Konrad Piasecki: A tym wspólnym, niedzielnym marszem z prezydentem nie wszedł pan już do obozu Platformy? Michał Kamiński, eurodeputowany, członek PJN: - Nie, tam szli ludzie o różnych przekonaniach. Ale wszyscy zbliżeni raczej do Platformy albo coraz bardziej zbliżający się do Platformy. - Ja bym tego tak nie rozpatrywał. Ja byłem zaproszony na ten marsz przez Kancelarię Prezydenta i idea marszu, który ma łączyć Polaków a nie dzielić, mi odpowiada. Czyli to był gest wobec marszu i wobec 11 listopada? - I wobec tego, że pan prezydent zaproponował, moim zdaniem, bardzo dobrą formułę obchodów 11 listopada. Formułę łączącą na poziomie dzisiejszej Polski bardzo podzielonej, gdzie zaprosił wszystkich, i żebyśmy przeżywali święto polskiej wolności, polskiej niepodległości radośnie i razem. A po drugie bardzo podoba mi się formuła, w której pan prezydent szanuje wszystkie nurty polityczne tamtego okresu. Szanuje Romana Dmowskiego, Józefa Piłsudskiego, Ignacego Daszyńskiego, Wincentego Witosa. To jest bardzo bliskie mi podejście. Czyli nie jest tak, że to pan jest tym człowiekiem prawicy, dla którego prezydent trzyma fotel ministerialny w swojej kancelarii? - Niech pan nie żartuje. Przecież to są jakieś horrendalne historie. Ja nie żartuję, tylko wiedzę, że pan mentalnie i sercem coraz bliższy Platformie. Nie zaprzeczy pan. - Takim pytaniem wyrządza pan ogromną przysługę Platformie Obywatelskiej. Dlaczego? Ponieważ ona sugeruje... Mieć kogoś takiego na pokładzie to splendor... - Broń boże. Dlaczego? Ponieważ pan sugeruje, że każdy kto nie jest mówiąc krótko oszalałym z nienawiści człowiekiem, to jest naturalnie przy Platformie Obywatelskiej. Mnie z Platformą Obywatelską w dalszym ciągu bardzo dużo dzieli. Ale jeżeli pan mi zadaje pytanie, czy uważam, że był zamach w Smoleńsku, to tak nie uważam. Czy uważam, że Polska nie jest niepodległa i jest kondominium rosyjsko-niemieckim, nie uważam. Czy uważam, że Polska powinna wyjść z Unii Europejskiej, nie uważam. A uważa pan, że Jarosław Kaczyński na prawdę wierzy w ten zamach, jako człowiek, który współpracował z nim przez lata? - Proszę zapytać Jarosława Kaczyńskiego. Jarosław Kaczyński mówi: "na 99 procent wierzę". - Zakładając, że nie kłamie, no to znaczy, że wierzy. Pytanie tylko, czy to jest polityczna taktyka czy prawdziwe przekonanie? - Wie pan, w obu przypadkach jest to wiadomość groźna dla Państwa Polskiego, bo ona każe zadać sobie pytanie, co by było, gdyby człowiek... Ja chcę też bardzo wyraźnie powiedzieć - ja szanuję emocje Jarosława Kaczyńskiego, bo on ma do nich prawo jak każda z osób, która straciła swoich bliskich w katastrofie smoleńskiej. I tutaj uważam, że jakby też Jarosławowi Kaczyńskiemu naprawdę wolno więcej. Jako człowiekowi. Ale on jest również liderem partii politycznej i każdy z nas obywateli Rzeczpospolitej może zadać sobie pytanie, co by było, gdyby Jarosław Kaczyński z tym poziomem swoich emocji, które dzisiaj są, zaczął rządzić Polską? To pytanie zadają politycy Platformy Obywatelskiej, z pańskiego poduszczenia? - Niech pan naprawdę nie sugeruje... Ja jestem skromnym eurodeputowanym, a nie jakimś demiurgiem sceny politycznej. No dobrze, ale uważa pan, że idea zamachu jest czymś, co naprawdę jest w PiS-ie wszechobecne, wszechmocne i silne czy to jest tak, że to jest używane dzisiaj jako sposób na wzrost polityczny? - Ja jestem politykiem i zajmuję się obserwowaniem sceny politycznej i szczerze mówiąc mnie mniej interesują motywy, dla których ta histeria jest rozpętywana, bo być może u niektórych to są motywy szczerze, u niektórych to jest taktyka. Ja jako obywatel, jako człowiek, który też w pewnym momencie stanie wobec wyboru - konkretnego, dostanę kartkę wyborczą jak każdy z naszych słuchaczy - to ja sobie zadaję pytanie, bo nie jestem psychologiem, ani nie chcę się zagłębiać w jakieś psychologiczne dywagacje, mnie interesuje to, co to oznacza dla Polskiego Państwa, jeżeli partia polityczna uważająca, że Rosjanie zabili polskiego prezydenta, dojdzie do władzy. Bo może to jest tak, że to jest sposób na oddanie hołdu Lechowi Kaczyńskiemu, może to jest sposób na pogodzenie się z tą tragedią, a nie ma tej wiary, tak naprawdę. - Ja myślę, że oddanie hołdu