Napisano w nim, że weto nie jest narzędziem hamującym ani blokującym, bo zmusza posłów do "pogłębionej debaty" nad zawetowaną ustawą. Koalicja rządowa zarzuca Lechowi Kczyńskiemu nadużywania weta. Premier Donald Tusk mówił w zeszłym tygodniu, że "kiedy patrzy na niektóre weta (prezydenta) dzisiaj, to liberum weto mu się przypomina". Ocenił, także że jest to "narzędzie ostre jak brzytwa". "Prezydent RP dzięki prawu weta aktywnie uczestniczy w procesie legislacyjnym" - stwierdzono w dwustronicowym dokumencie zamieszczonym na stronie internetowej Kancelarii. Jak podkreślono, wbrew powszechnej opinii, sam fakt zgłoszenia weta przez prezydenta nie oznacza natychmiastowego, całkowitego przekreślenia ustawy. "Weto ma jedynie charakter zawieszający proces legislacyjny i nie zamyka jego dalszej drogi. W rzeczywistości bowiem Sejm, po ponownej debacie, może +weto+ prezydenckie odrzucić większością 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów" - czytamy. Według dokumentu, weto nie jest "narzędziem destrukcyjnym, hamującym, czy wręcz blokującym możliwość wejścia w życie ustawy". "Wprost przeciwnie, ten przejaw aktywności prezydenta zmusza posłów do pogłębionej debaty nad daną regulacją prawną, co jest szczególnie ważne w przypadku ustaw o istotnym znaczeniu dla życia społeczno-gospodarczego kraju, jak np. pakiet ustaw reformujących służbę i ochronę zdrowia" - podkreślono. "Nie można również uznać, że weto prezydenta paraliżuje prace rządu. Rząd musi bowiem brać pod uwagę obowiązującą konstytucję RP, która daje prezydentowi takie uprawnienie i zakłada konieczność współdziałania z prezydentem w procesie tworzenia prawa" - czytamy w piśmie. Ponadto - jak podkreślono - "już w czasie uzgodnień międzyresortowych dotyczących projektu ustawy zazwyczaj znane jest stanowisko prezydenta w danej kwestii". Zaznaczono, że koalicja rządowa "może zatem spodziewać się możliwości zastosowania weta". "Mając tę wiedzę rząd powinien przedstawiać takie rozwiązania, które będą przyjęte przez większość parlamentarną, zdolną do odrzucenia weta, albo znaleźć akceptowalne dla obu stron rozwiązanie" - głosi dokument. Zaznaczono także, że wetując ustawę prezydent może "zwrócić uwagę ustawodawcy na te rozwiązania, które są szczególnie ważne dla odbioru społecznego, albowiem funkcjonowanie prawa przekłada się w praktyce na jakość naszego życia." "Dlatego im wnikliwiej pan prezydent będzie przyglądał się kierowanym do jego podpisu ustawom, tym lepiej dla Polski i Polaków, zwłaszcza że zapisy konstytucyjne nie wyznaczają panu prezydentowi normy odnośnie częstotliwości stosowania prawa weta" - czytamy. W podsumowaniu zaznaczono, że "od początku kadencji do 24 listopada br. Lech Kaczyński zawetował 5 ustaw, natomiast Aleksander Kwaśniewski od wejścia w życie konstytucji z 2 kwietnia 1997 roku do końca pierwszej kadencji zawetował 11 ustaw, zaś łącznie w obu kadencjach zawetował 35 ustaw, w tym np. ustawę z dnia 7 marca 2001 roku o reprywatyzacji". Po 24 listopada prezydent zawetował jeszcze siedem ustaw, w tym trzy dotyczące ochrony zdrowia. Łącznie Lech Kaczyński odmówił do tej pory podpisania 12 ustaw.