlatego, gdy opracowywano założenia ustawy, która wprowadziła roczne urlopy rodzicielskie, zrezygnowano z postulatu wydzielenia jakiejś jego części jedynie dla panów. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przekonuje oczywiście, że "chce umożliwić ojcom większe zaangażowanie w wypełnianie obowiązków związanych z opieką nad dzieckiem". Na nasze pytanie, dlaczego zatem nie skorzystać z najprostszej możliwości osiągnięcia tego celu i dać ojcom więcej urlopu indywidualnego, resort zaznacza jednak, że "nie może wpływać na to, w jakim wymiarze rodzice korzystają z urlopów. Umożliwiliśmy rodzicom maksymalną elastyczność, wymienność, podział urlopu w zależności od potrzeb, a nawet równoczesność, ale decyzja w jaki sposób z prawa tego będą korzystać należy do rodziców". Dziwnym trafem jednak te zastrzeżenia były ustawodawcom obce, gdy narzucono kobietom 14 tygodni obowiązkowego urlopu macierzyńskiego... Ojcowie-rodzynki Brak odpowiednich rozwiązań prawnych sprawia, że - jak na razie - niewielu mężczyzn korzysta z dodatkowych możliwości przebywania z dzieckiem. O ile liczba osób na urlopach ojcowskich wprawdzie dość znacznie wzrosła w ostatnim okresie (choć to nadal kropla w morzu), o tyle odsetek panów dzielących się urlopem rodzicielskim z partnerką jest znikomy. Jak wynika z danych ZUS, w całym 2013 roku z urlopu ojcowskiego skorzystało 28,5 tys. osób. W okresie od stycznia do września 2014 roku było to już 95 tys. mężczyzn. Dla porównania z urlopu macierzyńskiego w tym czasie korzystało odpowiednio 362,5 tys. i 381,2 tys. kobiet. Na wzięcie urlopu rodzicielskiego w 2013 roku zdecydowało się zaledwie 800 panów, a w 2014 (styczeń-wrzesień) 4,2 tysiąca. Z nowego prawa skorzystało natomiast znacznie więcej pań: w 2013 roku - 53,5 tysiąca, a w 2014 (styczeń - wrzesień) - 251,6 tysiąca. Z tych danych cieszy się głównie ministerstwo pracy, ponieważ - jak twierdzi resort - dowodzą one, że "ojcowie coraz chętniej korzystają z urlopu ojcowskiego i rodzicielskiego". I o ile oczywiście z ogólną tezą urzędników trudno się nie zgodzić, o tyle diabeł - jak zwykle - tkwi w szczegółach. ZUS przyznaje, że dane za 2013 roku uwzględniają jedyne te osoby, którym Zakład wypłacał zasiłek w ramach wypłat własnych. Oznacza to, że zupełnie pominięto w nich firmy zatrudniające powyżej 20 osób. Już sam ten fakt poddaje w wątpliwość wielkość ewentualnego wzrostu liczby mężczyzn korzystających z urlopów na opiekę nad dzieckiem. Dodatkowo, jak alarmują eksperci, proces upowszechniania urlopów wśród ojców przebiega zbyt wolno. Resort broni się, że przy okazji wejścia w życie ustawy o urlopach rodzicielskich w 2013 roku przeprowadzono kampanię informacyjną, funkcjonuje także portal www.rodzicielski.gov.pl, gdzie rodzice mogą znaleźć wszelkie niezbędne wiadomości, jednak specjaliści podkreślają, że to wciąż za mało. - Mężczyźni często nie wiedzą, do czego mają prawo, albo wstydzą się z niego korzystać. Teoretycznie urlop ojcowski jest urlopem celowym - na opiekę nad dzieckiem. Ale przecież mężczyźni mogliby na nim robić cokolwiek. Mimo to go nie biorą, co obrazuje, jak wielki jest opór mentalny wśród ojców i pracodawców - podkreśla Niżyńska. Dlatego bez kolejnych uporczywych kampanii społecznych się nie obejdzie, zwłaszcza że wymienione wyżej czynniki to nie jedyne przyczyny, dla których ojcowie nie biorą urlopów ojcowskich czy rodzicielskich. Mężczyznom jest wygodnie? Po pierwsze, zostaliśmy wychowani w świecie, w którym to kobiety zajmują się dziećmi, a mężczyźni pracują. Problem w tym, że dziś pracują już wszyscy, dlatego podobnie powinno być z wychowywaniem dzieci. Po drugie, pracodawcy nadal różnie reagują na mężczyzn, którzy chcą spędzić trochę czasu z dzieckiem. W rozmowach z rządem, m.in. przy okazji konsultacji dotyczący rocznego urlopu