Oskarżeni w procesie toczącym się przed Sądem Okręgowym w Warszawie to poza byłym szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013, dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Grozi im do 3 lat więzienia. Proces rozpoczął się w marcu 2016 r. Na najbliższym terminie rozprawy - zaplanowanym na 23 kwietnia - świadkiem w tej sprawie ma być były premier Donald Tusk. We wrześniu zeszłego roku sąd zapytał strony, czy odczytać zeznania Tuska z prokuratury czy też wezwać go na rozprawę jako świadka. W imieniu oskarżycieli prywatnych mec. Anna Mazur powiedziała, że wnosi o wezwanie b. premiera "wobec rozbieżności w zeznaniach" i dodała, że powinien on mieć wiedzę o działaniach Arabskiego w całej sprawie. Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska z 7 i 10 kwietnia 2010 r. Oskarżycielami prywatnymi są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy - m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna. Do procesu - jako "rzecznik praworządności" - przyłączyła się prokuratura. W rozprawach uczestniczy zwykle dwóch prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Arabskiemu oskarżyciele prywatni zarzucili m.in. niedopełnienie obowiązków w zakresie nadzoru i koordynacji nad zapewnieniem specjalnego transportu wojskowego dla prezydenta RP. B. szefowi kancelarii premiera zarzucono niepoczynienie ustaleń co do statusu lotniska w Smoleńsku, które "w świetle prawa lotniczego nie było lotniskiem", a także niepoinformowanie "uprawnionych służb o znanym mu statusie tego terenu, podczas gdy status lotniska miał istotne znaczenie dla bezpieczeństwa lotu i zakresu obowiązków służb". Ponadto wskazano, że Arabski "nie zapewnił sprawnego i terminowego" obiegu dokumentów niezbędnych do prawidłowego przebiegu lotu. Pozostałym urzędnikom oskarżyciele zarzucili m.in. brak ustaleń w sprawie statusu lotniska, nieterminowe dostarczanie dokumentów oraz niezweryfikowanie aktualności tzw. kart podejścia do lotniska. "Ewidencja składanych zamówień i wykonywanych lotów przez kancelarię premiera była prowadzona w sposób niedokładny, nierzetelny i niekompletny, co utrudniało koordynację i monitorowanie wykonywania transportu specjalnego" - wskazali oskarżyciele. W pisemnych odpowiedziach na akt oskarżenia złożonych jeszcze przed rozpoczęciem procesu obrońcy urzędników wnieśli o uniewinnienie swoich klientów. Obrońca Arabskiego podkreślał np., że za zapewnienie bezpieczeństwa lotu odpowiadał 36. specpułk zajmujący się wówczas transportem najważniejszych osób w państwie, a do obowiązków szefa kancelarii premiera nie należał ani wybór miejsca lądowania, ani ustalanie statusu lotniska. Wskazywał, że nie było związku między działaniem oskarżonego, a obniżeniem poziomu bezpieczeństwa lotu. W sierpniu 2016 r. Arabski powiedział przed sądem: "Nie przyznaję się do zarzucanych mi czynów, bo jestem niewinny". "Nie uczestniczyłem - ani ja, ani kancelaria premiera - w organizacji lotu prezydenta 10 kwietnia 2010 r. Organizatorem wyjazdu prezydenta do Katynia była Kancelaria Prezydenta. Nigdy nie był organizowany tzw. wspólny wyjazd do Katynia, więc co za tym idzie tzw. rozdzielenie wizyt nigdy nie miało miejsca" - powiedział w krótkim oświadczeniu. Dodał, że termin "rozdzielenie wizyt" funkcjonuje w publicystyce politycznej, bardzo często agresywnie, ale - podkreślił - nie ma żadnego potwierdzenia w rzeczywistości. Przed SO przesłuchani już zostali w tej sprawie liczni świadkowie m.in.: b. szef MSZ Radosław Sikorski, wielu ówczesnych urzędników Kancelarii Prezydenta, KPRM oraz ambasady w Moskwie, a także przedstawiciele ówczesnego kierownictwa BOR i 36. specpułku. Na początku stycznia