"Metoda elektroporacji polega na potraktowaniu nowotworu prądem o wysokim napięciu działającym w bardzo krótkich interwałach czasowych. Można powiedzieć żartem, że prąd operuje za nas" - powiedział podczas piątkowej konferencji prasowej zorganizowanej w szpitalu szef zespołu operującego, ordynator oddziału chirurgii przewodu pokarmowego W CSK ŚUM, prof. Paweł Lampe. Metoda jest wskazana u chorych, u których klasyczna operacja jest niemożliwa. W tym przypadku guz był położony tak, że podczas operacji mogło dość do uszkodzenia kluczowych naczyń. "Ta metoda uszkadza guz, a nie uszkadza naczyń. Udaje się je zachować dzięki temu, że prąd niszczy komórki, natomiast nie niszczy kolagenu. Metoda chirurgiczna jest i pozostanie niezastąpiona, ale nie możemy uciekać od metod nowoczesnych, zwłaszcza tam, gdzie nie jesteśmy w stanie pomóc metodą standardową" - dodał prof. Lampe. Operowanym pacjentem był również naukowiec, prawnik, prof. Antoni Witosz. "Mam satysfakcję, że byłem obiektem, na którym wykonano tę pierwszą operację, swego rodzaju królikiem doświadczalnym" - żartował w rozmowie z dziennikarzami. "Nie miałem wątpliwości, żeby się poddać temu zabiegowi - to była kwestia pełnego zaufania do lekarzy. Czuję się świetnie, mógłbym już iść na spacer do lasu" - wyznał