Pod koniec listopada zwrócił się on do PZPN i władz ekstraklasy o to, aby nie wpuszczać kibiców gości na mecze ekstraklasy do końca sezonu. W liście KGP argumentowała, że od rozpoczęcia bieżących rozgrywek pogorszył się stan bezpieczeństwa, jeśli chodzi o przejazdy grupowe kibiców. W odpowiedzi prezes PZPN Zbigniew Boniek poinformował, że związek nie podejmie takiej uchwały. Jego zdaniem wprowadzenie tego typu zbiorowej sankcji dyscyplinarnej byłoby niewłaściwe oraz nie przyniosłoby poprawy sytuacji odnośnie problemów przedstawianych przez policję. We wtorek Działoszyński przypomniał w rozmowie z dziennikarzami, że jego list był następstwem wydarzeń z Bydgoszczy. 23 listopada podczas meczu miejscowego Zawiszy z drużyną Widzewa Łódź doszło do starć z policją. Na stadion usiłowała się wedrzeć bez biletów grupa około 600 pseudokibiców klubu ŁKS Łódź, którzy są skonfliktowani ze zwolennikami Widzewa i jednocześnie "zaprzyjaźnieni" z kibicami Zawiszy. "Nie ma zgody na to, żeby kluby robiły "perskie oko" do kiboli" - Jeśli mamy do czynienia z tego typu kibicami, to powinniśmy zrobić dużo albo wszystko, by utrudnić albo uniemożliwić im podróżowanie w celach niekibicowskich i nie związanych z widowiskiem sportowym, a z robieniem zadymy - powiedział Działoszyński. Przypomniał, że w 2011 roku PZPN sam podjął taką decyzję, która doprowadziła do ponad 50-proc. spadku incydentów związanych podczas zorganizowanych przejazdów kibiców oraz w rejonach stadionów piłkarskich. - Nie ma i nie będzie naszej zgody na to, żeby kluby robiły "perskie oko" do kiboli i udawały, że nie ma problemy, że one nie mają żadnych możliwości egzekwowania przestrzegania prawa na stadionach i wśród grup kibicowskich, które podróżują pod barwami klubowymi - powiedział Działoszyński. Komendant główny był też pytany o decyzję wojewody mazowieckiego Jacka Kozłowskiego, który w poniedziałek podjął decyzję, że najbliższy mecz na stadionie Legii Warszawa odbędzie się bez udziału publiczności. Wnioskowała o to policja, gdyż - jej zdaniem - istniało duże prawdopodobieństwo użycia przez kibiców środków pirotechnicznych. "To jest oznaka słabości organizatora" - To jest oznaka słabości organizatora, który nie potrafi zapewnić bezpiecznego przebiegu imprezy masowej. Jest to impreza komercyjna, którą organizator jest zobowiązany, zgodnie z przepisami, zorganizować bezpiecznie. Jeśli my musimy wprowadzać swoje siły na obiekty i interweniować, to mamy prawo twierdzić, że organizator sobie nie radzi - powiedział Działoszyński. - Jeśli organizator sobie nie radzi, to nie ma zgody na organizację imprezy, która zagraża życiu i zdrowiu ludzi - zaznaczył. Od połowy lipca do połowy listopada odbyło się ponad 136 meczów ekstraklasy. Zanotowano 73 naruszenia prawa z udziałem kibiców. W związku z 19 meczami odnotowano 60 przypadków użycia materiałów pirotechnicznych, np. rac, których odpalanie w sektorach z publicznością jest zabronione. Od rozpoczęcia sezonu doszło też do 57 incydentów podczas przejazdu kibiców na 16 spotkań. W pierwszej połowie tego roku takich przejazdów było 2303, podczas gdy dwa lata wcześniej - 1601 (PZPN zakazał wówczas udziału kibiców gości w części meczów). Do zabezpieczenia tych przejazdów w tym roku policja użyła 34,2 tys. funkcjonariuszy (w 2011 r. - 20,9 tys.), a związane z tym koszty wyniosły 3,2 mln zł (w 2011 r. - 2,1 mln zł).