W piątek koalicji PO-PSL zabrakło 24 głosów do odrzucenia prezydenckiego weta wobec noweli ustawy o radiofonii i telewizji. Zdecydowała o tym postawa 37 posłów klubu Lewicy, którzy wstrzymali się od głosu. W praktyce głosy te, tak samo jak głosy posłów PiS, którzy poparli weto, przyczyniły się do podtrzymania weta. W głosowaniu w ogóle nie wzięło udziału 5 posłów Lewicy; oprócz Kalisza, także szef klubu Wojciech Olejniczak. - Uważam, że takie zachowanie klubu było błędem, ale jednocześnie uważam, że ta ustawa "platformerska" była bardzo zła. Platforma zachowała się buńczucznie i arogancko - mówił dziś w radiu TOK FM . Zaznaczył, że w klubie Lewicy nie było tajemnicą, że zamierza nie wziąć udziału w głosowaniu. Jak relacjonował, uprzedził o swojej decyzji szefa SLD Grzegorza Napieralskiego, jak i szefa klubu Lewicy Wojciecha Olejniczaka. - Wyjąłem kartę w pełni świadomie podczas tego głosowania; we wszystkich innych głosowaniach brałem udział. Chodziło przecież o to, aby nie oddać głosu, co przy wetach ma bardzo duże znaczenia, bo obniża wymagany próg - mówił poseł SLD. Do odrzucenia weta prezydenta w Sejmie potrzeba większości 3/5 głosów. Przy założeniu, że w głosowaniu biorą udział wszyscy posłowie (460) większość ta wynosi 276. Kalisz dodał, że dyskusja podczas posiedzeń klubu Lewicy w sprawie zachowania wobec prezydenckiego weta "była bardzo żywa", ale poparcie większości uzyskał pogląd Grzegorza Napieralskiego. Zaznaczył, że podczas posiedzenia klubu tuż przed piątkowym głosowaniem za "rozwiązaniem innym" niż wstrzymanie się od głosu były tylko 4 osoby (5 osób opowiedziało się zaś za "rozwiązaniem innym" podczas wcześniejszego posiedzenia klubu na początku zeszłego tygodnia).