Lechowi Kaczyńskiemu, na który prezydent Lech Kaczyński zasługuje, odbywało się w atmosferze pewnego narodowego zjednoczenia, zaraz po tym, jak Lech Kaczyński zginął. Ja pamiętam tę atmosferę Warszawy, kiedy 800 tys. ludzi - według danych miasta stołecznego Warszawy - witało trumnę świętej pamięci prezydenta. Ja pamiętam, co się dzieje rok, dwa lata później, gdzie już garstka ludzi demonstruje w tę rocznicę i w bardzo radykalny sposób. Ja myślę, że cała ta awantura nie robi dobrze pamięci prezydenta. Kiedy stał pan 11 listopada obok Bronisława Komorowskiego, myślał pan sobie: "No, niewiele brakowało, abym wywalczył o to miejsce dla Jarosława Kaczyńskiego"? - Tak, dokładnie o tym myślałem, proszę mi wierzyć, że dokładnie o tym myślałem. I zastanawiałem się, co by dzisiaj było z Polską, gdyby mi się wtedy udało Czyli rozumiem, że się pan wtedy cieszył, że wtedy nie udało się panu dwa lata temu. - Ja wtedy wierzyłem w Jarosława Kaczyńskiego takiego, jakim był w tej kampanii wyborczej. I dlaczego odszedłem z PiS-u? Ja odszedłem z PiS-u właśnie dlatego, że Jarosław Kaczyński sam oświadczył, że nie pamięta trzech miesięcy swojego życia i kampanii, bo brał proszki, że cała ta kampania była do niczego A tamten Jarosław Kaczyński wierzył w zamach? Pojawiały się już wtedy takie elementy tej wiary? - Nie, nie mówił wtedy o tym zamachu, nie słyszałem, żeby mówił. Wtedy wierzyłem w przemianę Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy ja zrozumiałem, że ta przemiana jest fałszywa, to odszedłem z PiS-u. Po prostu. Nie myśli pan sobie, że ta historia smoleńska będzie kamieniem, który będzie coraz bardziej ciążył u szyi Platformy Obywatelskiej? - Z całą pewnością to jest tak, że jeżeli PiS zaczyna się zachowywać racjonalnie, to ten problem i wszystkie związane złe rzeczy wokół katastrofy smoleńskiej zaczynają być wielkim problemem rządu. W momencie, w którym PiS zaczyna lansować teorie, które u większości, zatłaczającej większości Polaków nie znajdują poklasku wtedy, w jakiś sposób, pomagają rządowi. Jeżeli dyskusja jest sprowadzona do tego, czy rosyjscy kontrolerzy popełnili błąd, a moim zdaniem ewidentnie popełnili, jak wyglądała sytuacja w pułku specjalnym wojska polskiego, który ma przewozić najwyższych dostojników, to są niewygodne dla rządu dyskusje, ale takich dyskusji dziś nie ma, bo PiS rozpętuje dyskusję, która dla większości ludzi jest dyskusją, szczerze mówiąc, szaloną. Ale tak w ogóle to pan uważa, że większe zagrożenie dla PO nadciąga z lewicy i od strony Aleksandra Kwaśniewskiego? - Tak myślę. Wie pan, to, co się działo na jesieni, czyli nawet ten zmieniający się PiS, który ułatwia odchodzenie wyborców od PO, ale w dalszym ciągu PiS-owi nie rośnie. PiS ma dalej we wszystkich sondażach mniej więcej tyle, ile miał w wyborach. Spada PO wobec czego zaczyna się wyrównywać... - Spada PO, ale PiS nie zdobywa nowych wyborców. Polityk jest trochę jak prawa fizyki. Jeżeli ja widzę dzisiaj rosnącą aktywność Aleksandra Kwaśniewskiego, jego najbliżsi współpracownicy wydają książki - Ryszard Kalisz, Włodzimierz Cimoszewicz. Obie pozycje bardzo ciekawe. Uważa pan, że on wraca do polityki. - Coś się być może szykuje. Ja nie twierdzę, że tak jest, ale uważam, że być może problemem PO jest to, że ktoś zaneguje legitymację PO, jako partii, która może nas ochronić przed PiS-em. I to jest niebezpieczeństwo dla PO, że ktoś inny, nowa silniejsza lewica powie: To my was obronimy przed Kaczyńskim, bo PO już nie da rady. A słuchacze pytają, pan Łukasz. Z której kampanii wyborczej jest pan najbardziej zadowolony? - Z 2005 roku. Prezydenckiej, parlamentarnej? - Prezydenckiej i parlamentarnej, w której zaczynaliśmy od bardzo małego poparcia, w której do ostatniej chwili nikt nie wierzył, że Lech Kaczyński może wygrać wybory. A pan Szymon. Za dwa lata bezrobocie, czy lista PO do PE? - Za dwa lata raczej bezrobocie. Może nie bezrobocie, bo jednak zakładam, że czymś się będę mógł w życiu innym zajmować. Ale z listy PO pan nie wystartuje? - Nic nie wskazuje na to. A wolta z PiS-u ku PO wydawałby się taka długa. Pańska osobista wydawałbym się panu estetyczna? - To tak, jakby pan mnie zapytał, czy ja jutro nie znaczę w PE palić ogniska albo kogoś.