Przyczyna katastrofy nie jest na razie znana. Dwupiętrowa kamienica stała przy ulicy Długiej, w szeregu innych budynków. Zawaliła się od środka, łącznie z dachem, od frontu ulicy ściana fasadowa nie upadła. Z sąsiednich budynków ewakuowano ludzi. W poszukiwaniach ewentualnych ofiar brała udział m.in. specjalistyczna strażacka grupa poszukiwawczo-ratownicza z Warszawy, z dużym doświadczeniem w podobnych akcjach i z najnowszym wyposażeniem technicznym. Korzystała m.in. z kamer termowizyjnych i trzech psów wyszkolonych do poszukiwań ludzi w zawaliskach. Informacje dotyczące obecności ludzi w budynku w momencie, gdy doszło w nim do katastrofy budowlanej, były sprzeczne. Właściciel kamienicy podał strażakom i policji, że w remontowanym budynku nie było nikogo, bo prace remontowe tego dnia jeszcze się nie zaczęły. Potem jednak pojawiły się informacje od rzekomych świadków, którzy mówili o ludziach wybiegających z kamienicy. Nie udało się tego zweryfikować, ale strażacy nie stwierdzili śladów obecności ludzi w zwałach betonu i cegieł. - Nie spodziewamy się znaleźć ludzi pod gruzami - powiedział rzecznik podlaskich strażaków Marcin Janowski, zapytany czy oznacza to, że na pewno nie ma tam osób przysypanych. Po zakończeniu poszukiwań w gruzowisku, strażacy i pracownicy komunalni skupili się na zabezpieczaniu ścian oraz ich fragmentów, które nie uległy zawaleniu; zagrażają one bowiem uczestniczącym w odgruzowywaniu lub sąsiednim budynkom. Wywożenie gruzu może potrwać wiele godzin. Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Łomży Grażyna Gosiewska poinformowała, że remont budynku został wstrzymany do odwołania. Zapadła też decyzja, żeby częściowo podstemplować (podeprzeć) niezawalone ściany, by nie stanowiły zagrożenia dla pracujących na miejscu ludzi; ma także zostać przeprowadzona częściowa rozbiórka budynku. Jak powiedziała Gosiewska, przyczyny zawalenia budynku nie są jeszcze znane, na miejscu wypadku ustalają je biegli. Kamienica jest pod ochroną konserwatorską, ale nie ma statusu zabytku.