Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Michał Szułczyński powiedział, że wobec byłego naczelnego inżyniera kopalni, który sprawował też funkcję zastępcy kierownika ruchu zakładu, nie zastosowano żadnych środków zapobiegawczych. Prokuratura nie informuje czy i jakie wyjaśnienia złożył podejrzany. Jan J. po katastrofie nadal pracował w "Halembie", awansował nawet na stanowisko jej dyrektora technicznego. Obecnie jest zatrudniony w centrali Kompanii Węglowej. Według rzecznika Kompanii Zbigniewa Madeja, jest zwykłym urzędnikiem. - Można powiedzieć, że został zdegradowany zarówno służbowo jak i finansowo - podkreślił rzecznik. Madej dodał, że ewentualne inne sankcje wobec Jana J. zarząd Kompanii Węglowej może rozważyć dopiero po prawomocnym wyroku sądu. Mimo postawienia prokuratorskich zarzutów J. pozostaje pracownikiem firmy i powinien nadal wykonywać swoje obowiązki. Wcześniej w poniedziałek prokuratura poinformowała o aresztowaniu przez sąd Kazimierza D. - byłego dyrektora kopalni "Halemba". Postawiono mu zarzuty sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia pracowników oraz niedopełnienia obowiązków w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy, za co grozi mu 12 lat więzienia. - Kazimierz D. jest podejrzany o to, że jako kierownik ruchu zakładu, odpowiadając za bezpieczeństwo i higienę pracy, nie dopełnił obowiązków oraz o to, że sprowadził niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia górników oraz mienia w wielkich rozmiarach - powiedział Szułczyński. Jak ustalili śledczy, w listopadzie 2006 r. dyrektor wiedział o przekroczonych dopuszczalnych stężeniach metanu w kopalni, tolerował też brak profilaktyki w zakresie zwalczania zagrożenia wybuchem pyłu węglowego - zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jednak zlekceważył alarmujące dane i nie nakazał przerwania prac. - Skutkiem tego była śmierć górników - mówi Szułczyński. W piątek b. dyrektor został wezwany na przesłuchanie w charakterze podejrzanego. Po przesłuchaniu został przewieziony do sądu z wnioskiem o areszt. Kazimierz D. odmówił w prokuraturze składania wyjaśnień. Jest dotychczas najważniejszym w hierarchii górniczej podejrzanym w tej sprawie.