MON poinformowało w czwartek, że szef resortu Antoni Macierewicz przyjął dymisję Berczyńskiego z kierowania podkomisją do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. W piśmie do szefa MON Berczyński napisał, że z powodów osobistych nie może przyjechać do Polski i prosi o zwolnienie z obowiązków przewodniczącego. Podziękował też za możliwość pracy nad wyjaśnianiem katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. "Ta decyzja i ta informacja nieco mnie zaskoczyły, to przyznaję, ona przyszła dosyć nagle, ale jest faktem, wiem że została przyjęta" - powiedział Karczewski w TVN24. Pytany, czy Berczyński był dobrym szefem podkomisji, odpowiedział, że nie śledził na bieżąco jej pracy. "Miałem bardzo duże zaufanie, w dalszym ciągu mam, do pana dr. Berczyńskiego, a to, że zrezygnował, nie zmienia dobrej mojej opinii o nim, zrezygnował z przyczyn osobistych, to należy zrozumieć" - powiedział Karczewski. Zapytany, czy Berczyński nie wytrzymał presji, związanej z wagą sprawy, jaką zajmuje się podkomisja, Karczewski odpowiedział, że Berczyński jest "doświadczonym naukowcem, więc wiedział, jakie zadanie jest przed komisją, z całą pewnością zdawał sobie sprawę". Na uwagę, że jeśli ktoś się podejmuje takiego zadania, to chyba nie po to, żeby po roku napisać nieoczekiwanie, że nie wraca do Polski, Karczewski odpowiedział: "sytuacja osobista, rodzinna, a są najprzeróżniejsze sytuacje, i należy to zrozumieć. Ja rozumiem taką prośbę pana doktora, są różne sytuacje". Zapytany, czy rezygnacja Berczyńskiego, to może reakcja na "totalną krytykę" prezentacji wyników badań podkomisji, Karczewski odpowiedział: "Jest to modne słowo w tej chwili +totalna+. Nie było totalnej krytyki, bardzo wielu ekspertów i obserwatorów sceny politycznej, ja nie chcę mówić, że przychylnie, ale z zainteresowaniem, z wnikliwością patrzyło na to, co ta komisja przedstawiła" - powiedział marszałek Senatu. Karczewski zaznaczył, że podkomisja przedstawiła pierwsze wyniki swoich badań. "Poczekajmy, potrzeba więcej czasu, potrzeba więcej cierpliwości, potrzeba więcej badań" - mówił. Dodał, że zostali zaangażowani w tej chwili eksperci, w tym zagraniczni i że cieszy się, że podkomisja sięgnęła również po takie możliwości. Marszałek Senatu został zapytany, czy powodem dymisji Berczyńskiego może być jego niedawna wypowiedź w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej". Berczyński powiedział tam m.in.: "(...)to ja wykończyłem Caracale. Znam się na tym, znam się na śmigłowcach, znam się na lotnictwie". "Decyzja o nieprzyjęciu offsetu pochodziła z negocjacji, które bardzo długo i starannie prowadziło Ministerstwo Rozwoju, to Ministerstwo Rozwoju podjęło taką decyzję, nie Ministerstwo Obrony Narodowej" - powiedział Karczewski. Odnosząc się do wypowiedzi Berczyńskiego o Caracalach dla "DGP", Karczewski powiedział, że nie wie co jej autor "przez to rozumiał". "Wiem doskonale, że negocjacje w sprawie offsetu prowadziło Ministerstwo Rozwoju i nie mogliśmy sobie pozwolić jako państwo polskie na słaby, niedoskonały i niekorzystny dla Polski offset i to była bardzo dobra decyzja. Pan Berczyński coś powiedział, ale to nie są fakty" - dodał. Na uwagę, że może ktoś stracił cierpliwość, np. minister Macierewicz lub szef PiS Jarosław Kaczyński i dlatego Berczyński musiał odejść, Karczewski odpowiedział: "Dziś rozmawiałem z panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim, jeszcze przed tą informacją i nie rozmawialiśmy o tym, to była indywidualna decyzja pana dr. Berczyńskiego". Dopytywany, czy szef PiS o tym nie wiedział Karczewski odparł: "O tym, że pan Berczyński zamierza złożyć rezygnację? Na pewno nie. (Berczyński) poinformował swoim listem MON i ta dymisja czy rezygnacja została przyjęta".