Według dr hab. Wawrzyńca Konarskiego z UJ, kampania parlamentarna, to był "teatr polityczny ze słabymi aktorami". "Cechą polskiej polityki i obecnej kampanii jest stosowanie retoryki zaklęć, inflacji obietnic, to typowe dla PO i PiS, ale mniejsze partii też tak robią, tylko że ich znaczenie jest mniejsze" - zaznaczył. Zachłanność głównych partii "To była kampania, która tworzyła pozory, brak było konkretów, widać olbrzymią zachłanność głównych partii politycznych - PO chce koniecznie utrzymać władzę, nawet idąc na kompromisy koalicyjne, a PiS - chce zdobyć samodzielną władzę. Obie partie w kampanii nie dostrzegały po stronie rywala jakichkolwiek pozytywów" - powiedział Konarski. Jego zdaniem, "teatr polityczny" był po to, żeby podziały na polskiej scenie politycznej można było przenieść na obywateli. "Społeczeństwo ulega mirażowi, że politycy są tak mocno ze sobą skłóceni, że każdy z nich ma gotową receptę na to, żeby było w Polsce lepiej. Przestrzegam Polaków, żeby nie ulegali temu teatrowi politycznemu" - podkreślił. Konarski uważa, że kampania może mieć wpływ na niższą frekwencję wyborczą. "Jestem sceptyczny, uważam, że frekwencja wyborcza nie będzie wysoka, szczególnie młodzi ludzie eksponują brak zainteresowania udziałem w akcie wyborczym" - przewiduje Konarski. "Najlepsza kampania? PiS" W ocenie dr Jacka Reginia-Zacharskiego z Uniwersytetu Łódzkiego, najlepszą kampanię wyborczą miał PiS, natomiast Platforma jedynie się broniła; nie umiała odzyskać inicjatywy. "W każdej kampanii pojawiają się komentarze, że wywindowanie obietnic wyborczych sięgnęło granic, ta kampania nie była wyjątkiem. Wszystkie partie były populistyczne, w tej kampanii nie było też wielkich sztandarów, powiewających nad całymi obozami" - podkreślił. Jak dodał, rok rządów Ewy Kopacz był realizowany przede wszystkim pod kątem zbliżających się wyborów parlamentarnych. "Poprzeczka obietnic wyborczych, przede wszystkim socjalnych, została ustawiona wysoko przez rząd. To nie jest dobre paliwo, to broń bardzo niebezpieczna" - zaznaczył Reginia-Zacharski. "Kampania parlamentarna PiS to odnoga kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy. PiS dostał mocny wiatr w żagle, ich kampania jest najlepsza od strony technicznej, PiS jest zdecydowanie najbardziej aktywne w internecie. Platforma w kampanii znalazła się w defensywie, usiłuje się bronić, tylko że nie są skuteczni, nie umieją odzyskać inicjatywy, nie mają pomysłu na rozpoczęcie własnej narracji" - podkreślił ekspert. Reginia-Zacharski zaznaczył, że najbardziej rozczarowująca była kampania ugrupowania Pawła Kukiza. "Kukiz nie zdołał sukcesu w wyborach prezydenckich przekuć w coś trwalszego, teraz jest wypalanie potencjału, który udało mu się uzyskać w maju" - podkreślił. Jak dodał, nowym elementem w kampanii była Nowoczesna Ryszarda Petru. "To bardzo ładnie opakowana propozycja, ale ciężko powiedzieć, co znajduje się w tym opakowaniu" - ocenił. Zdaniem eksperta, z kolei Zjednoczona Lewica w kampanii pokazała pewną świeżość w postaci nowego lidera - Barbary Nowackiej. "To dobry ruch kampanijny, główny, jeśli nie jedyny atut lewicowej koalicji to Nowacka" - zaznaczył. Z kolei - jak ocenił - "kampania PSL była mizerna, przewidywalna, właściwie jej nie było". Brak osobowości Politolog dr Wojciech Jabłoński ocenił, że kampania wyborcza była nudna i bezbarwna. "W kampanii nie ujawniły się żadne osobowości. Była to kampania zastępców, z jednej strony Donalda Tuska zastąpiła Ewa Kopacz, a z drugiej strony Jarosława Kaczyńskiego - Beata Szydło" - zaznaczył. "Partie sięgały po obietnice bez pokrycia, partia rządząca zatraciła się do tego stopnia, że pomyliła swoją rolę z partią opozycyjną, to był festiwal obietnic bez pokrycia, nie padły żadne konkretne hasła" - podkreślił ekspert. Jak dodał, "polityczny plankton, typu Zjednoczona Lewica, PSL, czy Nowoczesna, pokazały, że nie mają właściwie nic do zaoferowania, nawet mają problemy z zapakowaniem swych pomysłów w atrakcyjne hasła". "W kampanii nie ujawniła się żadna partia, którą można by nazwać partią rozsądku, dominowały obietnice bez pokrycia, nie było partii, która powiedziałaby, jakie są rzeczywiste problemy Polaków i co realnie da się zrobić" - ocenił Jabłoński. Jego zdaniem, słaba kampania wpłynie negatywnie na frekwencję wyborczą w niedzielę. "Frekwencja będzie balansować wokół 50 proc., ale pewnie tego progu nie przekroczy, ludzie nie pójdą na wybory, widząc fatalne działania polityków i ich polityczną propagandę" - przewiduje Jabłoński. "Kampania byłam miałka, znużyła znaczną część wyborców. Szkoda, że w kampanii nie podjęto dyskusji np. na temat finansowania partii politycznych. Tematy poważne, świadczące o kondycji systemu nie były obecne w kampanii" - ocenił ekspert.