24 sierpnia 1989 roku Sejm powołał Mazowieckiego na premiera nowego niekomunistycznego rządu. W dniu jego śmierci, Wojtkowski wspomina moment zasłabnięcia Mazowieckiego podczas expose. Politykowi musiano udzielić mu pomocy lekarskiej. Przemówienie jednak dokończył o własnych siłach.Jak to się stało, że premier zasłabł? Wojtkowski wspomina: - To były trzy dni nieprzespanych nocy i bardzo duża ilość papierosów. W pierwszej chwili wystraszyliśmy się, że wysiadło mu serce, ale okazało się, że wystarczyło wyjść do ogrodu sejmowego i wszystko było w porządku. Potem powstało przekonanie, że był to człowiek słabego zdrowia. To jest nieprawda. Tam w środku była stal. Miał zdrowie lepsze od nas wszystkich. Pamiętam posiedzenia rady ministrów o godzinie drugiej w nocy, kiedy wszyscy już padaliśmy na nosy, a pan Mazowiecki spokojnym głosem mówił: "Panie ministrze, wydaje mi się, że nie wszyscy zrozumieli pana propozycję, czy mógłby pan powtórzyć?" Wojtkowski przyznaje jednak, że moment, w którym Mazowiecki źle poczuł się podczas expose wywołał spory niepokój. Jednak nie u samego premiera. - Premier to bagatelizował i żartował, że jego stan zdrowia jest taki sam, jak stan polskiej gospodarki, co było nieprawdą. Gospodarka była w daleko gorszym stanie.Szef gabinetu Mazowieckiego zdradza w rozmowie z RMF FM, że premier był typem sowy, nie skowronka, lubił siedzieć po nocach. - Ciężko było go rano zerwać z łóżka, ale gdy trzeba było z pojechać do Krzyżowej, gdzie została odprawiona pierwsza historyczna msza święta, bo nie latały helikoptery o godzinie trzeciej nad ranem, to wstawał i jechał.Na pytanie, dlaczego Tadeusz Mazowiecki uchodził zawsze za człowieka nieemocjonalnego i rzadko się uśmiechającego, Wojtkowski odpowiada ze zdziwieniem: - Premier był osobą niezwykle ciepłą. Lubił żartować, uśmiechał się. W tym wszystkim zachowywał się jak człowiek bardzo sympatyczny. Wojtkowski przyznaje, że Tadeusz Mazowiecki był osobą powolną: - Żółw z "Polskiego Zoo" doskonale go pewnie oddawał, ale nie zmienia to faktu, że ten żółw potrafił bardzo konsekwentnie zachowywać się w różnych sytuacjach - zaznacza jednak i przytacza jedna z anegdot: - Nie potrafię sobie przypomnieć takiej sytuacji, w której straciłby panowanie nad sobą. Kiedyś byliśmy w pałacu gubernatora, a premier Mazowiecki miał wygłosić olbrzymie wystąpienie - to było jedno z jego pierwszych wystąpień publicznych w Stanach Zjednoczonych. Kilkaset osób, wiele telewizji, kończy przemawiać gubernator. I w tym momencie pan Bronisław Komorowski, który był odpowiedzialny za część polonijną wizyty, mówi że daliśmy złe wystąpienie szefowi. Premier Mazowiecki podchodzi już do mikrofonu i wtedy ja do niego mówię: "Panie premierze, niech pan nie wyciąga tego przemówienia." "A dlaczego? "- mówi wolno pan premier. "Bo to nie jest to właściwe". "A gdzie jest to właściwe?" "Nie mamy tego właściwego, zostało w hotelu" - odpowiadam. "To co mam robić?" "Musi pan improwizować". "Aha.." - odpowiada ze spokojem. I podchodzi do mikrofonu. To wtedy powiedział jedno z najlepszych przemówień w swoim życiu.. - opowiada z uśmiechem Wojtkowski. Na pytanie, czy Mazowiecki nie powiedział potem kilku ostrych słów Komorowskiemu i Wojtkowskiemu, ten drugi zapewnia: - Nie oberwało się ani jemu, ani mnie. Natomiast myśmy powiedzieli szefowi wtedy, że przestaniemy pisać mu wystąpienia i będzie musiał mówić z głowy, bo wtedy wychodzi mu najlepiej. Konrad Piasecki