Serwis internetowy tvp.info dotarł do osób, które twierdzą, że pieniądze na nią pochodziły od osób podstawionych przez lubelskich polityków PO. Sprawę bada Prokuratura Okręgowa w Radomiu. Z informacji serwisu internetowego tvp.info wynika, że pieniądze na kampanię w 2005 r wpłaciło około 50 osób, w tym studenci, działacze młodzieżówki PO i ich rodziny. Niemal wszyscy przekazywali kwoty od 10 tys. do 20 tys. zł. Tyle, że, jak wynika z dotychczasowych ustaleń śledztwa pieniądze te nie należały do wpłacających. Radomska prokuratura dysponuje zeznaniami osób, które przyznały się, że wpłacały kwoty pochodzące od współpracowników obecnego szefa lubelskiej PO. Dlaczego Palikot sam nie mógł sfinansować swojej kampanii? Bo zgodnie z przepisami, jako kandydat, mógł przeznaczyć na swoją kampanię maksymalnie 21 225 zł. - Palikot sam nie dawał pieniędzy. Robili to za niego pośrednicy - twierdzi informator tvp.info w lubelskiej prokuraturze. Nie chce jednak zdradzić, o kogo chodzi. Trzej świadkowie, do których dotarł reporter serwisu internetowego tvp.info, wskazują dwie osoby: Joannę Muchę, posłankę obecnej kadencji i Krzysztofa Łątkę, teraz sekretarza miasta w lubelskim ratuszu. Podczas kampanii w 2005 r. Mucha pełniła obowiązki pełnomocnika finansowego lubelskiej PO. - Na własne oczy widziałem, jak podchodziła do osób i wciskała im pieniądze, które potem mieli wpłacać na konto kampanii Palikota - mówi serwisowi tvp.info ówczesny wiceszef PO Ireneusz Bryzek, który z partii został wyrzucony po tym, jak skonfliktował się z Palikotem. Kilka dni temu Bryzek powtórzył swoje rewelacje w prokuraturze. Co na to Mucha? - Kilka dni temu sama zgłosiłam się do prokuratury i tam zamierzam wszystko wyjaśnić. Do czasu przesłuchania moje wypowiedzi w tej sprawie byłyby nie na miejscu. Mogę tylko powiedzieć, że kampanię prowadziłam stuprocentowo poprawnie - mówi Mucha, która wraz z mężem wpłaciła na kampanię Palikota ok. 20 tys. zł. - Nie uczestniczyłem w żadnym przekazywaniu pieniędzy. Jest to nieprawda - komentuje z kolei całą sprawę Łątka, który w 2005 r. był asystentem Palikota. Sam Janusz Palikot nie przejmuje się całą sprawą. - Rozpoczęcie tego śledztwa miało podłoże polityczne - mówi. Prześwietlanie jego kampanii rozpoczęła w zeszłym roku lubelska policja, której poseł PO nie raz nadepnął na odcisk. Chociażby wtedy, gdy wystąpił w telewizji ze sztucznym penisem w ręku, zarzucając miejscowym funkcjonariuszom molestowanie seksualne i gwałt.