Premiera Donalda Tuska nazywa "niekwestionowanym liderem". Pytana, czy jest planowana kolejna rekonstrukcja rządu, mówi: okaże się w dniu wyborów do Parlamentu Europejskiego. PAP: Pani, prawnuczka prezydenta Stanisława Wojciechowskiego oraz premiera Władysława Grabskiego, ma politykę we krwi? Małgorzata Kidawa-Błońska: - Uważam, że trzeba dojrzeć do tego, co chce się w życiu robić - do polityki również. Gdyby ktoś 15 lat temu powiedział mi, że będę rzecznikiem rządu, to bym się z tego śmiała. Zawsze byłam osobą działającą społecznie, lubię pracę w zespole. W ten sposób trafiłam do samorządu, a potem - z nadzieją, że w Sejmie można zmieniać znacznie więcej - do parlamentu, gdzie nauczyłam się prawdziwej pokory. Krytykując, oceniając parlament z zewnątrz, może wydawać się, że wszystko jest bardzo proste, że wystarczy mieć dobry pomysł, napisać ustawę, następnie ją przegłosować i problem jest rozwiązany. Tworząc ustawę spotykamy się jednak z wieloma uwarunkowaniami, opiniami, czy różnicami zdań. Praca w parlamencie uczy budowania kompromisów, w jaki sposób skutecznie przekonywać do swoich racji, jak tworzyć dobre i sprawiedliwe prawo. Praca w rządzie, czy w parlamencie jest ciekawsza? - Trudno porównywać władzę ustawodawczą z wykonawczą. Praca w klubie PO była fascynująca, uwielbiam pracę nad ustawami, spotkania z ludźmi, dyskusje, szlifowanie projektu. W Kancelarii Premiera jest inaczej. Tu praca jest niezwykle absorbująca. Często nie mam chwili oddechu, nieraz nie ma czasu, żeby spokojnie wypić kawę. Nie żal pani, że zamieniła pani Sejm na gabinet w KPRM? - Nie. Pracę w Sejmie już poznałam. Kiedy tam pracowałam, myślałam, że życie w Sejmie jest ciekawe, bo jest adrenalina i wiele spotkań z ludźmi. Idąc do Kancelarii Premiera, myślałam, że tu będzie cisza i spokój. Cisza rzeczywiście jest, ale tempo pracy jest zdecydowanie większe, niż w parlamencie. Byłam tym zaskoczona. Dzisiaj pracuję na wysokich obrotach od wczesnego ranka aż do późnej nocy. Decyzja o przyjęciu funkcji rzecznika była trafna? - Jest trochę za wcześnie oceniać trafność tej decyzji, dopiero się wdrażam, a materia jest bardzo szeroka, więc podejrzewam, że na razie nie widać wyraźnych efektów moje pracy. Duży nacisk kładę na relacje z dziennikarzami, staram się, żeby dosyć szybko dostawali wyczerpujące odpowiedzi na swoje pytania. Czasami zdarza się, że otrzymuję - delikatnie mówiąc - zaskakujące pytania. Wtedy trudno jest odpowiedzieć, żeby nie urazić osoby zadającej pytanie. Ma pani pełny dostęp do ucha premiera? - Nie wyobrażam sobie, żebym jako rzecznik rządu nie uczestniczyła w spotkaniach i rozmowach z panem premierem. Bezpośrednio współpracujemy, nawet intensywniej, niż zakładałam idąc do Kancelarii Premiera. Jak pani ocenia współpracę z premierem Tuskiem, część osób uważa, że to trudny szef. - Współpraca z panem premierem układa się dobrze. Słucha uwag i opinii osób, z którymi najbliżej współpracuje, a następnie podejmuje decyzje. Uważam, że ważna jest jego otwartość na zdanie współpracowników, że słucha naszych opinii, bo wtedy ma pełniejszą możliwość dokonania wyboru. Myślę, że opinia którą pan przytacza pochodzi raczej od osób, które nigdy z nim nie pracowały. Premier jest wymagającym szefem, wymaga dużo zarówno od siebie jak i swoich współpracowników. Posiada także poczucie humoru, co w tej pracy jest