Podczas Marszu Niepodległości, podobnie jak w latach ubiegłych, doszło do ulicznych burd. Stołeczny ratusz na żądanie policji rozwiązał zgromadzenie, ale mimo to marsz był kontynuowany. Podczas zajść spłonęła kabina wartownicza przy ambasadzie Rosji, a nieustaleni dotąd sprawcy wrzucili kamienie i race na teren placówki. Podpalona została także "Tęcza" na pl. Konstytucji. Działania policji przy zabezpieczaniu marszu nadal analizuje specjalny zespół kontrolny. - Raport będzie w przyszłym tygodniu. Wtedy odniosę się do wszystkich działań w tej sprawie - powiedział w środę Działoszyński, pytany przez dziennikarzy o zabezpieczenie Marszu Niepodległości. Zapewnił, że policja była w stałym kontakcie w rosyjską ambasadą, z którą uzgodniony został sposób zabezpieczenia. - Nie potwierdzam, żeby tutaj były jakieś specjalne życzenia o wzmocnienie ochrony ambasady - powiedział Działoszyński. Ocenił, że manifestacja została właściwie rozwiązana po pierwszych incydentach. - Nie rozlała się na miasto, nie ucierpiały osoby postronne oprócz kilkunastu policjantów. Policjanci nie ustąpili, byli tam, gdzie powinni być i podejmowali z narażeniem życia i zdrowia swoje czynności po to, żeby cała ta manifestacja zakończyła się bezpiecznie dla jej uczestników - dodał komendant. "Rosyjska ambasada była zabezpieczona" Odpowiadający za policję wiceszef MSW Marcin Jabłoński zapewnił, że rosyjska ambasada była zabezpieczona. - W miejscach, które były szczególnie wrażliwe i newralgiczne, stała, przygotowana do podjęcia natychmiastowych działań, duża grupa policjantów. W żadnym momencie nie doszło do naruszenia eksterytorialności ambasady. Nie było bezpośredniego zagrożenia - powiedział dziennikarzom Jabłoński. Przypomniał, że policja zatrzymała mężczyznę podejrzanego o podpalenie kabiny wartowniczej. - Trzeba przyznać, że pewne wizerunkowe kwestie budzą wątpliwości. Zwłaszcza to zdarzenie dotyczące spalenia budki, która stoi na zewnątrz ambasady - przyznał. - Tej policji rzeczywiście nie było tak bardzo widać choć było jej więcej jak w minionych latach. Była przygotowana na podjęcie zdecydowanych działań, ale nie znajdowała się w bezpośrednim sąsiedztwie przechodzącego marszu. Powstało wrażenie, jak gdyby policja pewnych miejsc i obiektów nie chroniła choć nie do końca tak było - powiedział Jabłoński. Wyjaśnił, że w działaniach policji chodziło o to, żeby funkcjonariusze nie byli obecni w bezpośrednim sąsiedztwie uczestników Marszu Niepodległości. - To wszystko po to, żeby na bazie doświadczeń z minionych lat nie prowokować zachowań agresywnych. W niespełna półtorej godziny udało się zapewnić porządek na terenie całej Warszawy - powiedział wiceszef MSW. Jak dotąd policja zatrzymała 74 osoby; części z nich postawiono 33 zarzuty karne. Dotyczyły one m.in. naruszenia nietykalności cielesnej i znieważenia funkcjonariusza, udziału w nielegalnym zbiegowisku oraz niszczenia mienia. Zapadło też dziewięć wyroków w trybie przyspieszonym.