wyemitowano w poniedziałek w TVP1, w programie "Forum". Według prowadzącej audycję Joanny Lichockiej, Kamiński nie mógł przyjść do studia wieczorem, dlatego rozmowę nagrano wcześniej. Szef pytany, czy poda się do dymisji oświadczył, że nie ma takiego zamiaru, a jego kadencja trwa cztery lata. - Ja przez Donalda Tuska byłem odwoływany wielokrotnie. Mnie to nie deprymuje, ja pełnię funkcję państwową i nie ma dla mnie znaczenia, czy mój przełożony mnie lubi, czy nie lubi - dodał. Oświadczył zarazem, że bez wsparcia premiera walka CBA z korupcją byłaby "utrudniona", a współpraca z nowym rządem w dużej mierze zależy od Donalda Tuska. - Ta instytucja (CBA - red.) musi przetrwać. Co się stanie ze mną - to bez znaczenia - dodał. Kamiński mówił, że nie zna programu Platformy Obywatelskiej w sprawie zwalczania korupcji, a dotyczące tej sprawy wypowiedzi przedstawicieli tej partii nazwał "zbiorem politycznie poprawnych słów". - Od początku nie ukrywałem, że moim celem było to, żeby ludzie, którzy biorą łapówki, zaczęli się bać. I ten cel w znacznej mierze udało się osiągnąć. Dziś zmieniła się atmosfera wokół korupcji - mówił szef CBA. Bronił on swej decyzji o zwołaniu na kilka dni przed wyborami konferencji prasowej, na której szeroko przedstawiono materiał dowodowy obciążający posłankę PO Beatę Sawicką (po jej zatrzymaniu przez CBA 1 października została usunięta z partii). Powtórzył to, co mówił już wcześniej - że CBA było wtedy atakowane przez polityków opozycji, on zaś nie mógł przedstawić racji swego urzędu, bo nie zebrała się sejmowa komisja ds. służb specjalnych, on zaś przeprowadził całą procedurę odtajnienia dokumentów ze sprawy Sawickiej, by móc je formalnie przedstawić. Pytany, czy czuje się współodpowiedzialny za porażkę wyborczą PiS Kamiński odparł, że reprezentuje instytucję publiczną i choć nie ukrywa z jakiej partii się wywodzi, nie miało to nigdy wpływu na działanie CBA. - Nas nie interesują politycy, lecz przestępcy w poszczególnych ugrupowaniach - dodał.