rodzicielskiego organizacje pracodawców deklarowały, że rozumieją wymagania płynące z katastrofalnej sytuacji demograficznej, jednak wciąż zdarzają się szefowie, którzy za samo złożenie wniosku o urlop ojcowski zwalniają pracownika. I wreszcie po trzecie, czasem same kobiety odradzają mężom zamianę miejsc, ponieważ boją się, że mężczyźni nie poradzą sobie z dzieckiem. Wszystkie wymienione wyżej czynniki zakładają, że mężczyźni chcą spędzić z dzieckiem więcej czasu. Do tego dochodzą jednak jeszcze te bariery, które tkwią w samych ojcach. Dla niektórych z nich sytuacja obecna jest bardzo wygodna i nie chcą jej zmieniać. Wszak osoby, które zajmowały się niemowlętami (zarówno kobiety jaki i mężczyźni), wiedzą, że dzień przy dziecku jest znacznie bardziej męczący niż 8 godz. spędzone w pracy. Mężczyźni wolą więc zasłaniać się przekonaniem, że sobie nie poradzą. Te wszystkie postawy wymagają zmiany. Choć same kampanie informacyjne - bez zachęt ekonomicznych - mogą nie wystarczyć. Dlatego eksperci proponują dwa typy rozwiązań - wydłużenie indywidualnego prawa do urlopu dla ojców, albo wprowadzenie niektórych instrumentów z polityki krajów skandynawskich, które promują dzielenie się urlopem. Pierwszy postulat wynika z prostego poczucia sprawiedliwości. - Przecież i matka i ojciec są rodzicami i powinni mieć takie samo prawo do bycia z dzieckiem - zauważa Niżyńska. Miałoby to taki sam wpływ na liczbę mężczyzn na urlopach opiekuńczych, jak parytety na listach wyborczych na obecność kobiet w polityce. Drugie rozwiązanie odwołuje się do czystej kalkulacji finansowej rodziców. W niektórych krajach skandynawskich funkcjonują mechanizmy, które w bardzo przejrzysty sposób nagradzają rodziców dzielących się urlopem. Taka para może liczyć na przykład na dłuży urlop albo wyższy zasiłek. Przyszłość ojców pod znakiem zapytania Czy w Polsce jest szansa na takie zmiany? Cóż, sprawa nie wygląda optymistycznie. Resort pracy przygotowuje obecnie nowelę ustawy, która wprowadziła roczne urlopy rodzicielskie. Jednym z kierunków prac jest większa promocja urlopów wśród ojców, co - jak podkreśla minister Władysław Kosiniak-Kamysz - "jest bliskie ideom, które resort chce realizować". Problem jednak w tym, że do tej pory minister nie należał do zwolenników indywidualnych urlopów dla ojców. W swoich wypowiedziach zawsze podkreślał autonomię rodziny i jej dowolność w sposobie opieki nad dziećmi. O ile nowela ustawy z 2013 roku to nadal sfera domysłów, o tyle w niedalekiej przyszłości ojcowie mogą liczyć na niewielki, ale jednak konkret. W październiku ministerstwo pracy skierowało do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa. Zgodnie z nowymi zapisami ojciec może mieć prawo do zasiłku macierzyńskiego w trzech przypadkach: śmierci matki, porzucenia przez nią dziecka lub jej niezdolności do samodzielnej egzystencji. We wszystkich sytuacjach mężczyzna musi być ubezpieczony. Nowelizacja to oczywiście krok w dobrą stronę. Szkoda jednak, że musiała się wydarzyć tragedia, by ustawodawca dostrzegł niesprawiedliwość w traktowaniu ojców przez prawo. Chodzi o sprawę Daniela Andrzejczaka, który po śmierci żony przy porodzie został sam z kilkorgiem dzieci. ZUS odmówił mu prawa do urlopu rodzicielskiego, ponieważ żona nie pracowała, choć on sam był ubezpieczony. Ludzie nie lubią zmian, ale... Zmiany nie są łatwe do wprowadzenia, ponieważ ludzie z założenia ich nie lubią. Opieka nad dziećmi to jednak sfera, w której reforma nie jest już opcją, ale koniecznością. Po piętach depczą nam dwie nieubłagane siły - ekonomia i demografia. - Sytuacja wymaga masowego udomowienia ojców i pokazania, że bycie w domu i życie rodzinne nas dopełnia. Żyjąc tylko pracą nie realizujemy się w pełni naszego człowieczeństwa - jakkolwiek patetycznie by to nie zabrzmiało - podsumowuje Niżyńska.