niezwykle istotne. Donald Tusk to polityczny samiec alfa? - Raczej niekwestionowany lider. Donald Tusk jest pierwszym premierem, który rządzi przez dwie kolejne kadencje. Jako lider bierze pełną polityczną odpowiedzialność, każdą decyzję podejmuje sam po wysłuchaniu opinii doradców, czy ekspertów. Tak powinno być i tak jest. W polityce nie ma miejsca na "ustalanie kolektywne". Decyzję podejmuje lider i bierze za nią odpowiedzialność. Jak wygląda współpraca z ministrem Pawłem Grasiem, niektórzy mówią, że rzecznikuje z tylnego siedzenia? - Współpraca jest bardzo dobra, Paweł Graś długo był rzecznikiem prasowym, a ktoś kto nigdy nie był na tym stanowisku nie zdaje sobie sprawy, jaka to jest ciężka praca. Uważam, że różne funkcje można długo pełnić, ale stanowisko rzecznika prasowego to nie jest funkcja na wiele lat. To praca 24 godziny na dobę na nieustannym dyżurze. Graś jako sekretarz generalny i minister ds. kontaktów z parlamentem i klubami dobrze odnajduje się w nowej funkcji. Długo pani będzie rzecznikiem rządu? Lata, miesiące? - Raczej miesiące. Umówiłam się z panem premierem, że będę rzecznikiem do końca kadencji, czyli do wyborów parlamentarnych, ale czy pan premier ze mną do tego czasu wytrzyma, czas pokaże. Lubię wypełniać do końca zadania, których się podjęłam. Główne sukcesy i wpadki na nowym stanowisku? - Od rzecznika prasowego często wymaga się pełnej wiedzy o wszystkim w każdej chwili. Wszystkie wskaźniki, dane. Staram się dokładnie przygotowywać do każdej rozmowy. Miałam jednak kilka wpadek, ale uważam, że lepiej uczciwie powiedzieć, że się nie umie odpowiedzieć na pytania, niż powiedzieć coś niezgodnego z prawdą. Z każdym dniem nieustannie nabieram doświadczenia. A sukcesy? Proszę pytać dziennikarzy czy odczuwają poprawę współpracy z Kancelarią Premiera. Przekonała się pani do Twittera? - Nie przekonałam się, byłam pełna nadziei co do Twittera, ale kiedy zaczęłam czytać, co tam się dzieje, to zmieniłam zdanie. Wchodzenie w polemikę na Twitterze mi nie odpowiada, tam często ludzie pozostają anonimowi kryjąc się pod różnymi pseudonimami. A ja lubię wiedzieć z kim rozmawiam. Zgadzam się, że Twitter jako źródło szybkiego przekazywania informacji jest skuteczny, ale powinien być uzupełnieniem, a nie głównym źródłem przekazu. Twitter nigdy nie zastąpi kontaktu bezpośredniego, telefonów, sms-ów, czy rozmów z ludźmi. Jakie pani miała oczekiwania obejmując gabinet w KPRM, coś panią zaskoczyło? - Po pierwsze miałam tremę, bo nigdy nie pracowałam w urzędzie. Początkowo martwiłam się o dobór współpracowników, ale miałam szczęście i trafiłam na bardzo kompetentne osoby. Cieszę się, że mam obok siebie zgrany zespół, z którym świetnie mi się współpracuje. Po drugie, osoby które tu pracują - ministrowie: Paweł Graś, Jacek Cichocki, Igor Ostachowicz - znałam ich już wcześniej z pracy w Sejmie, więc nie było to dla mnie nowe środowisko. Było mi trochę łatwiej, ale przyznaję, że byłam zaskoczona tempem pracy. Jak pani chce pomóc Tuskowi w zachowaniu władzy? - Rzecznik rządu nie uprawia polityki, nie używa ostrego języka, barwnego komentarza politycznego, tylko rzetelnie informuje o działaniach rządu. To jest jego główne zadanie. Oczywiście jestem także politykiem, ale pilnuję się. Ton nadaje pan premier, ja przekazuję informacje o jego działaniach. Rząd robi bardzo dużo, przedstawia