sąd rozpoczął tzw. zaliczanie materiału dowodowego. Zazwyczaj jest to jedna z ostatnich czynności w procesie przed jego zakończeniem, mowami końcowymi stron i wyrokiem. Poza przesłuchaniem Tuska zaplanowany jest jeszcze jeden termin rozprawy - 8 maja przesłuchany ma zostać niemogący wcześniej zeznawać Paweł O., w 2010 r. oficer 36. specpułku. Konieczne okażą się zapewne jeszcze dodatkowe terminy na zakończenie zaliczania materiału dowodowego. Latem zeszłego roku Tusk został natomiast przesłuchany w ramach jednego ze śledztw prowadzonych przez Prokuraturę Krajową w związku z katastrofą smoleńską. Jak bowiem informowała PAP w poniedziałek rzeczniczka prasowa PK prok. Ewa Bialik, Prokuratura Krajowa prowadzi - obok głównego postępowania dotyczącego przyczyn i przebiegu katastrofy - jeszcze osiem innych postępowań odnoszących się do niektórych aspektów tragedii smoleńskiej. Działający w ramach PK zespół prokuratorów wyjaśniających okoliczności katastrofy smoleńskiej, prowadzi m.in. śledztwo dotyczące niedopełnienia w kwietniu 2010 roku obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych, w tym prokuratorów wojskowych. Miało to polegać na tym, że nie uczestniczyli na terenie Federacji Rosyjskiej w sekcjach ofiar katastrofy smoleńskiej ani nie wnioskowali o dopuszczenie ich do tych sekcji. Śledztwo ma też sprawdzić dlaczego po przybyciu trumien do Polski nie otworzono ich. B. premier i obecny szef Rady Europejskiej Donald Tusk został w tej sprawie przesłuchany 3 sierpnia 2017 r. Po wyjściu z prokuratury Tusk powiedział, że nikt nie wydawał zakazu otwierania trumien. "W jaki sposób postępuje się w takich sytuacjach, precyzyjnie opisują procedury. One były wtedy i dzisiaj takie same" - podkreślił. PK po przesłuchaniu b. premiera informowała, że odpowiadał on na pytania prokuratorów szczegółowo i wszechstronnie. W tej sprawie w 2017 r. w PK zeznania w charakterze świadków złożyli jeszcze m.in.: b. szef MSZ Radosław Sikorski, b. minister zdrowia Ewa Kopacz, b. minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, b. prokurator generalny Andrzej Seremet, b. naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski. Zespół śledczy PK wyjaśnia również wątek domniemanej zdrady dyplomatycznej. To śledztwo to dotyczy "działania w latach 2010-2011 na szkodę RP przez funkcjonariuszy publicznych upoważnionych do występowania w jej imieniu w stosunkach z Rosją podczas badania przyczyn katastrofy smoleńskiej". Zostało podjęte na skutek wcześniejszych zawiadomień, które wpływały do prokuratury, a w których odmawiano wszczęcia śledztw. Jesienią 2010 r. warszawska prokuratura odmówiła śledztwa wobec premiera Tuska i ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego - czego chciał mec. Stefan Hambura, pełnomocnik m.in. syna Anny Walentynowicz. Według niego Tusk i Komorowski odpowiadali za rezygnację ze wspólnego polsko-rosyjskiego śledztwa w sprawie katastrofy w Smoleńsku. Przed rokiem PK informowała, że w tym postępowaniu prokurator zakończył fazę zbierania dokumentów i materiałów z różnych instytucji i przystąpił do przesłuchiwania świadków; wówczas wymieniono liczbę ok. 70 osób koniecznych do przesłuchania. Pod koniec sierpnia 2017 r. prokurator krajowy Bogdan Święczkowski przekazał, że oba te śledztwa toczą się sprawnie i "pojawił się nowy materiał dowodowy". "Ja mówię o poważnych materiałach dowodowych, które udało się uzyskać w toku czynności prowadzonych przez funkcjonariuszy służb specjalnych i prokuratorów. Zabezpieczono nowy materiał dowodowy, którzy rzuca dodatkowe, bardzo mocne światło na decyzje, które w tym czasie podejmowano" - mówił wtedy Święczkowski. Nie ujawnił