"Każdego dnia tęsknię za Donkiem"
Odkąd został premierem, jej mąż wciąż jest w rozjazdach. Jutro leci do Moskwy. A ona? Siedzi w rodzinnym domu w Sopocie i wciąż na niego czeka. Już prawie 100 dni są w nieustannej rozłące.
.
- Oczywiście każdego dnia bardzo tęsknię za mężem. Od początku objęcia stanowiska premiera kursuje między Sopotem - gdzie mieszkamy - a Warszawą. Jest mi smutno, kiedy widzę go w telewizji zmęczonego albo przepracowanego. Ostatnio Kasia widziała Donalda w telewizji i aż krzyknęła: "Ojej, ale tata jest zmęczony!".
Przeżywamy z nim ten trudny okres początku rządów koalicji PO- PSL. Wiemy, że ma mnóstwo pracy i staramy się go wspierać. Nie byłam jeszcze w gmachu kancelarii, w Alejach Ujazdowskich. Budynek kojarzy mi się z władzą, z czymś monumentalnym, raczej chłodnym. Na razie nie mam takiej potrzeby, żeby tam jechać. Poza tym mąż wspominał, że na początku sprawowania funkcji premiera gubił się na schodach korytarza. Ja mogłabym się też pogubić... (śmiech).
Czasami odwiedzamy męża w Warszawie. Wtedy wszyscy korzystamy z pokoju w hotelu sejmowym. Mąż ma dwa pomieszczenia. Wszyscy się mieścimy... Już niedługo powinniśmy zamieszkać w rządowej willi przy ul. Parkowej. Nie w tej, którą wspólnie oglądaliśmy z Donaldem tuż po objęciu funkcji szefa rządu przez męża, ale w tej, w której ostatnio mieszkał premier Jarosław Kaczyński z matką. Ale ciągle brakuje nam czasu.
Mieliśmy obejrzeć willę w ubiegłym tygodniu, ale obowiązki męża nie pozwoliły na to. Podobnie jest w tym tygodniu. Donald przygotowuje się do wizyty w Rosji. Chciałam zajrzeć tam ze znajomą, która jest architektem wnętrz, ale na przeszkodzie stanęły procedury związane z ochroną budynków przez BOR. Jednak sprawa przeprowadzki nie jest jeszcze przesądzona. Być może będzie tak, że usiądziemy z mężem i zapoznamy się z innymi propozycjami zamieszkiwania rządowych obiektów. Nic na siłę.
Jestem zdania, że willę, którą oglądaliśmy, a która służy głównie do spotkań z dyplomatami, powinno się sprzedać. Jeśli ma dalej stać pusta, to jest to bez sensu. Jak się będziemy przeprowadzać, to zabierzemy tylko kilka walizek i część książek. Meble zostają w domu, w Sopocie. Córka podpytuje się cały czas, kiedy się przeprowadzamy, bo - jak mówi - chciałaby mieć trochę luzu. Decyzję w tej sprawie podejmiemy wspólnie z mężem. Zapewne będzie to w najbliższych dniach, po powrocie męża z Rosji" - mówi "Super Expressowi" Małgorzata Tusk.
INTERIA.PL/PAP