- Osoba, na której ciążą tak ciężkie zarzuty jak te, które sformułowano wobec Kamińskiego, nie może nadal zajmować stanowiska szefa służby stojącej na straży praworządności - powiedział Miodowicz. Dodał, iż Kamiński, mimo że jest osobą zasłużoną np. w budowie "tarczy antykorupcyjnej" w naszym kraju, "zagalopował się w swojej gorliwości rozpoznawania przestępstw korupcyjnych i zamiast je ścigać, zaczął je kreować". Według Miodowicza opinia speckomisji trafi do premiera jeszcze w czwartek. W głosowaniu nad opinią nie wzięli udziału przedstawiciele PiS w komisji. Jak powiedział Zbigniew Wassermann, "wbrew zasadzie domniemania niewinności premier już skazał Mariusza Kamińskiego". Przedstawiciele PiS poinformowali, że nie chcą brać udziału w sytuacji - ich zdaniem - pozaprawnej. - Doszło do sytuacji, która jest rzadko spotykana (...), my nie wiemy, w oparciu o jaki przepis wnoszone jest odwołanie Kamińskiego (...). Odrzucenie prośby o sprecyzowanie podstaw prawnych powoduje, że nie możemy głosować nad tak sformułowanym wnioskiem, to blamaż premiera - mówił Wassermann. Wniosek w sprawie odwołania szefa CBA przedstawiał komisji sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki. - Na każde pytanie odpowiedziałem, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości prawne i podkreślając, jakie są przesłanki do odwołania szefa CBA - powiedział Cichocki. Kamiński, który w czwartek stawił się przed speckomisją, aby przedstawić posłom informację nt. działań Biura związanych z domniemanymi nieprawidłowościami towarzyszącymi pracom nad projektem zmiany tzw. ustawy hazardowej, powiedział po wyjściu z posiedzenia, że jest zadowolony z jego przebiegu, ale nie ma złudzeń, jaka będzie rekomendacja komisji co do wniosku o jego odwołanie. - Są osoby w tym państwie, które chcą ze mnie zrobić przestępcę i kłamcę - powiedział Kamiński dziennikarzom. Dodał, że sprawa postawienia mu zarzutów "będzie wymagała gruntownego wyjaśnienia". - Ja powiedziałem prawdę - zaznaczył. Dodał, że w jego ocenie "premier rozmija się z prawdą". Odnosząc się do zarzutu postawionego mu przez rzeszowską prokuraturę w śledztwie dot. afery gruntowej, Kamiński powiedział dziennikarzom: "Wiem, że w tej sprawie obronię się przed sądem z łatwością. Być może za rok, być może za pięć lat, nie wiem jak to długo będzie trwało - jestem całkowicie spokojny. Czytałem te zarzuty, uważam, że jest to naprawdę głęboka nieprzyzwoitość - stawianie mi tych zarzutów, w tej formie". Dodał, że jeśli chodzi o jego odwołanie, nawet "nie zna uzasadnienia wniosku". - Nie wiem, na jakiej podstawie premier chce mnie odwołać, bo z jednej strony słyszę o zarzutach w Rzeszowie, z drugiej strony słyszę, że premier stracił do mnie zaufanie - to nie są przesłanki (...) do odwołania z funkcji szefa CBA. (..) Pan premier za wszelką cenę chce, żebym do końca tygodnia przestał być szefem CBA i zapewne ten efekt osiągnie - dodał Kamiński. W środę premier rozpoczął procedurę odwołania Kamińskiego. Uzasadnił to m.in. zabezpieczeniem kraju przed "politycznymi pułapkami na zamówienie opozycji". Mówił też, iż jego rząd jest zdeterminowany, by wyjaśnić tzw. aferę hazardową, ale także "wątek politycznego wykorzystywania CBA". Zgodnie z prawem wniosek premiera o odwołanie szefa CBA musi być zaopiniowany przez prezydenta, rządowe Kolegium ds. Służb Specjalnych oraz sejmową speckomisję. Opinie te nie są wiążące dla premiera. Prezydent Lech Kaczyński zapowiedział w środę negatywną opinię w sprawie wniosku premiera. Jak poinformował dziennikarzy Cichocki, Kolegium ds. Służb Specjalnych wyda swoją opinię w piątek. Pytany o opinię prezydenta odpowiedział, że nie ma żadnego aktu prawnego, który nakazuje prezydentowi w jakimkolwiek terminie wydanie opinii. "Brak opinii nie jest podstawą do niepodjęcia skutecznej decyzji o odwołaniu" - zaznaczył. Premier mówił w środę, że do końca tygodnia procedura w sprawie odwołania "powinna zostać wyczerpana" i wtedy podejmie on "ostateczną decyzję". W czwartek Tusk powiedział w Sejmie podczas debaty nad informacją rządu o przebiegu prac legislacyjnych nad projektem zmian w ustawie o grach, że jest zdeterminowany, by wyjaśnić tzw. aferę hazardową do samego końca; ubolewał też, że do jego najbliższego otoczenia trafili "ludzie, którzy nie umieją dotrzymać standardów i mają niepożądane znajomości towarzyskie". Według premiera, szef CBA Mariusz Kamiński, badając sprawę ewentualnej korupcji przy pracach nad projektem zmian w "ustawie hazardowej", użył jej w konflikcie politycznym, posłużył się insynuacją i kłamstwem. Jak podkreślił, gdyby Kamiński miał odejść z urzędu, bo jest politycznie niewygodny dla obecnego rządu, to podjąłby decyzję o jego odwołaniu "pierwszego dnia, którego objął funkcję premiera".