W mszy odprawionej w dolnym kościele uczestniczyły rodziny ofiar katastrofy, prezydent Bronisław Komorowski z małżonką, władze parlamentu i rządu, wojska, stolicy, harcerze, kombatanci i organizacje społeczne. Przed jej rozpoczęciem prezydent złożył wieniec w Panteonie Wielkich Polaków, w którym spoczywają ofiary katastrofy smoleńskiej, m.in. ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski oraz księża obecni na pokładzie samolotu. Kard. Nycz podkreślił, że odprawia mszę w tym samym miejscu, gdzie 5 lat temu modlono się za wszystkich zmarłych w katastrofie smoleńskiej. - To okropne wydarzenie pozbawiło nas 96 wspaniałych Polaków - ludzi nie do zastąpienia, lub do bardzo trudnego zastąpienia - co odczuwamy do dziś. Gromadzimy się, by modlić się za wszystkich, w których życiu ta katastrofa uczyniła pustkę - mówił na wstępie. Podkreślił, że odprawienie mszy właśnie w dolnym kościele Świątyni Opatrzności Bożej, gdzie znajduje się Panteon Wielkich Polaków, w którym spoczywają także ofiary katastrofy smoleńskiej, było życzeniem prezydenta Komorowskiego. Dodał, że również wdowa po prezydencie Kaczorowskim, Karolina Kaczorowska, "co roku pilnowała tej mszy świętej" i chciała w niej uczestniczyć także tym razem. - Niestety przebywa w szpitalu i jest w poważnym stanie. Chciała jednak wyrwać się dziś stamtąd, by tu być, ale okazało się to niemożliwe. Dlatego włączam ją w dzisiejszą modlitwę - dodał kardynał. W homilii kard. Nycz apelował o spojrzenie na tragiczne zdarzenie sprzed 5 lat przez pryzmat tajemnicy zmartwychwstania Chrystusa. - To wszystko - śmierć, krzyż - nie miałoby sensu, gdyby Chrystus tylko umarł i nic nie nastąpiłoby potem - mówił. Wskazywał, że Jezus najpełniej ukazywał się apostołom jako zmartwychwstały. - Robi to, aby wydźwignąć każdego człowieka. Przecież Jezus ani słowem nie mówi do apostołów o tym, że go zdradzili, że spali, gdy był na drodze krzyżowej - objawia się im i z miłosierdziem mówi: pokój Wam, bez wypominków. Świętemu Piotrowi Jezus też nie wypomina zaparcia się, lecz z miłosierdziem pyta go, czy Piotr Go kocha. I otrzymuje odpowiedź miłości - zauważył kardynał. Jak mówił do zebranych, wspomina o tym wszystkim, "bo jesteśmy tu jako chrześcijanie, przeżywamy nasze grzechy, słabości i podziały. I czekamy na to, by się otworzyć. I jestem przekonany, że w świetle tego, czego nas uczy oktawa wielkanocna, trzeba spojrzeć na wydarzenie sprzed 5 lat. Jeśli spojrzymy inaczej - będziemy na początku drogi" - podkreślił. - To, co się wydarzyło w naszej ojczyźnie jest wielkim krzyżem - i nie ma innej drogi niż dołączenie go do wielkiego krzyża i spojrzenie przez ten pryzmat. To, co pozostało do wyjaśnienia, trzeba wyjaśnić, aby nie pojawiały się kolejne niejasności. Znaleźć wyjaśnienie - na tyle, na ile człowiek potrafi je przyjąć - apelował. Zarazem kard. Nycz podkreślił, że katastrofę smoleńską trzeba też godnie upamiętnić - również w stolicy, tak jak dzieje się to w innych miastach. Przypomniał, że właśnie w Świątyni Opatrzności Bożej znajduje się "ważna część pomnika, który ma stanąć w Smoleńsku - i czeka". Wyraził nadzieję, że uda się osiągnąć to, by pomnik stanął w miejscu katastrofy. Uroczystości w świątyni zakończył koncert - fragmenty "Requiem" Mozarta w wykonaniu Chóru Mieszanego i Orkiestry Symfonicznej Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina.