"Wobec powtarzających się bezpodstawnych pomówień, insynuacji, manipulacji faktami, kłamstw i nadinterpretacji, mających na celu poniżenie mnie w oczach opinii publicznej i narażającymi mnie na utratę zaufania potrzebnego do pełnienia funkcji szefa Kancelarii Premiera i posła na Sejm RP, składam zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa do Prokuratury Generalnej przez krąg osób, który się tego dopuszczał" - podkreśliła Kempa w oświadczeniu przekazanym PAP. "Oświadczam, że czuję się pomówiona i pokrzywdzona w tej sprawie. Ponadto będę wnioskowała, aby akta postępowania po jego zakończeniu były jawne dla opinii publicznej" - dodała szefowa Kancelarii Premiera. PO pyta o związek Beaty Kempy ze sprawą Igora Stachowiaka Politycy PO poinformowali dzisiaj, że skierują do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry wnioski w związku ze śledztwem dotyczącym śmierci Igora Stachowiaka. Platforma chce sprawdzić jakie związki ze sprawą ma szefowa kancelarii premiera Beata Kempa. Były minister sprawiedliwości Borys Budka (PO) pytał, czy prawdą jest, że po emisji w TVN24 materiału z zatrzymania 25-letniego Igora Stachowiaka, w poniedziałek, po naradzie w siedzibie PiS przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie, z udziałem m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka i jego zastępcy Jarosława Zielińskiego, szefowa Kancelarii Premiera Beata Kempa w godzinach wieczornych udała się na komendę policji w Oleśnicy, by tam odbyć kolejne spotkanie. "Czy to możliwe, że to standardy działania wysokich polityków PiS, czy to możliwe, że tak bez przyczyny politycy PiS interesują każdym komisariatem, każdą komendą, a szczególnie tą właśnie w Oleśnicy, na której służyły osoby, zamieszane w sprawę śmierci Igora Stachowiaka?" - pytał Budka. Już wcześniej politycy PO mówili, że chcą m.in. zbadania powiązań między niektórymi wrocławskimi policjantami, a politykami PiS, zwłaszcza z szefową Kancelarii Premiera i czy ewentualne takie związki miały jakiś wpływ na przebieg postępowania w sprawie śmierci Igora Stachowiaka. Według Budki, dwóch zdymisjonowanych po materiale TVN24 funkcjonariuszy policji - komendant miejski policji we Wrocławiu, Dariusz Kokornaczyk i jego pierwszy zastępca, Jerzy Kokot, pochodzą z Sycowa na Dolnym Śląsku - rodzinnej miejscowości Beaty Kempy. "Należy odpowiedzieć na pytanie, czy szefowa KPRM miała jakikolwiek wpływ na ich awans zawodowy" - mówił we wtorek Budka. Kokornaczyk i Kokot wcześniej pracowali na komendzie miejskiej w Oleśnicy. Kokot, w czasie kiedy zginął Stachowiak, kierował komisariatem Wrocław - Stare Miasto. W grudniu zeszłego roku otrzymał awans na pierwszego zastępcę komendanta miejskiego we Wrocławiu. W tym samym czasie Kokornaczyk z pierwszego zastępcy awansował na szefa komendy w stolicy Dolnego Śląska. Drastyczne materiały z komisariatu we Wrocławiu TVN24 wyemitował w sobotę drastyczne materiały, do których dotarł, a które zostały zarejestrowane na Komisariacie Policji Wrocław-Stare Miasto przy ul. Trzemeskiej tuż przed śmiercią Igora Stachowiaka. Z materiału wynikało, że wobec zatrzymanego kilkakrotnie użyto paralizatora, co nagrała kamera z tego urządzenia. W poniedziałek, w związku z wydarzeniami sprzed roku, szef MSWiA Mariusz Błaszczak odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendant miejskiego we Wrocławiu. W niedzielę z kolei rzecznik KGP insp. Mariusz Ciarka informował, że trwa procedura zwolnienia policjanta, który użył na komisariacie paralizatora wobec Stachowiaka. Mateusz Roszak