Kiedy dzieci biją rodziców
Rodzica bitego przez własne dzieci nie broni żadne prawo, nawet nie ma klasyfikacji prawnej tego zjawiska. W policyjnych kwestionariuszach o domowej przemocy jest rubryka: czy oddano dzieci pod opiekę krewnych. Czy odizolowano złe dzieci od rodziców - tego nie ma gdzie wpisać. Co setny polski rodzic przyznał CBOS, że jest bity przez dzieci.
W warszawskiej Niebieskiej Linii jest pokój do cierpliwego słuchania. Bo bici przez rodzone dzieci przyznają to na końcu rozmowy. Wolą jej początek: że poród był ciężki, że płaczliwe to było, a takie delikatne, że mdlało na widok igły. Pani Maria długo opowiadała Mai Kuźmicz, która w Niebieskiej Linii zajmuje się przemocą wobec starszych, o tym, że dom budowali z mężem, że dwójkę dzieci urodziła, że człowiek harował, żeby boso nie chodziły, życie zeszło i już wnuki ma. Ale pani Maria wnuków nie obwinia, że warkną: ty rupieciu, skoro matka i ojciec warczą. Jak zamykają drzwi przed nosem, pani Maria siada i czeka, aż zgasną światła, żeby wejść cichutko i przespać noc jak człowiek, nie jak pies. Głowy by sobą nie zawracała, gdyby wtedy syn nie wyleciał z siekierą. Przepraszała Maję Kuźmicz za strach - że okazał się silniejszy niż matczyna miłość - i za to, że chce dożyć u siebie, bo tu jest jej sklep i jej kościół.
Wiejskie matki zwykle nie zwracają się do Niebieskiej Linii. Renata Durda, psycholog w Linii: - W dużych miastach rodzice często mają świadomość, bo pracowali w różnych urzędach i rzadziej mieszkają z dziećmi. W kupie zwykle mieszka się w mieścinach, na wsi - prawie zawsze. W mieście można wylecieć na klatkę, ktoś usłyszy przez ścianę. Wiejska matka nie czuje, że nie tak powinno być. Przecież babkę, co mieszkała na dożywotce, ojciec też bił. Widzą w serialach, że jest inaczej, ale to przecież świat z telewizora. Starzy rodzice w serialach to, można powiedzieć, antyki. Tutejsi to rupiecie.
Ilu ich jest, trudno dokładnie policzyć. - W kodeksie nie ma takiej klasyfikacji prawnej - mówią w Wydziale Statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości. - Co innego przemoc na małoletnich - w tle słychać szelest papierów - to w statystykach jest. Resztę wrzuca się do worka "członkowie rodziny".
Policja nazywa interwencje w takich sprawach domówkami. W 2006 r. - 91 tys. dorosłych ofiar przemocy w rodzinie to były kobiety, 10 tys. - mężczyźni. Kto żona, kto matka, tego się nie liczy.
- Ciężko rozebrać cały świat na czynniki pierwsze - mówią w Sekcji Analiz Statystycznych Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości. - A jak się nawet rozbierze, to patrzeć tylko nieprzyjemnie. Nic się nie zmieni, a się człowiek napracuje.
CBOS w 2005 r. podał: co setny rodzic przyznaje, że jest bity przez dzieci.
Czytaj więcej w Polityce.
Polityka