Oba wnioski złożyła we wtorek Beata Kempa (PiS). Pierwszy wniosek poparła tylko posłanka PiS, pozostali posłowie byli przeciwko. Natomiast drugi wniosek Kempy poparł tylko Bartosz Arłukowicz (Lewica). Kempa uzasadniała, że konfrontacja Tusk-Kamiński jest konieczna, ponieważ - jak zaznaczyła - rozbieżności w zeznaniach premiera i b. szefa CBA nie udało się usunąć w inny sposób - na podstawie zgromadzonego już w komisji materiału dowodowego. Na potwierdzenie swoich słów obszernie cytowała zeznania obu świadków. Po oddaleniu przez komisję obu wniosków ich autorka powiedziała, że prześle wnioski do prokuratora generalnego. Łzy Beaty Kempy Tuż po rozpoczęciu posiedzenia przewodniczący komisji Mirosław Sekuła (PO) zarządził kilkuminutową przerwę. Stało się to po tym, gdy Beata Kempa (PiS) rozpłakała się. Sekuła powiedział w przerwie dziennikarzom, że nie zna powodu takiej reakcji posłanki PiS. Powiedział, że nie jest psychologiem, a kobiece łzy są nieprzewidywalne. Nieoficjalnie posłowie komisji mówili jednak, że łzy Kempy wywołała gwałtowna dyskusja z Sekułą. Potwierdził to Bartosz Arłukowicz (Lewica) mówiąc, że przed posiedzeniem odbyło się spotkanie prezydium komisji, na którym doszło do utarczki słownej posłanki PiS z Sekułą. Później Kempa ujawniła, że jej łzy wywołały ostre słowa Sekuły, gdy poprosiła go o przesunięcie prac komisji o tydzień, gdyż chce wyjechać w tym czasie na urlop. Przewodniczący miał odmówić i zasugerował, by posłanka wzięła się do roboty. "Jak ekonom z batem" - Zastanawiam się, czy coś się nie dzieje z panem przewodniczącym Sekułą. Ja dłużej z nim już nie potrafię pracować. Pan przewodniczący zachowuje się jak ekonom z batem, nie potrafi uszanować godności kobiety, jest to pierwszy tak chamski przypadek w historii - powiedziała Kempa dziennikarzom. Z kolei Bartosz Arłukowicz (Lewica), który był świadkiem tej scysji nazywa ją "twardą rozmową". - Mam wrażenie, że dobrze, że tam byłem. Stałem między nimi. Musiałem uciekać, żeby nie oberwać odłamkiem - żartował. Poseł dodał jednak, że "zaganianie posłanki PiS do roboty" było nieuzasadnione. - Pracujemy bardzo ciężko, od bardzo wielu miesięcy, po kilkanaście godzin na dobę. W związku z tym te emocje sięgają zenitu - ocenił. Sekuła przyznał później, że odmówił prośbie Kempy o urlop i użył słów "do roboty", ale nie chciał jej urazić. "Jeżeli panią to uraziło, najmocniej przepraszam" - powiedział. Dodał jednak, że nie czuje, aby w czymś uchybił Kempie, gdyż posłowie mają przerwę dopiero po ostatnim posiedzeniu Sejmu. "Jeżeli ktoś chce wyjechać wcześniej na urlop, ma do tego prawo, ale nie ma prawa żądać od przewodniczącego, żeby on dostosował plan pracy komisji do swoich planów urlopowych" - stwierdził Sekuła. Sekuła upomniany W środę wieczorem biuro prasowe klubu PiS poinformowało, że kierujący klubem Marek Kuchciński "wyraził kategoryczny sprzeciw przeciwko zachowaniu" Sekuły podczas posiedzenia hazardowej komisji śledczej i zwrócił się z prośbą do marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny "o podjęcie stanowczych działań" i "stosowane upomnienie" posła PO. "Przed rozpoczęciem posiedzenia komisji śledczej przewodniczący Sekuła użył wobec pani poseł Beaty Kempy nadzwyczaj ostrych słów i nienaturalnie podniesionego głosu. Przewodniczący Sekuła odmówił w ten nadzwyczaj obraźliwy sposób urlopu pani poseł, o który prosiła ze względów zdrowotnych" - napisano w piśmie klubu PiS. Kuchciński stwierdził też, że "już wcześniej wielokrotnie przewodniczący Sekuła zachowywał się wobec poseł Kempy w sposób jaki nie przystoi w stosunku do kobiety". "Zachowania te nie licują z szacunkiem i zrozumieniem jakim winni obdarzać się nawzajem parlamentarzyści, a także z powagą Sejmu" - czytamy w komunikacie PiS. W związku z tym - jak napisano - Kuchciński, zwrócił się do marszałka Sejmu "jako osoby stojącej na straży praw i godności Sejmu, udzielającej posłom niezbędnej pomocy w ich pracy, a także osoby sprawującej pieczę nad spokojem i porządkiem na całym obszarze należącym do Sejmu o stosowne upomnienie posła Mirosława Sekuły".