Sędziowie zajmą się kasacją prokuratury z Poznania, która chce uchylenia prawomocnego wyroku uniewinniającego wobec porucznika Adama B. i skierowania sprawy do ponownego rozpoznania. Śledczy uważają, że w sprawie doszło do rażącego naruszenia procedury, co miało wpływ na orzeczenie sądu. Wojskowy samolot transportowy CASA rozbił się 7 lat temu pod Mirosławcem. Zginęło czterech członków załogi oraz szesnastu oficerów Sił Powietrznych. Na ławie oskarżonych zasiadł kontroler lotu. Śledczy zarzucili mu niedopełnienie obowiązków służbowych. Chodziło o to, że nie reagował, kiedy załoga nie stosowała się do jego poleceń przy podejściu do lądowania. I choć wojskowy sąd prawomocnie Adama B. uniewinnił, bo uznał, że nie miał on obowiązku reagowania na niepodawanie przez pilotów wysokości maszyny, prokuratura domaga się zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania. Jej zdaniem, sąd nie powinien był przesłuchiwać członków Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, bo nie pozwalają na to przepisy. Nie przekonały też śledczych argumenty sądu, że przepisy weszły w życie w trakcie trwania procesu i że nie miało to wpływu na treść orzeczenia. Kasacje złożyli, bo chcą powtórzenia procesu. Po katastrofie w 2008 roku stanowiska straciło pięciu wojskowych bezpośrednio odpowiedzialnych - w ocenie szefa MON - za decyzje, które do niej doprowadziły. Najbliżsi ofiar - wdowy, rodzice i dzieci - otrzymali po 250 tysięcy zł za śmierć bliskich. Łącznie MON miał wypłacić 19,5 mln zł rodzinom ofiar.