Sąd Okręgowy w Warszawie przesłuchał dziś Kamińskiego jako świadka w tym trwającym od października 2009 r. procesie. Zeznał on, że o sprawie dowiedział się wiosną 2007 r. z notatki służbowej funkcjonariusza "pod przykryciem", który pisał, że uczestnicy kursu dla członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa zamierzają wręczyć łapówkę za uzyskanie pytań na egzaminie - co się nie powiodło. Dodał, że w kursie uczestniczyli posłowie PO i Samoobrony. Według Kamińskiego w kolejnych notatkach pojawiło się nazwisko Sawickiej, która "interesowała się profesją" funkcjonariusza, który występował w tym kursie "pod przykryciem" międzynarodowej firmy zajmującej się obrotem nieruchomości. Posłanka pytała go, czy jego firma byłaby zainteresowana "okazyjnym nabyciem nieruchomości na Helu"; mówiła, że "dysponuje kontaktami politycznymi, które umożliwią oddziaływanie na przedstawicieli samorządu na Helu". - Wspominała o posłach Jarosławie Wałęsie i Marku Biernackim - podkreślił Kamiński. Jego zdaniem, to Sawicka zainicjowała wspólny z agentem CBA wyjazd na Hel. - Przełożeni polecili mu wejść w sprawę - zeznał świadek. Dodał, że przebieg spotkania z burmistrzem Helu Mirosławem Wądołowskim wskazywał na możliwość przestępstwa. - Kwota 100 tys. zł padła z jej ust; mówiła, że są one jej niezbędne na kampanię wyborczą - dodał Kamiński. Odpowiadając na pytanie sądu o termin zakończenia operacji, podkreślił, że "to Sawicka wyznaczała terminy, żądając drugiej części łapówki". Podkreślił, że podczas spotkań Sawicka m.in. polecała agentowi CBA, by - w obawie przed podsłuchem - wyjmował baterie z telefonu komórkowego. Kamiński dodał, że funkcjonariusze część rozmów tajnie nagrywali; na "kontrolę operacyjną" zgodził się prokurator generalny i sąd. - Kto decydował, co nagrywać, a czego nie? - dopytywał obrońca Sawickiej mec. Mikołaj Pietrzak. - Funkcjonariusze starali się zawsze udokumentować rozmowy, ale zależało to od możliwości technicznych w danym momencie - odparł Kamiński. Świadek przyznał, że był na bieżąco informowany o przebiegu operacji (choć według niego "nie była to najważniejsza sprawa CBA") i zapoznawał się ze stenogramami "kluczowych rozmów". Obejrzał też nagrany przez CBA film z wręczania posłance "korzyści majątkowej" - jak wyjaśnił, z uwagi na "szokujące okoliczności" (agent wręczył jej pieniądze pod Sejmem). Agent "Tomek" nie złamał prawa w sprawie Sawickiej - zapewnił Kamiński. Przypomniał, że prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa ws. domniemanego przekroczenia uprawnień przez "Tomka", a sąd utrzymał tę decyzję. Sawicka twierdzi, że "Tomasz Piotrowski" (ma w procesie status świadka incognito, choć wiadomo, że chodzi o ogólnie dziś znanego Tomasza Kaczmarka, emerytowanego oficera CBA) prowokował ją do zachowań, które dziś kwalifikowane są jako korupcyjne. Mówiła, jak zbliżył się on do niej emocjonalnie, słuchał o małżeńskim kryzysie, całował w tańcu, słał bukiety róż owinięte perłami. - Celem działania "Tomasza Piotrowskiego" było zebranie materiału dowodowego - tak Kamiński odpowiedział na pytanie Sawickiej o działania agenta "Tomka" wobec niej. - On był służbowo cały czas, nie spotykał się dla przyjemności - odpowiedział, indagowany przez Sawicką, kiedy "Tomek" spotykał się z nią służbowo, a kiedy prywatnie. - Czy "Tomasz Piotrowski" był karany? - brzmiało kolejne pytanie. - Tak, chodzi o kolizję drogową sprzed wielu lat, nie było to przestępstwo kryminalne i nie miało znaczenia dla jego oceny - odparł Kamiński. Sawicka pytała też Kamińskiego, od kiedy CBA "inwigilowało ją i jej rodzinę". - Nie pamiętam, od kiedy był stosowany podsłuch wobec oskarżonej; członkowie jej rodziny nie byli w zainteresowaniu CBA - odpowiedział b. szef Biura. Dodał, że w zainteresowaniu Biura mogły być inne osoby - jeśli miały ze sprawą ścisły związek. - Co się stało z danymi wrażliwymi na mój temat zebranymi przez CBA? - dopytywała Sawicka. - Nie wiem, o co chodzi oskarżonej; materiały przekazano prokuraturze - padła odpowiedź. Powołując się na obowiązującą go nadal tajemnicę działań CBA, Kamiński nie odpowiedział na część pytań obrony, np. którzy posłowie PO byli podsłuchiwani i czy w operacji uczestniczył agent FBI. Sawicka nie chciała komentować zeznań Kamińskiego. Wądołowski oświadczył, że wypowiadał się on nie tyle dla sądu, ile dla licznie obecnych mediów. - Oskarżeni bronią się, jak umieją; mają do tego prawo. Mogą też kłamać - komentował Kamiński. Wyraził nadzieję, że "prawda zwycięży", a oskarżeni poniosą odpowiedzialność. CBA zatrzymało Sawicką w październiku 2007 r., gdy przyjmowała - jak uznano - łapówkę za "ustawienie" przetargu na zakup dwuhektarowej działki na Helu. Szczegóły nagłośnił Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. Z przedstawionych przezeń na specjalnej konferencji prasowej podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona też na robienie interesów w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia. Kamiński zeznał, że do upublicznienia nagrań doszło, bo PO odmówiła CBA przedstawienia sprawy w speckomisji. - Przynależność partyjna pani poseł nie miała dla nas znaczenia - zapewnił sąd b. szef CBA. Sprawa wywołała wątpliwości PO i części mediów co do domniemanego politycznego tła operacji CBA wobec Sawickiej (usuniętej wtedy z PO). Ona sama, w emocjonalnym wystąpieniu, prosiła wtedy szefa CBA, by jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji CBA. Uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia, namawiając ją do przestępstwa. Kamiński temu zaprzeczał. Już po wygaśnięciu jej immunitetu, Sawicka została zatrzymana w listopadzie 2007 r. przez CBA; prokuratura postawiła jej zarzuty. Akt oskarżenia poznańska prokuratura wysłała do sądu w czerwcu 2008 r. Za niewiarygodną uznano wersję Sawickiej o "kuszeniu" jej przez agentów. Jest ona oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie 100 tys. zł korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w organach władzy. O to samo oskarżono burmistrza Helu. Grozi im do 10 lat więzienia. Kamiński (kandyduje z list PiS w jesiennych wyborach do Sejmu) został odwołany z funkcji szefa Biura jesienią 2009 r. przez premiera Donalda Tuska, który uznał, że w tzw. aferze hazardowej wykorzystał on CBA do celów politycznych i posługiwał się kłamstwami.