- Dobrze, że krzyż przestaje być symbolem takiej walki politycznej, bo nic gorszego nie może się wydarzyć - powiedziała posłanka. Według niej przeniesienie krzyża sprzed Pałacu do kaplicy prezydenckiej to wykonanie części porozumienia zawartego w lipcu między harcerzami, Kurią Warszawską i Kancelarią Prezydenta. - Udało się to przeprowadzić w spokoju, wszyscy to mogli obserwować, Warszawa o godz. 8 rano jest miastem żywym. Nikt niczego nie ukrywał, odbyło się to spokojnie - podkreśliła. Zdaniem Kidawy-Błońskiej właśnie to spokojne przeniesienie krzyża daje nadzieję, że w podobnej atmosferze uda się następnie uroczyście go przetransportować do kościoła św. Anny. Pytana, jakiej reakcji spodziewa się teraz ze strony PiS i prezesa tej partii powiedziała, że "od dłuższego czasu nie potrafi przewidzieć tego co zrobi Jarosław Kaczyński". - Możemy być wszyscy zaskoczeni, to już nie jest polityk, którego działania są przewidywalne - dodała. Kidawa-Błońska przypomniała jednak, że Kościół apelował do wszystkich polityków i wszystkich partii, żeby w tej sprawie zachowali spokój i nie mówili, że to jest walka o krzyż. Jak, zaznaczyła, Pałac Prezydencki powinien być symbolem polskiej demokracji, a nie symbolem katastrofy smoleńskiej. - Stawianie pod pałacem pomnika ofiar katastrofy jest zawłaszczaniem tego miejsca - oceniła. Dlatego, zdaniem posłanki, dobry jest pomysł siostry Małgorzaty Chmielowskiej, która zaproponowała, aby ofiarom katastrofy prezydenckiego samolotu wystawić żywy pomnik w postaci hospicjum. - Uważam, że ten pomysł za bardzo mądry i trafny - podkreśliła.