Kontakt z pilotem utracono, kiedy podejmował manewr lądowania. Samolot zniknął z radarów w rejonie odpowiedzialności Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Policyjne poszukiwania zaginionej maszyny trwały na terenie Kałuszyna w powiecie mińskim. W akcji wzięli udział policjanci z komendy powiatowej w Mińsku Mazowieckim. W rejon zaginięcia maszyny wysłano także policjantów i strażaków z Warszawy. "O pomoc poprosiło nas wojsko" - poinformował PAP rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak. Dodał, że na prośbę armii udostępniono 10 zastępów strażackich. "Pilot zaginionego samolotu żyje, jest przewożony do szpitala" - powiedział w TVP wiceminister ON Bartosz Kownacki. Informacje potwierdziło na Twitterze MON. "Na razie mogę tylko potwierdzić, że doszło do zdarzenia. Zbieramy informacje. W momencie, kiedy dokładnie ustalimy, co się stało, wydamy komunikat" - zapowiedział kmdr por. Czesław Cichy z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Komunikat MON W oficjalnym komunikacie MON rzeczniczka ministerstwa, płk Anna Pęzioł-Wójtowicz, zapewniła, że życiu i zdrowia pilota nie zagraża niebezpieczeństwo. "Około godziny 17.15, podczas podejścia do lądowania, utracono łączność z samolotem typu MiG-29 z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego. Wojsko niezwłocznie przystąpiło do akcji ratunkowej, uruchamiając wszystkie możliwe środki" - podało MON. "W poszukiwania zaangażowane były grupy poszukiwawczo-ratownicze wojska, Żandarmeria Wojskowa, a także, zgodnie z procedurami, akcję wspomagały policja i straż pożarna. Okoliczności wypadku będą wyjaśniane przez Żandarmerię Wojskową oraz Prokuraturę" - czytamy w komunikacie. Ponad 200 osób szukało pilota Dowódca 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego płk Piotr Iwaszko poinformował na konferencji prasowej, że pilota poszukiwało łącznie co najmniej 200 osób. Po 1,5 godzinie od zdarzenia potwierdzono informację, że pilot żyje. Odnalazł go strażak, pilot był przytomny - mówił Iwaszko. Powiedział, że początkowo powstał zamysł, by grupa poszukiwawczo-ratownicza użyła śmigłowca, jednak zachmurzenie nie pozwoliło na to, by maszyna wystartowała. Iwaszko dodał, że na razie nie ma informacji o ewentualnych szkodach na ziemi. "Przypuszczalnie możemy stwierdzić, że tych szkód nie było, dlatego że zdarzenie miało miejsce w środku lasu: około 2 km od drogi w głąb lasu. Szczęśliwie, mam nadzieję, nie mamy żadnych strat dodatkowych" - powiedział. Iwaszko: Pilot był doświadczony Iwaszko powiedział, że za sterami samolotu siedział 28-letni, doświadczony pilot, który miał "ponad 400 godzin dolotu, ponad 200 godzin nalotu na MiG-ach 29, w tym roku niemalże 80 godzin". "Stopień wyszkolenia można ocenić jako bardzo dobry na chwilę obecną. Najważniejsze dla nas jest w tej chwili to, że pilot jest w stanie dobrym, nie zagraża mu niebezpieczeństwo" - powiedział Iwaszko. Wyjaśnił, że pilot brał udział w locie szkolnym, startował z tego samego lotniska, na którym miał wylądować. Poinformował ponadto, że w poniedziałek odbywały się normalne, standardowe loty, których zwykle jest kilkanaście, do dwudziestu. "To był ostatni wylot w danym dniu, wylot nocny" - powiedział. Pytany, jak udało się znaleźć pilota, Iwaszko powiedział: "w momencie, kiedy mieliśmy informację o zniknięciu samolotu z radaru", została uruchomiona akcja. "Tuż po ogłoszeniu akcji grupa naziemnego poszukiwania wyrusza w rejon, który został wskazany przez pracowników wieży. W tym miejscu rozpoczęły się poszukiwania" - mówił. Jak tłumaczył, rejon "naszego zainteresowania" leżał w środku lasu. Jego zdaniem warunki były utrudnione z uwagi na nocną porę poszukiwań. "To musiało troszeczkę potrwać" - wskazał. Rano szczegółowe badania wraku Pytany o stan techniczny samolotu, płk. Iwaszko powiedział, że wszystkie samoloty, które mają latać w danym dniu, są sprawdzane bezpośrednio przed każdym lotem i bezpośrednio po. "Samolot startując na pewno był w stanie technicznym dobrym" - zapewnił. Dodał też, że pilot przed wypadkiem nie zgłaszał żadnych problemów. Powołując się na informacje od grupy prowadzącej działania na miejscu wskazał, że samolot jest zniszczony. Pułkownik powiedział, że miejsce, w którym znaleziono maszynę znajduje się około dwóch kilometrów na południe od miejscowości Marysin, "zaraz za Kałuszynem, kilkanaście kilometrów od lotniska - na prostej podejścia do lądowania lotniska Mińsk Mazowiecki". Przyznał, że pilot miał dużo szczęścia, niemniej - jego zdaniem - nie jest to ewenement. "Jeżeli samolot znika z radarów, to do czasu, kiedy nie odnajdziemy miejsca katastrofy, zawsze zakładamy, że pilot przeżył i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, bądź potrzebuje pomocy. Po to jest ta grupa naziemnego poszukiwania, aby pomóc pilotowi, bo być może jest gdzieś ranny" - dodał Iwaszko. Jego zdaniem teraz najważniejszą procedurą jest zabezpieczenie miejsca upadku samolotu, po to, aby mogła działać komisja. "Myślę, że w godzinach rannych rozpoczną się bardziej szczegółowe badania, bo jednak noc ogranicza działania komisji" - wskazał.