Dodał, że nie poda się do dymisji, choć odwołanie go przez premiera jest "wielce prawdopodobne". Kamiński stawił się w kancelarii tajnej rzeszowskiej prokuratury okręgowej, gdzie zostały mu przedstawione zarzuty: nadużycia władzy, kierowania nielegalnymi działaniami operacyjnymi CBA dotyczącymi wręczenia łapówki osobom powołującym się na wpływy w resorcie rolnictwa i funkcjonariuszom publicznym oraz kierowania podrabianiem dokumentów i wyłudzeniem poświadczenia nieprawdy w oparciu o te dokumenty. Grozi mu za to do 8 lat więzienia. Kamiński nie przyznał się do zarzuconych mu czynów i złożył krótkie wyjaśnienia - w prokuraturze spędził około półtorej godziny. Na konferencji prasowej, zwołanej w Rzeszowie po przesłuchaniu w prokuraturze, powiedział, że zarzuty są "szokująco miałkie" i że z łatwością obroni się przed nimi przed sądem. - Uważam, że zarzuty te nie mają żadnych podstaw faktycznych ani prawnych, co więcej, uważam, że te zarzuty zostały mi postawione bezprawnie - mówił. Według niego, ława oskarżonych w ewentualnym procesie będzie bardzo długa, bo obok niego powinni - jak się wyraził - zasiąść prokuratorzy i sędziowie, którzy jego wniosek o kontrolę operacyjną w "aferze gruntowej" zatwierdzili i kontrolowali. Kamiński powiedział, że gdy był przesłuchiwany w rzeszowskiej prokuraturze w kwietniu br. jako świadek w innym śledztwie, prokurator, który obecnie postawił mu zarzuty, powiedział mu wówczas, iż gromadzony przez dwa lata materiał "nie daje żadnych podstaw, żeby postawić komukolwiek zarzut w tej sprawie". Kamiński powtórzył też, że prowadzący śledztwo rzeszowski prokurator Bogusław Olewiński mówił mu w kwietniu, że naciskano na niego, by przedstawił zarzuty szefowi CBA. - Ta sprawa musi być wyjaśniona. Ja w tej sprawie będę zabiegał o uzyskanie statusu pokrzywdzonego - mówił szef CBA. Zapytany przez dziennikarzy, czy poda się do dymisji, odpowiedział, że byłoby to sprzeniewierzeniem się przysiędze, jaką składał w chwili obejmowania funkcji: "że do końca kadencji, czyli do sierpnia przyszłego roku, będę w sposób całkowicie bezstronny, nie ulegając żadnym wpływom i żadnym naciskom, przeciwstawiając się być może często ludziom niezwykle wpływowym (...) trwać do końca i walczyć z korupcją". Jego zdaniem jednak odwołanie go z funkcji przez premiera jest "wielce prawdopodobne". - Nie chcę dywagować, ale logika wydarzeń jest taka, że jest to wielce prawdopodobne - odpowiedział na pytanie, czy spodziewa się odwołania. Powtórzył też, że jego zdaniem bezprawnie postawiono mu zarzuty i uważa, że ten fakt może być pretekstem dla premiera, żeby odwołać go z funkcji. Na konferencji Kamiński oświadczył, że akcja CBA ws. afery hazardowej spowodowała, iż proces legislacyjny dotyczący tej ustawy został "zabezpieczony" i przyszłoroczny budżet państwa będzie bogatszy o kilkaset milionów zł. - Jeśli będę odwołany - a premier ma pretekst - to tę cenę warto zapłacić. Odejdę usatysfakcjonowany - dodał. Przez dłuższą część konferencji w Rzeszowie Kamiński przedstawiał kalendarium działań CBA w sprawie afery hazardowej - m.in. swoich rozmów z premierem Donaldem Tuskiem w tej sprawie. To w tym kontekście Kamiński widzi przedstawienie mu zarzutów w sprawie afery gruntowej. - Są osoby - być może w kierownictwie prokuratury, które nie powinny być tam, gdzie są - oświadczył Kamiński. Dodał, że "przeraża go konformizm" niektórych prokuratorów działających w jego sprawie. Kamiński zarzucił prokuratorowi generalnemu Andrzejowi Czumie naruszenie prawa przez - jak się wyraził - "wprowadzenie do obiegu" nazwiska Jolanty Kwaśniewskiej w kontekście akcji CBA. W zeszłym tygodniu - już po wybuchu "afery hazardowej" - Czuma powiedział, że jego zdaniem szef CBA "nie zachowuje się ostatnio racjonalnie". - Kamiński w ostatnim czasie zachowuje się dość osobliwie. Mianowicie kilka tygodni temu zażądał żebyśmy zaaresztowali panią Kwaśniewską. Przypuszczalnie jej koleżanka sprzedała swoją działkę i chciała uniknąć podatku, i po cichutku pieniądze wziąć w garść - mówił. - Jestem zszokowany - mówił o tej wypowiedzi Kamiński. Działania Czumy nazwał "karykaturalnymi", bo - jak ujawnił - akceptował on działania operacyjne CBA w tej sprawie. Kamiński zaznaczył, że nie wolno mu mówić o tej operacji, bo ona wciąż trwa, a śledztwo prowadzi prokuratura w Katowicach. Zarzucił Czumie, że swą wypowiedzią naruszył prawo. Dodał, że "część informacji" w sprawie kupna domu w Kazimierzu przez agenta CBA jest "absolutnie nieprawdziwa", ale nie sprecyzował, które.