"To nie ja przedstawiłem propozycję pochówku na Wawelu. I nie znalazłem powodów, by ją odrzucić" - powiedział metropolita krakowski w rozmowie z wysłannikiem gazety włoskiego episkopatu. Odmówił odpowiedzi na pytanie, kto z rodziny pary prezydenckiej złożył taką propozycję. Na uwagę dziennikarza, że pojawiła się ona z politycznych kręgów zmarłego prezydenta, kardynał Dziwisz stanowczo zareagował: "Sugeruje pan, że działałem pod wpływem impulsu ze strony jakiegoś polityka? Tak nie było". "Pozytywnie odpowiadając na prośbę rodziny Kaczyńskich inspirowałem się tym, co powiedział najwyższy reprezentant władz instytucjonalnych Polski, czyli tymczasowy prezydent (Bronisław Komorowski), który natychmiast po tragedii wezwał Polaków do jedności i zgody narodowej, ponad różnicami politycznymi i ideologicznymi. I tak było" - powiedział kardynał Dziwisz. W reakcji na słowa włoskiego dziennikarza o tym, że doszło do podziałów i protestów na tle tej decyzji, metropolita krakowski podkreślił: "Odrzucam w najbardziej kategoryczny sposób taki sposób prezentowania faktów". "Na ulice wyszły grupy nieliczne i marginalne, które starały się upolitycznić tę kwestię. Nie ma dramatycznych podziałów i pęknięć" - ocenił. Na pytanie, czy pochowanie Lecha Kaczyńskiego obok królów, poetów i generałów, którzy tworzyli historię Polski, nie jest przesadą, kardynał Dziwisz odpowiedział: "Nie, nie jest". "Nasz prezydent (...) umarł jak bohater i zasługuje na spoczynek wśród bohaterów. (...) Katastrofa lotnicza w zeszłą sobotę była jedną z największych tragedii, jakich zaznał nasz naród" - zaznaczył metropolita krakowski. Przypominając, że obok grobowca Lecha i Marii Kaczyńskich będą także nazwiska wszystkich ofiar katastrofy oraz ziemia z lasu katyńskiego, oświadczył: "To nie jest sprawa polityczna: to kawałek historii, naszej historii w wielkiej części tragicznej, która znajduje uznanie w Panteonie na Wawelu".