"Odbyła się szlachetna rywalizacja, wygrał Leszek Miller. Jest naprawdę przyjemnością przegrać z premierem Rzeczypospolitej, którego podpis jest na Traktacie Akcesyjnym, osobą, która doprowadziła do końca negocjacje w sprawie wstąpienia Polski do Unii Europejskiej" - oświadczył w środę Ryszard Kalisz po przegranej rywalizacji. Dodał, że Miller jest osobą, która ma wielkie doświadczanie organizacyjne i potrafi pracować z ludźmi. "Mam wrażenie, że w klubie jest w tej chwili pełne przekonanie, iż ten klub może odegrać jeszcze w tej kadencji w tym parlamencie doniosłą rolę" - przekonywał Kalisz. Nowo wybrany szef klubu SLD zadeklarował natomiast, że Sojusz będzie opozycją twardą, ale jednocześnie taką, która "nie mówi - nie, bo nie, tylko - nie, bo mamy lepszą propozycję". Zapewnił, że jeżeli koalicja rządząca będzie przedstawiała projekty ustaw, które będą w zgodzie z programem SLD, to Sojusz będzie "twórczo" je popierał. "Będziemy też partnerami dla innych ugrupowań parlamentarnych, ale partnerami wymagającymi i takimi, którzy znają swoją wartość" - podkreślił Miller. Zaznaczył przy tym, że będzie się starał, by klub Sojuszu "podkreślał swoją tożsamość i swoją odrębność programową, polityczną i organizacyjną". "Będziemy się starali, aby SLD odgrywał coraz bardziej istotną rolę na mapie politycznej kraju" - oświadczył. Jak powiedział, zdaje sobie sprawę, że "wzięcie odpowiedzialności za funkcjonowanie klubu to wzięcie na plecy worka z kamieniami, a nie ze srebrem i złotem". "Nie udźwignę tego ciężaru, jeżeli miałbym być w tym dziele sam" - deklarował. Jednocześnie wyraził przekonanie, że w klubie SLD są ogromne pokłady energii. Jak powiedział, jego koleżanki i koledzy "harmonijnie współpracując, tworząc dobrą atmosferę, jeszcze nie raz udowodnią, że są godni zaszczytu, jaki ich spotkał, zaszczytu bycia wybranym przez ponad milion Polaków".