Kamiński odnosił się w TVN24 do swojego ubiegłotygodniowego wystąpienia w Sejmie, gdy w ramach raportu o rządach PO-PSL mówił o nieprawidłowościach w służbach specjalnych. Był pytany m.in. o komentarz byłego szefa CBA Pawła Wojtunika do jego wystąpienia, że biuro nie spowolniało żadnych działań wobec żadnych polityków w okresie, gdy Wojtunik nim kierował. 19 zawiadomień do prokuratury "Pan Wojtunik ma prawo przedstawiać swoje stanowisko, ja takiego stanowiska nie przedstawiałem, przedstawiałem informację, która wynika z dokumentów" - powiedział Kamiński. "W związku z tymi zaniechaniami i nadużyciami, które w służbach stwierdziliśmy, zostało złożonych już 19 zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury" - dodał. "Osoby pełniące ważne funkcje pozostawały bezkarne" Zaznaczył, że "również dotyczą one CBA i wykrytych nadużyć, również pana Wojtunika". Podkreślał, że przede wszystkim "chodzi o zaniechania w ściganiu korupcji na szczytach władzy". "Dochodziło do sytuacji takich, że osoby pełniące ważne funkcje państwowe pozostawały bezkarne" - powiedział koordynator służb specjalnych. "Jeżeli do CBA trafia informacja dotycząca korupcji jednego z ministrów rządu Donalda Tuska i ta informacja przez pół roku jest opracowywana i weryfikowana w taki sposób, że nie wykonuje się podstawowych czynności identyfikacyjnych, a kończy się tę procedurę konkluzją, że wstrzymujemy dalsze działania, ponieważ grożą one dekonspiracją zainteresowań CBA, to jest to śmieszne" - relacjonował. Nie chciał odpowiedzieć o jakiego ministra chodziło, bo "te działania będą dalej prowadzone". Kamiński zaznaczył też w TVN24, że "odpowiedzialność ponosi szef CBA". "Powinien wiedzieć, jakie działania są najważniejsze, powinien je nadzorować" - podkreślił. Dodał, że "Paweł Wojtunik ma prawo do swoich opinii, ale na tym etapie będzie musiał bronić się w prokuraturze". Inwigilacja dziennikarzy Kamiński był również pytany o ujawnioną w Sejmie kwestię inwigilacji dziennikarzy przez służby i o wypowiedź Marka Biernackiego, że po wybuchu afery hazardowej w 2009 roku służby miały obowiązek ustalić, jak doszło do przecieku materiałów CBA do "Rzeczpospolitej". "W tym wypadku obiektem zainteresowanie nie był tylko autor publikacji, ale około 30 dziennikarzy z redakcji, którzy nie pisali tego artykułu" - komentował Kamiński. Jak dodał, służby sprawdzały 30 dziennikarzy i ich bilingi "za rok poprzedzający publikację". "W planie działań operacyjnych, który został zachowany, mamy ten dokument, jest wyraźnie napisane, że oprócz szukania źródeł przecieku, również celem tych działań operacyjnych jest rozpoznanie środowiska dziennikarzy śledczych, ich potencjału. Jeśli za dziennikarzami śledczymi wysyła się specjalne urządzenia techniczne, mające ujawnić wszystkie telefony jakie posiadają, a to się wiąże z obserwacją całodzienną czasami tych dziennikarzy, to mówimy tu o daleko idących działaniach operacyjnych, które nie mają żadnego uzasadnienia" - mówił koordynator służb.