- Chcielibyśmy jak najszybciej sformułować ten wniosek, ale nie wiadomo czy to się uda. Materiał dowodowy jest bardzo obszerny, wymaga weryfikacji. Pojawiają się też nowe okoliczności, które trzeba zbadać. Nie mniej, taką pierwszą graniczną datą, w której ten wiosek powinien być gotowy, jest właśnie koniec lutego - mówił Barski. Nie chciał jednak powiedzieć o ewentualnych zarzutach pod adresem posła. Wcześniej prokurator krajowy Janusz Kaczmarek informował, że prokuratura chce postawić Łyżwińskiemu zarzuty oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, zmuszania do usług seksualnych oraz gwałtu. Śledztwo w sprawie tzw. seksafery wszczęte zostało na początku grudnia ub. roku po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst "Praca za seks w Samoobronie" powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Andrzejowi Lepperowi. Kobieta twierdziła też, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Łyżwiński, jednak badania DNA ostatecznie to wykluczyły. Prokuratorskie śledztwo dotyczy "żądania oraz przyjmowania korzyści osobistych o charakterze seksualnym" przez osobę pełniącą funkcję publiczną i uzależnienia od nich zatrudnienia w biurze poselskim. Do tej pory w śledztwie przesłuchano ponad 120 osób; zarzuty przedstawiono jednej osobie - b. działaczowi Samoobrony z Myślenic Franciszkowi I. Jest on podejrzany o poplecznictwo i podżeganie do składania fałszywych zeznań. Według śledczych, Franciszek I. telefonował do byłej działaczki partii i mówił jej, co ma zeznawać w sprawie Łyżwińskiego. Grozi za to do 5 lat więzienia. Śledczy rozważają postawienie zarzutów także innym osobom. Nie wykluczają przedstawienia ich b. asystentowi Łyżwińskiego, radnemu sejmiku województwa łódzkiego Jackowi Popeckiemu. Krawczyk stwierdziła, że gdy była w ciąży z najmłodszym dzieckiem, Popecki miał jej "aplikować różne środki farmakologiczne", w tym oksytocynę przeznaczoną dla zwierząt, po to, by wywołać skurcze porodowe. Łódzka prokuratura okręgowa wystąpiła też do wicepremiera Leppera z prośbą o poddanie się badaniom DNA - poinformowano we wtorek media. Lepper zgadza się na nie. Już w sobotę, rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania powiedział PAP, że jeśli chodzi o termin ich przeprowadzenia, to "prokuratura otwarta jest w tej sprawie na sugestie ze strony wicepremiera". Według prokuratury, badania DNA będą m.in. służyć weryfikacji wcześniejszych zeznań złożonych przez Krawczyk. Tymczasem kobieta oświadczyła, że badania nie są potrzebne, bo Lepper nie jest ojcem jej dziecka.