szczegółów. Jednocześnie w PK toczy się jeszcze jedno postępowanie dotyczące podejrzenia popełnienia przestępstwa zdrady dyplomatycznej. "Dokumenty tego śledztwa objęte są klauzulami niejawności" - zaznaczyła prok. Bialik. Czwarte ze śledztw będących skutkiem późniejszych wydarzeń związanych z badaniem katastrofy smoleńskiej, to postępowanie dotyczące niszczenia wraku Tu-154M, który jest dowodem rzeczowym. W tej sprawie prokuratura zwracała się z wnioskiem o pomoc prawną do Rosji. Już rok temu informowano, że w tej sprawie przesłuchano 24 świadków, a pozostałe czynności są uzależnione od pomocy z Rosji. W PK prowadzone jest także śledztwo ws. "fałszerstwa dokumentów w celu użycia ich jako autentycznych, wytworzonych w związku z przygotowaniem przez BOR ochrony wizyty zagranicznej prezydenta Lecha Kaczyńskiego" 10 kwietnia 2010 r. PK prowadzi także postępowanie ws. poświadczenia nieprawdy przez członków komisji badania wypadków lotniczych w dokumentacji związanej z badaniem wypadku lotniczego pod Smoleńskiem. Kolejne śledztwo prowadzone przez PK dotyczy niedopełnienia obowiązków służbowych przez polskich funkcjonariuszy publicznych w związku z przetargiem na remont samolotu Tu-154. Jak przekazała PAP prok. Bialik, ósmym postępowaniem, którym - obok głównego śledztwa ws. katastrofy - zajmuje się PK jest sprawa dotycząca "poświadczenia nieprawdy w protokołach sekcji zwłok sporządzanych przez biegłych rosyjskich oraz znieważenia zwłok ofiar katastrofy". Dziewiąte postępowanie jest prowadzone w Wydziale Wojskowym Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Chodzi o wątek podejrzanych o niedopełnienie obowiązków służbowych dwóch oficerów, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w ówczesnym 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego: Ryszarda R. i Bartosza S. Dotyczy to organizacji lotu Tu-154 w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu. Ten wątek wyłączono z głównego śledztwa na krótko przed likwidacją prokuratury wojskowej. Ostatnio rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Łukasz Łapczyński poinformował PAP, że postępowanie w tej sprawie pozostaje w toku. "Realizowane są czynności dowodowe wynikające z wniosków dowodowych jednego z obrońców podejrzanych. Śledztwo zostało przedłużone do lipca 2018 r." - zaznaczył. Dotychczas jedynym wątkiem zakończonym prawomocnym wyrokiem jest sprawa b. wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego. W kwietniu 2017 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał orzeczenie I instancji skazujące go na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata za nieprawidłowości przy ochronie wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 7 i 10 kwietnia 2010 r. W 2016 r. sąd okręgowy jako I instancja skazując Bielawnego wskazywał, że oskarżony m.in.: "dopuścił do przeprowadzenia przez dowódcę obu zabezpieczeń nienależytej analizy zadania nieuwzględniającej zagranicznego charakteru obu zabezpieczeń"; "dopuścił do wyznaczenia nienależytego składu grupy rekonesansowej"; "odstąpił od przeprowadzenia przez funkcjonariuszy BOR przed 7 kwietnia 2010 r. rekonesansu z udziałem funkcjonariuszy rosyjskich służb ochrony miejsca planowanego lądowania"; "dopuścił do zaniechania pozyskania wszystkich niezbędnych informacji o sposobie zabezpieczenia przez stronę rosyjską obu wizyt w zakresie określania zasad współdziałania ze służbami gospodarza"; "zatwierdził zaniżony stopień zagrożenia obu wizyt" oraz "dopuścił do odstąpienia od zorganizowania ochrony miejsc bazowania samolotów specjalnych Tu-154 na smoleńskim lotnisku". Bielawny od początku mówił, że jest niewinny i wnosił o uniewinnienie.