Ciemny lud to kupił Choć w polityce Kurski obecny jest od początku lat dziewięćdziesiątych, to opinia publiczna usłyszała o nim dopiero w czasie ostatniej kampanii prezydenckiej. Będąc czołową postacią sztabu wyborczego Lecha Kaczyńskiego wywołał wtedy skandal, kiedy w wywiadzie dla tygodnika "Angora" oświadczył, iż "poważne źródła na Pomorzu mówią, że dziadek Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu". "Z tym Wehrmachtem to lipa, ale ciemny lud to kupi" - miał się potem wygadać Kurski. Sztab lidera PO uznał słowa sztabowca PiS za oszczerstwo i element "czarnego PR". Kurski przeprosił Tuska, ale nie za oszczerstwo, tylko za "pomyłkę". Wydawało się jednak, że to koniec kariery Kurskiego w PiS. Najpierw został usunięty ze sztabu wyborczego Kaczyńskiego, a później decyzją sądu partyjnego wyrzucono go z PiS. Nie na długo jednak. Parę dni po usunięciu Kurskiego z partii okazało się niespodziewanie, iż dziadek Tuska faktycznie służył w Wehrmachcie, choć jest faktem, że nie zaciągnął się tam na ochotnika, a potem zbiegł do Polskich Sił Zbrojnych. Już po wyborach, w listopadzie, sąd dyscyplinarny PiS rozpatrzył pozytywnie odwołanie Kurskiego i przywrócił mu członkostwo w partii, karząc go jedynie naganą. Koledzy z PiS uznali, że w słowach Kurskiego było jednak ziarno prawdy, a całą sprawę rozdmuchał sztab PO, któremu taka afera miała być na rękę jako pretekst do oskarżania PiS o podłe metody wyborcze. Śledczy Jacek Kurski Po kilku miesiącach od afery z dziadkiem Tuska i przywrócenia do partii Kurski wraca do łask. W Sejmie coraz częściej widać go w czasie narad z Jarosławem Kaczyńskim i Przemysławem Gosiewskim. Charakterystyczne też, że to właśnie on firmuje projekt uchwały w sprawie powołania komisji śledczej "do zbadania naruszeń wolności słowa, oraz prawa społeczeństwa do rzetelnej informacji w latach 1990-2006". Kurski pracował jako dziennikarz, ale wielkiej kariery w tej dziedzinie nie zrobił. Jeśli jest znany z tej strony swojej działalności, to tylko jako współautor książki "Lewy czerwcowy" oraz filmu "Nocna zmiana", które prezentują spiskowy obraz przyczyn odwołania rządu Jana Olszewskiego w czerwcu 1992 roku. Nowa komisja śledcza mogłaby się zająć między innymi... sprawą samego Kurskiego. Poseł PiS uważa bowiem, że "Fakty" TVN "w całości ocenzurowały" w październiku 2005 roku materiał na temat dziadka Tuska, nie emitując wypowiedzi kuzynki szefa PO, która oświadczyła, że w rodzinie służba dziadka w niemieckiej armii nie była tajemnicą. Wszystko to działo się w czasie, kiedy sztab PO twierdził, że Józef Tusk w Wehrmachcie nie służył. Redaktor naczelny "Faktów" Adam Pieczyński kategorycznie odrzuca oskarżenia Kurskiego, twierdząc, że wypowiedź kuzynki zawierała jedynie domysły i insynuacje. Dodaje, że kilka dni później to jego program ujawnił prawdziwą wojenną przeszłość dziadka Tuska. Kurski twierdzi jednak, że mediów nie można pozostawić samych sobie. - Media, które mają aspiracje bycia czwartą władzą, chcą kontrolować, czasem kreować, czasem obalać, a same nie podlegać najmniejszej kontroli - mówił Kurski w rozmowie z RMF. I najwyraźniej sam jest skłonny media kontrolować. Awans "bulteriera" - Jacek, jesteś największym politycznym łobuzem, ale w tej kampanii wolę mieć ciebie po swojej stronie niż przeciwko mnie - tymi słowami Jarosław Kaczyński miał zwrócić się do Kurskiego, kiedy zapraszał go do sztabu wyborczego PiS. I nie brak opinii, że to właśnie ten łobuz wygrał wybory dla Lecha Kaczyńskiego. Po przywróceniu Kurskiego do PiS politycy PO twierdzili, że niedługo stanie się on twarzą swojej partii. - Czy będę twarzą PiS? Zadecyduje o tym kierownictwo PiS. Nie ja będę o tym decydował. Nie chcę uprzedzać wypadków. Byłbym szczęśliwy, gdyby za jakiś czas rzeczywiście tak było, ale najpierw chcę na to zapracować sumienną pracą w Sejmie - mówił Kurski jesienią w rozmowie z INTERIA.PL. Dziś awans Kurskiego jest już faktem. W czasie nadzwyczajnej "debaty bankowej" zyskał nawet wymiar symboliczny. Kurski, który po wyrzuceniu z partii dostał miejsce na szarym końcu sali sejmowej, tym razem zasiadł w pierwszym rzędzie razem z Jarosławem Kaczyńskim i obok prezesa był głównym mówcą PiS. - Początek tej kadencji miałam nieco trudny - przyznaje Kurski w rozmowie z RMF. - Zaczynałem trochę jak Szczakowianka dwa lata temu, w drugiej lidze i miałem dużo punktów do odrobienia, ale udało się - przekonuje. I rzeczywiście: "bulterier Kaczyńskich" nie tylko wrócił do ekstraklasy, ale wygląda na to, że nie ma wcale zamiaru być w niej tylko tłem dla innych. Paweł Jurek