wiele dobrych rozwiązań, mamy sporo udanych projektów, ale one szybko stają się codziennością. Czy dzisiaj jadąc autostradą lub drogą szybkiego ruchu wspominamy jak jeszcze niedawno stało się w tych miejscach w korkach i wyjazd nad morze, Mazury, czy w góry trwał cały dzień? Czy Donald Tusk zmienił się w ciągu ostatnich 6 lat? - Czas nieubłaganie płynie i każdy się zmienia. Premier także się zmienił. Rządząc naszym krajem przez prawie dwie kadencje zdobył ogromne doświadczenie w wielu dziedzinach życia. Stał się politykiem, który zdaje sobie sprawę, że świat nie jest czarno-biały, że trzeba dostrzegać inne kolory. Czy w polityce jest miejsce na przyjaźń, czy tylko twarda kalkulacja zysków i strat? - Przez ostatnie lata nauczyłam się, że nie ma przyjaźni w polityce. Polityka to gra zespołowa, ale drogi polityków wielokrotnie się rozchodzą, takie jest życie polityczne. Jest planowana kolejna rekonstrukcja w rządzie? - Okaże się za miesiąc, w dniu wyborów do Parlamentu Europejskiego. Rekonstrukcja rządu niedawno była, na razie nie ma żadnych innych powodów do zmian na stanowisku ministrów naszego rządu. Decyzję o jego składzie podejmuje pan premier i bierze za to odpowiedzialność. Jak pani odbierała opinię o sobie, że jest "paprotką", która ma ocieplić wizerunek premiera Tuska? - Kobiety, które działają w polityce, przyzwyczaiły się do tego typu określeń, choć są one niesprawiedliwe. Gdyby mężczyzna został rzecznikiem rządu, nie sądzę by ktoś mówił, że jest np. "misiem" dla ocieplenia wizerunku, a przecież wykonuje dokładnie te same obowiązki, co kobieta rzecznik. Proszę oceniać mnie po rezultatach mojej pracy, a nie po tym, że jestem kobietą. Rzecznik rządu to kolejny krok w karierze, czy raczej osiągnięcie szczytu w polityce? - Trudno powiedzieć, co przyniesie następny dzień. Im jestem starsza, tym mniej staram się planować. Jak będzie w przyszłości wyglądało moje życie polityczne, czas pokaże. Dzisiaj dla mnie ważny jest okres tej kadencji i zamierzam ubiegać się o kolejną kadencję w Sejmie. Dalej w przyszłość nie wybiegam. Mam marzenia, ale one nie są związane z polityką. Pani przodek Grabski zapisał się w historii Polski, czy pani zdaniem można to samo powiedzieć o premierze Tusku? - Z politykami jest tak, że najlepsze recenzje otrzymują wiele, wiele lat po tym, jak ustąpią z urzędu, a najczęściej już po śmierci. Mój pradziadek jeden i drugi w czasach, kiedy zajmowali się polityką zbierali bardzo krzywdzące, ostre, często negatywne opinie i recenzje. Mieli bardzo ciężko, bo to nie jest tak, że wtedy byli sami dżentelmeni w polityce. Musiało upłynąć wiele czasu, żeby ludzie docenili, to co zrobili dla Polski. Myślę, że podobnie będzie z premierem Tuskiem, że z perspektywy lat będzie oceniany bardzo pozytywnie, bo za jego rządów skala dobrych zmian w Polsce jest ogromna. Kiedy wprowadza się trudne, ale konieczne do przeprowadzenia reformy, to najpierw jest krytyka, a dopiero po wielu latach przychodzi uznanie. Wierzy pani, że Tusk wygra kolejne wybory parlamentarne? PiS od wielu miesięcy pokonuje Platformę w sondażach. - Jestem przekonana, że Donald Tusk i Platforma Obywatelska wygra kolejne wybory i wierzę, że prezes Kaczyński nie będzie miał okazji cofnąć w rozwoju Polski - co ostatnio dosyć wyraźnie zapowiada. Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał Marcin Gietka